piątek, 28 lutego 2014

chapter 21.

                                                     *sobota dzień imprezy*

Justin's POV.

- Kochanie ileż można siedzieć w łazience? - powiedziałem znudzony. Leżałem na łóżku Lily, bawiłem się telefonem czekając aż wyjedzie z łazienki. Siedzi tam już ponad godzinę, strasznie się mi nudzi.
- Jeszcze chwilka. - krzyknęła za drzwi.
- To samo mówiłaś pół godziny temu. - przekręciłem się na plecy i patrzyłem w sufit.
- Jestem. - powiedziała szybko, a moje oczy powędrowały na nią.
- O kurwa. - podniosłem się szybko i spojrzałem na nią.
- Co? - zapytała lekko zmieszana i zerknęła na siebie.
- Wyglądasz idealne. - podszedłem do niej i lekko musnąłem jej usta. Była ubrana w kremową sukienkę do połowy uda, do tego czarne wysokie szpili, a długie falowane brązowe włosy opadały na jej twarz. Wyglądała o wiele lepiej niż idealne.
- Nie przesadzaj. - jej policzki lekko się zaczerwieniły i spuściła głowę w dół.
- Jeszcze nikt Cię nie widział, a ja już jestem o Ciebie zazdrosny. - objąłem jej twarz dłońmi i spojrzałem w jej cudowne niebieskie oczy.
- Jesteś głupi. - uśmiechnęła się i odwróciła w stronę drzwi. Szybko ruszyłem za nią. Musze przyznać, że jej tyłek w tej sukience wygląda również świetnie i nie mogłem oderwać od niego wzroku, więc nie dorównałem jej kroku tylko szedłem za nią żeby mieć na niego lepszy widok.
- Czy Ty właśnie patrzyłeś na moją dupę? - odwróciła się w moją stronę i założyła ręce na piersiach.
- Ja? Nigdy. - łobuzersko się uśmiechnąłem.
- Faceci. - wróciła oczami i podeszła do drzwi wyjściowych.
- My już idziemy, cześć wam. - krzyknęła.
- Do widzenia. - także pożegnałem się  z rodzicami Lily.
- O której będziesz? - mama Lily gdy to usłyszała, szybko zjawiła się koło nas.
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami.
- Myślę, że jutro. - spojrzałem na Panią Evans.
- Dlaczego dopiero jutro? - upiła łyk napoju ze swojego kubka, którego cały czas trzymała w ręce.
- Bo to jest dość daleko i nic jej się nie stanie, obiecuje. - spojrzałem w jej oczy, żeby wiedziała, że mówię prawdę.
- Wiem, że nic jej się nie stanie. - lekko się uśmiechała.
- Dobra idziemy. Kocham Cię. - Lily otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz.
- Do widzenia jeszcze raz. - powiedziałem szybko i wyszedłem zaraz za Lily, która już stała koło auta.
- Daleko to? - zajęła miejsce koło mnie.
- Tak trochę. - zapiąłem pas i włączyłem radio.
- Ugh... Już mi się nudzi. - jeszcze nie ruszyliśmy z miejsca, a ona już narzekała.
Po dwóch godzinach jazdy byliśmy na miejscu, jak widać impreza była bardzo duża, bo nawet nie miałbym gdzie zaparkować. Na szczęście ja miałem gdzie, wjechałem na posesje domu w którym przedtem mieszkałem. Ten dom nadal był nasz, więc spoko. Lily była zdziwiona, że tu wjeżdżam ale o dziwo nie zdawała pytań.
- Chodź kochanie. - chwyciłem Lily za rękę po czym ruszliśmy kierunku imprezy.
- Nawet w tych szpilkach jesteś ode mnie niższa. - znów się odezwałem, a później z mojego gardła wydobył się śmiech.
- Ej, to nie jest śmieszne! - walnęła mnie w ramie.
- Tak jest. - znów zacząłem się śmiać.
- To nie moja wina, że jestem niska. - fuknęła.
- Yhyy... - uśmiechnąłem się. Lubiłem ją denerwować i to bardzo.
- Zresztą to nie, ja nie jestem niska, to ty jesteś wysoki. - spojrzała się na mnie i puściła mi oczko.
- Niech Ci będzie. - zaśmiałem się i leciutko pocałowałem ją w czoło. Moim oczom zaczęło ukazywać się coraz więcej ludzi. Wiedziałem, że będzie dziś ciekawie.

Lily's POV.

Weszliśmy do domu. Mnóstwo ludzi witało się z Justin'em jak by był jakimś bogiem i przyglądali się mi z zaciekawieniem. Czułam się trochę dziwnie, bo nikogo tu nie znałam. I cholernie wkurzały mnie dziewczyny, które rozbierały wzrokiem mojego Justin'a, miałam ochotę zabić je wszystkie.
- Siema stary! - Justin krzyknął i pociągnął mnie w stronę wysokiego blondyna. Zapewnie to był Rayan o którym mi opowiadał.
- Cześć brat! - chłopakowi uśmiech nie schodził z twarzy, zresztą tak jak i Justin'owi. Wyglądali jak by nie wiedzieli się milion lat.
- To jest moja Lily. - uśmiechnął się dumnie.
- No cześć, nareszcie mam okazję Cię poznać, jestem Rayan. - uśmiechał się do mnie i podał mi rękę. Jednak się nie myliłam, to jest Rayan.
- Lily. - uścisnęłam jego dłoń.
- Myślałem, że przesadzasz z tym, że jest taka idealna. - skierował swoje słowa do Justin'a i puścił mu oczko.
- A jednak nie przesadzałem. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło. Czułam jak moje policzki zalewają się czerwienią.
- Justin! - jakaś dziewczyna krzyknęła i rzuciła się mu na szyje.
- Miley! Cholernie za Tobą tęskniłem! - objął ją ramionami i uniósł do góry, a ona pocałowała jego policzek. Kim jest ta laska? Robię się zazdrosna...
- Ty zapewne jesteś Lily, strasznie się ciesze, że przyjechałaś. Jestem Miley. - powiedziała gdy odsunęła się od Justin'a i mocno mnie przytuliła.
- Tak to ja. - uśmiechnęłam się i odwzajemniłam uścisk.
- Porywam Ci ją, a Ty pogadaj sobie z Rayan'em. - powiedziała do Justin'a.
- Co? - zapytałam zdezorientowana i pytającym wzrokiem spojrzałem na Justin'a, a on się uśmiechną i wzruszył ramionami.
- Chodź ze mną, opowiem Ci kilka fajnych rzeczy o Twoim chłopaku. - wzięła mnie pod rękę i pociągnęła za sobą w stronę basenu.
- Trochę dziwnie się tu czuje. - powiedziałam gdy usiadłyśmy na sofie przy basenie.
- Prawdopodobnie nikogo tu nie znasz, wiec nie dziwię Ci się... ale teraz znasz mnie, a ja znam wszystkich wiec teraz czuj się jakbyś Ty też znała wszystkich. - zaśmiała się. Lubiłam już tą dziewczynę, była szalona i wesoła.
- Jak długo znasz Justin'a? - zapytałam zaciekawiona.
- Chodzi Ci o to, jak się z nim przywitałam? Kochana też była bym zazdrosna na Twoim miejscu Justin jest cholernie seksowny, ale spokojnie, przyjaźnie się z nim już bardzo długo i zapewne Ci nic o mnie nie powiedział. Jak już zauważyłaś nie za bardzo lubi rozmawiać o sobie. - spojrzała się na mnie i upiła łyk piwa z butelki.
- O tak, z tym się zgodzę. Nie lubi mówić o sobie. - przytaknęłam dziewczynie.
- Więc co chcesz o nim wiedzieć? Wiem bardzo dużo i mogę Ci zdradzić kilka sekretów. - klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się łobuzerko.
- Wszystko! Wszystko chce wiedzieć. - zaśmiałam się.
- Okej, Więc... - wyglądała na bardzo zamyśloną.
Raz jak byliśmy na imprezę upił się bardzo i razem z Rayan'em odprowadzaliśmy go do domu, a jak idzie się do domu Justin'a jest staw i zalew z którego można skakać i... - zaśmiała się na wspomnienie z tego co jej się przypomniało, wyglądała na bardzo rozbawioną.
- No, mów dalej. - zachęciłam ją.
- No i założył się z Rayan'em o butelkę wódki ze skoczy z niego całkowicie nago. - zaczęła się śmiać.
- No nie gadaj, że to zrobił? - powiedziałam zdziwiona, ale byłam tez tym rozbawiona.
- Czekaj to jeszcze nie koniec. - wzięła głęboki oddech.
- Rayan go zaczął poduszczać, bo myślał, że tego nie zrobi, ale jak to Justin jak coś postanowi, że zrobi to to robi. Wdrapał się tam jakimś cudem i rozebrał się do naga, zaczął krzyczeć że on ma swag, że jest najlepszy i skoczył do lodowatej wody, bo to był już listopad, ale najlepsze jest dopiero przed nami. - położyła rękę na moim ramieniu i spojrzała na mnie.
- No mów! - powiedziałam rozbawiona.
- Gdy wychodził z tej wody podjechała policja i zaczęli nas dognić. My pijani zaczęliśmy uciekać. Justin nie miał jak zabrać swoich rzeczy z góry, więc całą drogę biegł zupełnie nagi. - zaczęła się głośno śmiać, a ja razem z nią.
- Mój Justin uciekał przed policją nago? - nie mogłam przestać się śmiać, aż łzy pojawiły się w moich oczach.
- Tak. I później Danielle się darła na niego o to i to też było zabawnie. - upiła kolejnego łyka ze swojego piwa.
- Danielle? - uśmiech z twarzy Miley znikł gdy powtórzyłam jej imię.
- Ummm... Tak, to nic... Nieważne... - zaczęła się jąkać w zakłopotaniu.
- Spoko wiem kim jest Danielle. - uspokoiłam ją.
- Wiesz? - jej oczy rozszerzyły się jak by nie wierzyła w to co powiedziałam.
- No tak. - wzruszyłam ramionami.
- Ale wiesz z kim jest czy wiesz wszystko? - teraz stała się bardzo poważna i cały czas była w szoku.
- Myślę, że wiem na tyle by powiedzieć, że nienawidzę tej suki. - syknęłam.
- Nie wierze, no po prostu nie wierze.. - pokręciła głową w niedowierzaniu.
- W co? - zapytałam zdziwiona.
- W to, że Ci o niej powiedział. On naprawdę musi Cię kochać, jeśli zdobył się na odwagę i Ci to powiedział. - popatrzyłam na mnie z uśmiechem.
- Mam nadzieje, że mnie kocha. - uśmiechnęłam się lekko.
- Lubie Cię! - położyła swoją rękę na mojej.
- Ja Ciebie też. - uśmiechnęłam się do niej.
- Cześć dziewczyny! - podszedł do nas całkiem przystojny brązowowłosy chłopak.
- Czego chcesz? - Miley syknęła i przeszyła go chamskim wzrokiem.
- Chciałem poznać twoją koleżankę, jest gorąca. - spojrzał się na mnie i puścił mi oczko. Wydawał się miły, ale po sposobie w jaki potraktowała go Miley musiał jest coś zrobić, wyglądała jak by zaraz miała go zabić. Ciekawe kto to był?

Justin's POV.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że jak Miley zabrała Lily to opowie jej dużo kompromitujący rzeczy o tobie. - zaśmiał się.
- Trudno. - wzruszyłem ramionami i upiłem łyk drinka.
- Stary Ty serio straciłeś dla niej głowę. - zaśmiał się.
- Wiem. - przyznałem mu prawdę. Tak totalnie straciłem do niej głowę.
- Mam nadzieję, że jest tego warta. - poklepał mnie po plecach.
- Jest. - powiedziałem pewnie.
- Co tam u Ciebie stary? I gdzie jest Twoja Demi? - zapytałem zaciekawiony przyjaciela.
- No u mnie jest zajebiście dobrze, a i Demi jest gdzieś z dziewczynami, nawet nie wiem gdzie. - wzruszył ramionami i się uśmiechnął. Naprawdę wyglądał na szczęśliwego.
- A u Ciebie? - łobuzersko się uśmiechnął do mnie.
- No u mnie też jest zajebiście dobrze. - zaśmiałem się.
- Zresztą jak widać. - dodałem.
- Musimy się napić. - podszedł do jakiś ludzi i wziął im wódkę ze stolika, dwa kubki i sok.
- No to nasze zdrowie. - przechyliłem kieliszek z wódką i przepiłem go niewielką ilością soku. To samo zrobił Rayan. Dawno nie piłem, ale jakoś ten kieliszek wszedł mi doskonale.
- Jeszcze jeden? Tak na drugą nóżkę. - zaśmiał się.
- No jasne. - polałem nam i powtórzyłem jeszcze raz wcześniejszą czynność.
- Justin! - podeszli do nas Luke i Nathan byli już trochę wstawieni.
- Cześć wam! - przywitałem się z nimi.
- Co tu robisz? Na jak długo przyjechałeś? Jesteś sam? - zaczął wypytywać mnie Luke.
- Przyjechałem na imprezę. Jutro jadę do domu i nie jestem sam. - uśmiechnąłem się do nich.
- Z kim jesteś? - zapytał zaciekawiony Nathan.
- Jestem z dziewczyną, ale teraz Miley ją porwała. - zaśmiałem się i zacząłem wzrokiem ich szukać.
- Dziewczyną? O tak chodźmy jej poszukać chce ją poznać. - powiedział Luke.
- Ja też! - dodał Nathan.
- Dobra no to chodźmy. - razem z Rayan'em Luke'm i Nathan'em poszliśmy szukać dziewczyn. Siedziały przy basenie. Jak zobaczyłem kto jest koło nich dostałem szału. Chciałem od razu go zabić. Przed oczami wiedziałem go trzymającego jego brudne łapy na mojej Lily.
- Stary spokojnie! - Rayan musiał zauważyć moja reakcje i złapał mnie za ramie, widział zapewnię, że miałem zamiar go znów pobić, bo moje pieści się zacisnęły tak jak i moja szczęka.
- Chodź do nich. - szybkim krokiem ruszyłem w ich stronę chłopaki byli cały czas za mną.
- Zbliż się jeszcze raz do niej a Cię zabije! - krzyknąłem i wymierzyłem cios w jego twarz.
_______________________________________________________

Jak myślicie kto to jest i dlaczego Justin, tak bardzo się wkurzył? 

Teraz trochę nie mam czasu na pisanie, bo głowę mam zajętą przygotowaniami do mojej osiemnastki efuibeuryfbuvkehjfvbhjdbvehjwbjrkfbejkrbkejwkdvwhje!!!!! a do tergo 6 marca zaczynam kurs na prawo jazdy. Mino tego wszystkiego postaram się pisać i dodawać rozdziały. I LOVE YOU ALL. <3

sobota, 15 lutego 2014

chapter 20.

Justin's POV.

- Daj mi ten telefon. - widziałem jak z jej twarzy znika uśmiech. Od razu wiedziałem, że coś jest nie tak. Wyrwałem jej z ręki telefon, bo musiałem się dowiedzieć co jest powodem jej straty humoru. Trzymałem w ręce jej małe, białe urządzenie elektryczne. Mój wzrok powędrował na rozświetlony ekran "Nasyłasz na mnie policje? Bardzo głupie posunięcie. Pożałujesz tego."
- Zabije go kurwa! - rzuciłem telefon na kanapę. Z każdą chwilą moja złość rosła we mnie jeszcze bardziej. Podniosłem się z kanapy ignorując zszokowanych rodziców Lily i ruszyłem w stronę drzwi.
- Justin! Stój! Oszalałeś!? Nie rób nic głupiego. - Lily zerwała się z kanapy i zaczęła biec za mną.
- Zostaw mnie. Tym razem mu nie odpuszczę. - wyrwałem się z jej uścisku i otworzyłem drzwi.
- Jadę z Tobą! - podszedł do nas pan Evans. Miał w ręku iPhone'a Lily. To było jasne, że przeczytał tą wiadomość, bo był tak samo zły jak ja.
- Co tu się dzieje? - z kuchni wyszła zaszokowana mama Lily.
- Przeczytaj. - mąż podał jej telefon. Odebrała go po czym spojrzała na wyświetlacz. Jej oczy natychmiast naszły łzy.
- Nie możesz pozwolić na to, żeby on Cię zastraszał! - powiedziała to chyba trochę zbyt głośno. Odniosłem wrażenie jak by miała pretensje do Lily za to, że ją prześladuje, ale przecież to nie jej wina, że ten koleś to psychol. Chyba i mamę Lily ta sytuacja już przerasta.
- A Ty co robisz? - skierowała te słowa na swojego męża.
- Jadę z Justin'em. - nawet na nią nie spojrzał. Był chyba za bardzo zajęty zakładaniem swoich butów.
- Nigdzie nie jedziecie! - odepchnęła reką męża w głąb domu. Chyba nie spodziewał się po niej takiego zachowania, bo jego oczy lekko się rozszerzyły. I muszę przyznać, że ta kobieta ma bardzo dużo siły, w przeciwieństwie do swojej córki.
- Ty też nigdzie nie jedziesz. - skierowała te słowa do mnie. W tym momencie zachowywała się jak moja mama. Podeszła do mnie i wzięła mnie za ramie prowadząc, w miejsce w którym stał pan Evans.
- Co wy do cholery robicie? Nie można robić takich rzeczy tak pochopnie. Chcieliście jechać tam i go pobić? - stanęła przed nami i tupała nogą.
- Nie jechaliśmy go zabić. - odezwał się pan Evans. Powiedział dokładnie to, co ja miałem na myśli.
- Justin? - uniosła swoją brew i skupiła wzrok na mnie.
- Słucham? - nie miałem pojęcia czego może ode mnie chcieć. Zapytałem grzecznie, nie chciałem byś dla niej niemiły mimo, że byłem strasznie wkurzony.
- A Ty co miałeś zamiar zrobić? - zmroziła mnie wzrokiem i zniecierpliwiona czekała na odpowiedzieć.
- Zabić go. - wzruszyłem ramionami i spuściłem głowę w dół. Naprawdę chciałem go zabić.
- Jesteście nienormalni! - ręce opadły jej wzdłuż ciała po czym głośno westchnęła.
- Natychmiast macie wrócić do salonu! - ta kobieta potrafi być przerażająca gdy jest zła. Jak widać pan Evans nie chciał się już z nią kłócić bo zaczął iść w stronę salonu.
- Justin! - Lily krzyknęła i zmroziła mnie wzrokiem. Może to głupie, ale posłuszne tak jak Sam poszedłem na nim do salonu. Ta dziewczyna ma nade mną władze. Jeszcze nigdy nie byłem tak posłuszny żadnej dziewczynie, ale może to dla tego, że jeszcze nigdy nikogo aż tak bardzo nie kochałem jak jej? To bardzo prawdopodobna wersja.
Resztę dnia spędziliśmy w przyjemnej atmosferze. Pomijając fakt, że pani Evans odprawiła nam długie kazanie, na temat naszego bezmyślnego zachowania. Zastanawiało mnie czy ona nie rozumie, że my jesteśmy facetami i najczęściej takie sprawy załatwiamy pięściami. Taka jest już nasza natura, ale jak widać, kobiety tego nie rozumieją. Zresztą... Wole, żeby one nie rozumiały jednego, bo jak by kazały nam zrozumieć całkowicie je, to zapewnię skończylibyśmy w psychiatryku. Kobiety są strasznie skomplikowane, ale my mężczyźni chyba właśnie to w nich kochamy. A to już jest poziom hard w szaleństwu, co nie?
- Będę u Ciebie jutro o 7:40 bądź gotowa. - objąłem ją rękami w talii i pocałowałem w czoło.
- Justin mam samochód, mogę sama pojechać do szkoły. - przerzuciła ciężar swojego ciała na jedną nogę i złożyła ręce na piersiach.
- Wiem, ale jednak wole przyjechać do Ciebie i Cię odwieść później. Wtedy wiem, że jesteś całkowicie bezpieczna. - spojrzałem w jej oczy. Naprawdę to jest lepsze rozwiązanie, niż sama miała by jeździć. Przecież to dla mnie czysta przyjemność.
- No dobra. - podeszła do mnie i założyła swoje ręce na moją szyję.
- Grzeczna dziewczynka. - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją namiętnie.
- Dobra idę już. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.

                                                                  ***

Lily's POV. 

- Cholerny budzik! - powiedziałam to sama do siebie. Przykryłam poduszką głowę i zaczęłam przeklinać jak bardzo nienawidzę poniedziałków! Wzięłam telefon do ręki, była godzina 7:00 zerwałam się szybko z łóżka i pobiegłam do łazienki. Przecież Justin ma dziś po mnie przyjechać, wiec nie mam dużo czasu. A zamiast wstać o 6:30 wstałam o 7:00 bo przestawiłam sobie nieświadomie budzik. Zdjęłam z siebie piżamę i rzuciłam ją na podłogę. Weszłam pod prysznic, letnia woda rozbudziła mnie już całkowicie. Po szybkim odświeżeniu się, umyłam zęby i zrobiłam lekki makijaż. Włosy związałam w niechlujnego koczka, ale teraz najgorsze... Stanęłam przed szafa i wypatrywałam zestawu ubrań, które były by odpowiednie na dzisiejszy dzień. Zajęło mi spory kawałek czasu zanim wjebałam zwykłą czarną bluzę z białym napisem "STOP!" i bordowe obcisłe rurki. Szybko się ubrałam i spojrzałam na zegarek była już 7:34 a z tego co już zdążyłam zauważyć Justin jest bardzo punktualny, więc miałam jedynie 6 minut, żeby zjeść śniadanie. Spakowałam pospiesznie wszystkie potrzebne mi książki na dziś i zbiegłam na dół. Do moich nozdrzy dotarł zapach sparzonych naleśników. Ale miło, kocham naleśniki.
- Cześć wam. - podeszłam do mamy i pocałowałam ją w policzek to samo zrobiłam tacie i usiadłam przy stole biorąc w rękę jednego naleśnika. Mama podała mi kubek z kakałkiem przez co mój uśmiech się jeszcze bardziej powiększył. Mama dokładnie wiedziała jak poprawić mi humor w poniedziałkowy poranek przed szkołą. W domu rozległ się dźwięk pukania do drzwi, to musiał być Justin. Upiłam, ze swojego kubka kilka łyków słodkiego napoju założyłam plecak na jedno ramie i byłam już chyba gotowa.
- To Justin, idę cześć. - pożegnałam się z rodzicami i wzięłam do ręki jeszcze jednego naleśnika po czym ruszyłam szybko w kierunku wyjścia.
- Cześć kochanie. - otworzyłam drzwi, a przed nimi stał Justin i miał do twarzy przyklejony idealny uśmiech. Czarna bluzka z jakiemuś kolorowy wzorkami, a do tego siwe rurki z krokiem i czarne suppr'y sprawiały, że wyglądał idealnie. Włosy miał wystylizowane tak jak zawsze, czyli grzywka postawiona do góry na żel. Ciekawe ile czasu spędza żeby je ułożyć?
- Cześć. - powtórzyłam z uśmiechem, a następnie pocałowałam chłopaka.
- Czekaj, już jestem gotowa tylko muszę założyć buty. - oderwałam się do niego i zaczęłam szukać swoich czarnych vans'ów które do mojego dzisiejszego ubrania będą pasowały idealnie. Włożyłam naleśnika którego nadal miałam w ręce do budzi i sięgnęłam po buty.
- Nie musisz się tak śpieszyć. - słyszałam jak powstrzymuje się do śmiechu. Tak prawdę wcale mu się nie dziwiłam, musiało dziwnie wyglądać, miałam naleśnika w ustach i kucałam. Boże o czym jak myślę... Jak zawsze wszystko sprowadzam do jednego, a może Justin wcale nie miał takiego samego skojarzenia co i ja? Dobra, zresztą nieważne....
- Dobra jestem gotowa. - wyjęłam naleśnika z buzi i stanęłam przed nim oznajmiając, że możemy jechać. Odsunął się trochę z przejścia tak, żebym mogą wyjść. Zamknęłam drzwi i minęłam go idąc do samochodu.
- Gdzie Ci się tak śpieszy? - krzyknął, żebym go usłyszała. Odwróciłam głowę w jego stronę, a on stał nadal stał pod moim drzwiami z rękami w kieszeniach.
- Do szkoły? - zapytałam retorycznie.
Nie odpowiedział już nic, a może nie słyszałam, bo siedziałam już w samochodzie. Jadłam naleśnika i patrzyłam na niego przez szybę jak idzie w moją stronę. Jak na poniedziałkowy ranek miał bardzo dobry humor, bo uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Jesteś szalona. - wszedł do samochodu i popatrzył na mnie z rozbawieniem. Zamiast powiedzieć mi coś miłego to on mówi, że jestem szalona. Tak, oto mój chłopak Justin Bieber.
- Chcesz gryza? - wyciągnęłam w jego stronę rękę z naleśnikiem i uroczo się uśmiechnęłam.
- Nie jadłem już. - pokręcił głową.
- Ale nie naleśniki. - wydęłam usta i pomachałam zachęcająco naleśnikiem przed jego twarzą.
- A właśnie, że naleśniki. Zjadłem osiem i uwierz mi, że nie dam rady zjeść jeszcze więcej. - zrobił smutną minkę i pocałował mnie w czoło.
- Osiem? Ale jak to? Przecież jesteś taki chudy. To nie fair! - fuknęłam i założyłam ręce na piersiach.
- Dlaczego nie fair? - skręcił w prawo i był skupiony na drodze.
- Bo jesz tyle, a jesteś taki chudy. Ja muszę się odchudzać. - dalej siedziałam i byłam lekko obrażona na cały świat.
- Odchudzać się? Serio kochanie? - odwrócił głowę w moją stronę i rozszerzył oczy.
- No tak. My dziewczyny wiecznie musimy się odchudzać, żeby wyglądać dobrze. I chodzić na siłownie.
- Ty przecież nie musisz.
- No może i nie muszę, ale chciałabym sobie wyrobić ładnie mięśnie na brzuchu, a zamiast ruszyć się i pójść na siłownie albo chociaż zacząć ćwiczyć w domu cały czas jem. A później zamiast wyrabiać sobie mięśnie będę musiała spalać tłuszcz. Wszystko przez to, że jestem zbyt leniwa. - zapomniałam o oddychaniu, bo po skończeniu swojego przemówienia wzięłam głęboki oddech.
- Jak chcesz to zabiorę Cię kiedyś ze mną na siłownie. - lekko uśmiechnął się pod nosem.
- O tak! Od dziś będziesz moją motywacją. - klasnęłam w dłonie, bo mój plan wydawał się być świetny.
- Ale Ty się wszystkimi strasznie podniecasz. - spojrzał na mnie przez ułamek sekundy, a później znów skupił wzrok na drodze.
- Nie prawda! - stanowczo zaprotestowałam.
- Ale czy ten plan nie jest genialny? - Justin nie powstrzymał się i wybuchł śmiechem. Wcale mu się nie dziwie, bo własnie zaprzeczyłam sama sobie.
- Oj, kochanie. - położył rękę na moim udzie i lekko je poklepał.
O nie, właśnie ujrzałam szkołę... Nie chce mi się tam siedzieć, ale wiem, że muszę. Jessy znów dziś nie będzie, bo jeszcze do końca nie wyzdrowiała i przez większość lekcji będę musiała siedzieć sama albo może Justin się do mnie przesiądzie? Ten pomysł wydawał się bardzo dobry.
- Chodź. - Justin otworzył przede mną drzwi i wyciągnął rękę w moją stronę. Byłam tak zajęta myślami, że zapomniałam wysiąść. Szybko chwyciłam rękę Justin'a i poszliśmy w stronę wejścia do szkoły. Nieraz powinnam więcej myśleć o tym, co się dzieje teraz niż myśleć o tym co może być.
- Wszyscy się na nas patrzą. - przysunęłam się bliżej Justin'a i szepnęłam mu to do ucha, ale to chyba zrozumiałe jedna z najpopularniejszych dziewczyn i obiekt westchnień połowy lasek w tej szkole są razem. Wcale się nie dziwnie, że ludzie tak reagują gdy wiedzą nas idących za ręce. Musze przyznać, ze to bardzo śmieszy widok.
- I dobrze, niech się patrzą i nam zazdroszczą. - pocałował mnie w usta nie przejmując się jeszcze bardziej zaszokowanymi nastolatkami, którzy nam się przyglądali.
- No to teraz przez kilka kolejnych dni będą mieli o czym gadać. - zaczęłam się śmiać.
- Dostarczamy im rozrywki. - wzruszył ramionami i się uśmiechnął.
Doszliśmy pod sale biologiczną. Poniedziałkowy poranek zaczynamy biologią. Porażka, ale na tej lekcji siedzę z Justin'em więc nie jest aż tak źle. Tak naprawdę przez ten cały czas kochałam chodzić na biologię, bo wtedy miałam z nim jakiś kontakt. A nawet nie chodziło mi o rozmowę tylko przebywanie w jego obecności i pomyśleć, że teraz jest mój. To jest aż nieprawdopodobne.
Weszliśmy do klasy i zajęliśmy nasze stale miejsca.
- Nie chce mi się tu siedzieć. - skrzywiłam się gdy zobaczyłam nauczycielkę. Nienawidzę jej.
- Dzień dobry. - powiedziała zwracając się do nas wszystkich. Jej głos doprowadza mnie do szału.
- Damy rade. - pocałował mnie w policzek.
- Mam nadzieje. - założyłam swoje nogi na nogi Justin'a, tak że jedna wisiała mi pomiędzy jego, a druga leżała na nich.
- Niech ona już skończy pierdolić. - Justin położył się na ławce i wydał z siebie jęk niezadowolenia.
- Mieliśmy dać rade, a to dopiero pierwsza lekcja. - cicho się zaśmiałam.
- Wiem... Ale jej się nie da słuchać. - lekko się skrzywił.
- Ja też już nie mogę. Ale zostało jakieś 3 min do końca lekcji. - starłam się go pocieszyć.
- O jak dobrze. - na jego twarzy pojawił się uśmiech. Kochałam jego uśmiech i kochałam jak się uśmiechała.
Usłyszałam dzwonek. Cudownie. Wszyscy szybko zerwaliśmy się do wyjścia. Justin wziął minie za rękę i ruszyliśmy na korytarz.
- Policja jest w szkole! - przykuły moją uwagę słowa jakiejś przypadkowej dziewczyny. Wszyscy zaczęli iść w jednym kierunku.
- Idziemy zobaczyć co się dzieje? - zaproponował Justin.
- Tak, chodźmy. - szliśmy za resztą by zobaczyć co się stało. Jednak to był zły pomysł. Gdy zobaczyłam co się dzieje chciałam od razu uciec. Justin stanął za mną i objął mnie rękami w pasie, patrzą na przedstawienie przed nami.
Policjanci zakuli George'a w kajdanki i wyprowadzali go ze szkoły.
- Ty dziwko! - skierował te słowa do mnie. Patrzył mi głęboko w oczy. Czułam jak moje ciało przeszywają ciarki. Wszyscy ludzie zaczęli mi się przyglądać, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Zamknij kurwa mordę! - Justin krzyknął do niego. George już nic nie powiedział, tylko posłusznie zakuty w kajdanki wsiadł do radiowozu.
- Nie chce tu być. - odwróciłam się w jego stronę.
- Chodź. - złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić ku wyjściu.
- Gdzie idziemy? - zapytałam zdezorientowana.
- Do domku na plaży. - odparł. Doszliśmy do auta, Justin odblokował je, a ja szybko zajęłam miejsce po stronie pasażera.
- Musze zapalić. - wcześniej nie zauważyłam, że ręce mi drżały. Dopiero gdy szukałam papierosów w plecaku to zauważyłam.
- Ja też. - odpalił samochód i ruszył przed siebie. Podałam mu papierosa i zapalniczkę.
- Teraz już nasz związek nie będzie główną atrakcją. - zażartował. Zapewne chciał rozładować te emocje i nie powiem, że nie ale udało mu się to.
- No, a już miałam nadzieje. - zrobiłam smutą minkę i chwile po tym wybuchłam śmiechem.
Szybko zleciał mi czas, podróży. Nim się obejrzałam zobaczyłam znów plaże. Tu jest naprawdę idealnie.
- Chodź. - Justin złapał mnie za rękę i prowadził w stronę swojego małego królestwa. Byłam tu tylko raz, a już pokochałam to miejcie.
W środku nic się nie zmieniło. Było dokładnie tak samo, jak to zostawiliśmy. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor.
- Myślisz, że go zamkną? - zapytałam Justin'a gdy usiał przy mnie.
- Nie wiem, ale mam nadzieje, że tak. - wzruszył ramionami.
- Ale przecież mają powody, żeby go zamknąć.
- Tak wiem, ale wiesz jak to jest z nimi. Zawsze George może zapłacić kaucję i go wypuszczą. - smutno na mnie spojrzał.
- Masz racje. Dobra nie chce dłużej o tym myśleć. - szybko powiedziałem i przekręciłam się w stronę Justin'a.
Chciałam zacząć inny temat, ale w pomieszczeniu rozległ się dźwięk telefonu Justin'a, szybko wstał i poszedł do kurtki, którą powiesił na krześle i wyjął z niej telefon.

Justin's POV.

- Cześć stary. - w słuchawce rozległ się głos mojego przyjaciela.
- Siema Rayan. Co tam? - zapytałem zaciekawiony.
- Słuchaj jest impreza w piątek, wpadasz? Będzie zajebiście. - powiedział podniecony. Naprawdę musiała się zapowiadać zajebista impreza jak Rayan był nią podniecony.
- Yyy, myślę, że tak. - powiedziałem niepewnie, bo nie wiem co na to wszystko powie Lily, a przecież bez niej na żadną imprezę nie pójdę.
- Ale zajebiście nareszcie poznam Twoją Lily. - mogłem sobie wyobrazić uśmiech na jego twarzy.
- No mam nadzieje, że poznasz. - uśmiechnąłem się.
- Dobra stary, będę jeszcze dzwonił i powiem Ci gdzie jest ta impreza i o której. Nara. - jak zwykle miło się ze mną pożegnał. Czujecie ten sarkazm?
- No cześć. - powiedziałem szybko i się rozłączyłem. Poszedłem po picie do kuchni i wróciłem do Lily, była lekko zaskoczona i zapewne chciała się dowiedzieć kto dzwonił.
- Kto dzwonił? - na twarzy Lily wymalowało się zaciekawienie. Wiedziałem, że to zrobi. Lubi wszystko wiedzieć.
- Rayan mój przyjaciel. I zaprasza nas na imprezę w piątek. Idziemy? - zapytałem z nadzieją, że się zgodzi.
- Nas? - założyła ręce na klatce piersiowej i poprawiła się na miejscu w którym siedziała.
- No tak. - wzruszyłem ramionami.
- Ale jak to nas?
- Lily to mój przyjaciel, on wie, że jesteśmy razem.
- Nigdy mi o nim nie mówiłeś. - zmroziła minie wzrokiem.
- Jakoś nie było okazji. Rayan to mój przyjaciel, znam go praktycznie od urodzenia. Z nim zawsze byłem najbliżej to z nim melanżowałem i z nim przeżywałem porażki życiowe. On nigdy mnie nie zawiódł. - w ogromnym skrócie powiedziałem Lily kim jest dla mnie Rayan.

                                                           *wspomnienie*

- Co on kurwa zrobił? - powiedział z wkurwieniem.
- Przeleciał moją Danielle. - powiedziałem wkurzony, ale miałem też łzy w oczach.
- Zabije go kurwa! - wstał z fotela i poszedł po kluczyki od samochodu.
- Daj spokój stary, już go załatwiłem. - usiadłem na sofie.
- I chuj mnie obchodzi co z nim zrobiłeś. Teraz moja kolej!
- Siadaj kurwa i nie pierdol! Bo wkurwisz mnie teraz jeszcze i Ty. - popchnąłem go, a Rayan opadł na kanapę.
- Nie mogę uwierzyć, że się z nim zadawaliśmy i jeszcze udawał takiego zajebiście dobrego kolegę. Jebać go. - zacisnął pięści.
- Jebać go i jebać ją. - dodał.
- Wiesz co w tym wszystkim jest najgorsze? To, że ja mu ufałem, a ją kocham. Tak kocham nadal tą dziwkę. - pojedyncza łza spływała z mojego oka. 
Rayan nie mówiąc nic, wstał i podszedł do barku. Gdy wrócił miał ze sobą butelkę wódki. Postawił ją przede mną.
- Nie zasługiwała na Ciebie. A teraz się napijmy. - odkręcił butelkę i nachylił ją do kieliszków, od razu wypiłem go, nawet nie przepijając. Potrzebowałem tego.. Potrzebowałem się odstresować i przez chwile nie myśleć o tym wszystkim.
- Jeszcze dostanie ode mnie w ryj i mówię poważnie, a Danielle też dostanie kare, nie mam zamiaru jej uderzyć, ale inaczej się na niej zemszczę. - polał kolejnego kieliszka tego gorzkiego trunku, który w tym momencie smakował mi jak by nie było nic lepszego na tym świecie.
- Dzięki stary. - spojrzałem na przyjaciela.
- Dziękujesz mi? Pojebało cię? Właśnie od tego tu jestem. Wyciągnę Cię z tego gówna, nie pozwolę żeby jakaś laska Cię zniszczyła. - poklepał mnie po ramieniu.
- Czuje się teraz jak by ktoś wyrwał mi część serca. - złapałem się za głowę i oparłem swoje łokcie na kolanach i patrząc się na podłogę.
- Nie wiem jak to jest przeżyć takie coś, ale wiem jak to jest rozstawać się z osobą, która się kocha. To kurewsko boli, ale razem damy sobie rade. - po raz kolejny poklepał mnie po ramieniu.
Więcej nie pamiętam nic z naszych rozmów i z tego co robiliśmy, bo urwał mi się film.

                                                                 ***

Tak to on był ze mną w tym całym gównie i to on pomógł mi przez to wszystko przejść. Za to będę wdzięczny mu do końca życia. Chwile się zawiesiłem gdy przypominały mi się, sytuacje związane z Rayan'em kiedy mi pomagał, krył mi dupę i wiele innych spraw, które dla mnie zrobił.
- Justin. Justin! - walnęła mnie ręką w ramie.
- Co? - zapytałem zdziwiony i wróciłem do rzeczywistości.
- Zawiesiłeś się na chwile. - patrzyła na mnie rozbawiona.
- Nie prawda. - zaprotestowałem stanowczo.
- Prawda! - podeszła do mnie i uwiesiła mi się na szyi.
- Mój Justin się zawiesił i nie chce się do tego przyznać. - zaśmiała się i namiętnie mnie pocałowała. Nie chciałem już się odzywać, jej pocałunki są tak idealne, że grzechem jest je przerywać. Wplotła palce w moje włosy, a ja zacząłem unosić jej koszulkę do góry. Cicho jęknęła w moje usta, a ja się zaśmiałem.
- Kocham Cię całować. - cicho szepnęła i zaczęła całować moją szyje.
- Kochanie musisz przestać jeśli nie chcesz, żebym się podniecił. Bo później będziesz musiała coś na to zaradzić. - łobuzersko się uśmiechnąłem. Jej pocałunki sprawiały mi niesamowitą przyjemność, a nie chciałbym robić czegoś, czego ona by nie chciała.
- A kto powiedział, że nie chce? - zaśmiałem się a ona znów zaczęła mnie całować.
- Tak? - zapytałem trochę zdziwiony.
- Tak. - odpowiedziała pewna siebie. Nie mówiąc nic wziąłem ją na ręce i zacząłem prowadzić w stronę mojej małej sypialni. Nogą otworzyłem drzwi i tak samo je zamknąłem. Jak zawsze było tu ciemno, bo rolety były zasłonięte. Delikatnie położyłem ją na łóżku i zdjąłem swoja koszulkę rzucając ją w gołąb pokoju. Jej dłonie dotykały mojego torsu. Lily usiadła na łóżku i również zdjęcia swoja bluzkę. Wyglądała niesamowicie. Nachyliłem się nad nią i zacząłem składać mokre pocałunki na jej brzuchu i pomiędzy jej piesiami. Rękami powoli zjechałem do rozpięcia jej spodni, rozpiąłem jej guzik, a ona podniosła swoje biodra, żebym mógł je łatwo zdjąć. Chwile po tym Lily była w samej bieliźnie i wyglądała lepiej niż idealnie. Moje wybrzuszenie w spodnich zaczynało rosnąć. Składałem  pocałunki na jej szyi i zjeżdżałem cały czas w dół, aż dotarłem do jej majtek. Zębami zahaczyłem o ich gumkę i zacząłem je ściągać. Podobało mi się, że Lily w ogóle nie była skrępowana, a właściwe to miałem wrażenie, że ciało prosi o więcej, wiec postanowiłem jej to dać. Przejechałem językiem po jej łechtaczce, a ona wygięła plecy w łuk. Pchnęła biodrami w moją stronę jak by chciała więcej. Zacząłem ssać i lizać jej kobiecość, a ona słodko jęczała. Nie przestając w dawaniu jej przyjemności, włożyłem w nią jednego palca i delikatne nim poruszałem, z jej gardła wydobył się cichy jęk. Wsadziłem jeszcze jednego palca i znów zacząłem wsadzać i wyjmować. Zacząłem unosić się ku górze, aż dotarłem do jej ust. Pocałowałem ją najbardziej namiętnie jak tylko umiałem. Jej ręce zjechały do rozpięcia moich spodni, szybko uporała się ze zdjęciem ich, a między czasie zdjęła swój stanik i teraz była całkowicie naga i tylko moja.
- Jesteś taka idealna. - wyszeptałem wprost do jej ucha.
- Kocham cię. - szepnęła i złączyła nasze usta w pocałunku.
- Ja Ciebie też, nawet nie wiesz jak bardzo. - odpowiedziałem w między czasie.
- Pokaż mi. Pokaż mi Justin jak bardzo mnie kochasz. - mruknęła. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Tak właśnie miałem zamiar zrobić. Mam zamiar pokazać jej jak bardzo ją kocham. Z szafki koło łóżka wyciągnąłem prezerwatywę i szybko ją założyłem. Nachyliłem się nad nią umieszczając główkę penisa przy jej wejściu i pocałowałem jej soczyste różowe usta. Powoli i delikatnie wszedłem w nią, a ona wydała z siebie cichy jęk. Zatrzymałem się w niej, żeby mogła przyzwyczaić się do mojej wielkości, nie chciałem jej przecież skrzywdzić.
- Wszytko ok? - musiałem mieć pewność, że czuje się dobrze.
- Nigdy nie było lepiej. - uśmiechała się i patrzyła prosto w moje oczy. Zniżyłem głowę i umieściłem ją w zagłębieniu jej szyi i lekko zacząłem się w niej poruszać.
- Justin. - jęknęła moje imię, wygięła plecy w łuk i zaczęła poruszać biodrami. Widziałem, że sprawiało jej to cholerną przyjemność, wiec moje ruchy stały się coraz bardziej intensywniejsze i szybsze. Namiętnie mnie całowała i wplotła palce w moje włosy lekko za nie pociągając. Była coraz bliżej orgazmu, jej jęki były coraz głośniejsze, a jej biodra idealne dorównywały moim ruchom. Wbiła paznokcie w moje plecy i oplotła mnie nogami w pasie.
- O kurwa. - syknąłem kiedy byłem coraz bliżej.
- Szybciej. - zacząłem się jeszcze szybciej w niej poruszać tak jak tego chciała. Chwile po tym jej ścianki zacisnęły się wokół mojego penisa co sprawiło, że ja też doszedłem. Jej oddech stał się nierówny, a serce biło jej tak głośno, że je słyszałem. Kropla potu zwisała na czubku mojego nosa, byłem wykończony. Opadłem na nią, po czym delikatnie musnąłem jej usta. Czułem się teraz bardzo dobrze.
_____________________________________________________________

co sadzicie o tym rozdziale???

cieszę się, że wróciłaś @adventure_32 <3

sobota, 8 lutego 2014

chapter 19.

Lily's POV.

- Jak to kurwa dom jest otwarty? - stanął naprzeciwko mnie. Na jego twarzy malowało się zdziwienie i lekki niepokój.
- No nie wiem. - nerwowo przygryzłam wnętrze polika i wyrzuciłam ręce go góry, które z bezsilności za chwile opadły mi wzdłuż ciała. Naprawdę nie wiedziałam jakim cudem dom jest otwarty, przecież zamykałam go na sto procent!
- Może go nie zamknęłaś? - przejechał ręką po włosach. Widać było, że starał się znaleźć racjonale wyjaśnienie tej sytuacji, ale nie wychodziło mu to za dobrze.
- Na pewno go zamknęłam! - nerwowo warknęłam.
- Chodź. - chwycił mnie za rękę i odważnie wszedł do domu. Zapaliłam światło, a Justin poszedł do kuchni by szukać śladów kogoś obecności w moim domu.
- Lily? - kobiecy głos przerwał ciesze, która była strasznie napięta i niekomfortowa. To był głos mojej mamy. Ale jak to jest w domu? Przecież mieli wrócić w poniedziałek, a jest sobota.
- Tak to ja. - Justin podszedł do mnie i pocałował w czoło. Widać było, że poczuł ulgę. Nie ukrywam ale myślałam, że to George włamał mi się do domu.
- Jesteśmy w salonie. Chodź tu szybko dziecko! - głos mamy był roztrzęsiony. Musiało stać się coś poważnego. Ale nie wiedziałam co. Bałam się. Ruszyłam w stronę salonu, a Justin szedł krok za mną.
- Dzień dobry. - Justin grzecznie się przywitał i podszedł do mojego taty podać mu dłoń.
- Dzień dobry. - opowiedzieli równo. A tata uścisnął dłoń mojego chłopaka.
- Co to jest? - mama trzymała w reku zdjęcia te które wysłał mi George. Oczy zeszły mi złami. Nie chciałam, żeby o tym wiedziała. Jak mogłam byś taka bezmyślna i zostawić je rozsypane na podłodze i wyjść sobie z domu?
- Yyy.... - Justin podszedł do mnie. Złamał mnie lekko za głowę i przycisnął do swojej klatki piersiowej.
- Jest dobrze kochanie, musieli się przecież o tym dowiedzieć. - starał się mnie uspokoić, ale wiać było, że jest tak samo zdenerwowany jak ja.
- Lily do cholery co to jest?! Kto to Ci zrobił?! - mama wstała ze swojego miejsca, a łzy spływały jej po policzkach.
- Odpowiedz! - krzyknęła.
Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa. Słychać było tylko mój szloch, a mamy słowa odbiły się echem w moich uszach. Tata siedział i trzymał się za głowę. W jego oczach również było widać łzy.
- Powinnaś im powiedzieć. Dasz rade czy ja mam to zrobić? - nie wiem co bym zrobiła gdyby nie Justin. Naprawdę jego obecność sprawiła, że chociaż myślałam racjonalnie. Ale nie mogłam tego powiedzieć sama.
Wiem, że nie powinnam, bo to nie moja wina.. Ale wstydziłam się. Wstydziłam się tego, że on mi to zrobił. Brzydziłam się sobą, gdy sobie to wszystko uświadamiałam.
- Nie dam rady. - wtuliłam się w niego, a mój płacz stał się jeszcze bardziej głośny. Nie mogłam tego opanować.
- Justin wiec powiesz mi co to do cholery jest!? - mama skierowała te słowa w stronę mojego chłopaka i wzięła zdjęcia wymachując nimi przed oczami Justin'a.
- Mogę? - patrzył się ma mnie czekając na pozwolenie. Lekko przytaknęłam głowa i czekałam, aż zacznie mówić. Chciałam mieć to jak najszybciej za sobą. Ale bardzo bałam się reakcji moich rodziców.
- A więc... Chłopak z naszej szkoły na obsesje na punkcie Lily i ją prześladuje. Raz jak była na imprezie podał jej jakieś narkotyki i zabrał ją do siebie. A później zrobił jej to. - w pewnym momencie głos Justin'a się złamał, a pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Nawet nie wiedziałam, że on tez aż tak bardzo przeżywa tą cała sprawę.
- Córciu. - mama otworzyła przede mną swoje ramiona. Szybko oderwałam się od Justin'a i przytuliłam się do mamy. W pokoju zapadła znów cisza jedynie co było słychać, to nasz płacz.
- Jak on się kurwa nazywa? Zabije tego skurwiela! - ciesze przerwał tata. Był strasznie wkurzony. Bałam się tego co może teraz zrobić. Wstał z kanapy i zaczął chodzić po pomieszczaniu. W pewnym momencie wciął flakon z kwiatami i rzucił go przed siebie. Szklane naczynie uderzyło w ścianę rozbijając się na tysiące kawałków, a kwiaty połamały się i teraz były porozrzucane po całym pokoju.
- Tato uspokój się.. Proszę Cię. - podeszłam do niego kładąc mu dłoń na ramieniu. Starałam się go trochę uspokoić. Naprawdę nie potrzebowałam tego, żeby wpadł w jeszcze większy szał.
- Jak ma się opanować, jak jakiś skurwiel zgwałcił moją córkę?! - zabolało.. Jeszcze nikt nigdy nie nazwał tego gwałtem. Ale taka była prawda. Czuje się teraz jak bezużyteczne gówno.
- Mogę Panu pomóc go zabić, gdyby Lily mnie dziś mnie powstrzymała już był by martwy. - Justin był tak samo wkurzony jak mój taka.
- Jak to? - tata stanął w miejscu i przyglądał się Justin'owi z zaciekawieniem.
- Dopadłem go dziś i lekko go zmasakrowałem. No może nie lekko. Bardzo go zmasakrowałem. Ale ludzie byli w pobliżu i Lily powstrzymała mnie przez zabiciem go. Ale jak Boga kocham w tamtym momencie byłem zdolny go zabić. - ręce Justin'a zacisnęły się w pięści. Wszyscy na niego patrzyliśmy, a on wyglądał jak by był gotowy znów dopaść George.
- Musimy iść z tym na policje. - odezwała się mama i zaczęła wszystkie zdjęcia układać w kupkę tak, żeby było je łatwo przemieścić.
- Tak, musimy. - Justin lekko przytaknął.
- Co? Nie jak nie chce iść z tym na policje. Nie chce opowiadać obcym ludziom tej całej historii. Wstydzę się. - zakryłam twarz rękami i znów się rozpłakałam.
- Obiecałaś mi, że pójdziemy z tym na policje. Musimy tam iść. A Ty nie masz się czego wstydzić, bo to nie jest Twoja wina, że coś takiego Cię spotkało. - swoje ręce położył na moich i zdjął mi je z twarzy. Zmusił mnie, żebym na niego spojrzała.
- Okej, pójdziemy. Ale proszę nie dziś. Chce iść spać nie mam siły już o tym myśleć. - uległam mu. Wiedziałam, że i tak nie da mi spokoju. Zresztą rodzicie tez by mi nie dali. Muszę dać rade i muszę to przecież złości. Tylko dzięki temu ten koszmar się skończy.
- Dobrze, to ja jadę do domu. Jak będziesz czegoś potrzebowała to dzwoń kiedy chcesz przyjadę od razu. Obiecuje. - patrzył się na mnie, a z karmelowych oczu biła czysta szczerość. Pocałował mnie lekko w czoło. Uwielbiałam jak to robił. Ciesze się, że mam teraz na kim polecać. To znaczy zawsze miałam na kim polecać, bo moją przyjaciółką przecież jest Jessy, ale Jessy nie jest w stanie sprawić, że poczuje się tak bezpiecznie jak z Justin'em.
- Proszę nie jedź. Nie zostawiaj mnie samej. Nie teraz. - chłopak stanął i patrzył się na mnie przepraszającym wzrokiem. Wiedział, że nie może zostać bo moi rodzice są w domu.
Mama z tatą patrzyli, a to na niego, a to na mnie. Wiem nic mi nie groziło, bo rodzice byli w domu. Ale jak Justin jest przy mnie czuje się jeszcze bardziej bezpieczna.
- Myślę, że powinieneś zostać. - odezwała się moja mama. Wzrok wszystkich tu obecnych powędrował na nią. Tego bym się nie spodziewała. Ale byłam jej za to wdzięczna. Justin był zdziwiony jej słowami. Zresztą jak wszyscy. Ale widać było, że się ucieszył, bo kąciki jego ust lekko się uniosły.
- No to wychodzi na to, że zostaje. - klasną w dłonie i popatrzył się na mnie wzrokiem "chodź do mnie i mnie pocałuj" i tak postanowiłam zrobić. Podeszłam do niego i pocałowałam delikatnie jego usta nie znieważając na zdziwionych rodziców.
- To wy jesteście razem? - odezwał się zdezorientowany tata. No przecież jasne skąd mogli by w ogóle wiedzieć, że jestem z Justin'em? Przecież nawet nie miałam jak im tego powiedzieć.
- No tak. - spuściłam głowę w dół. Takie stacje były bardzo żenujące.
- Teraz jest już wszystko jasne. - mama zaplotła ręce na klatce piersiowej i przygląda się nam.
- Co jest jasne? - o co je chodzi? Co może być jasne? Przecież tu nic nie jest jasne.
- Dlaczego się tak zachowywaliście jak był wtedy u nas z Pattie. - odezwał się sama i podeszła do taty.
- Jak się niby zachowywaliśmy? - zapytałam zdezorientowana.
- Widziałam jak na niego patrzyłaś i sposób w jaki denerwowałaś się w jego obecności od razu mówił mi, że tak nie reaguje się na zwykłego kolegę z klasy. A on jak Cie zobaczył, to wyglądał jak by chciał swoim ciałem ochronić Cię od całego zła na taj ziemi. I nie uwierzyłam wam w to, że poznaliście się w szkole. - czułam jak moje policzki się czerwienią. Czy ona zawsze musi wyjeżdżać z takimi tekstami? Ale moja mama jest bardzo mądra i spostrzegawcza to trzeba jej przyznać.
- Idziemy! - chwyciłam Justin'a za rękę i prowadziłam go w stronę schodów. Nie chciałam, żeby mama powiedziała jeszcze coś nieodpowiedniego. Wiec wolałam już pójść. Usłyszałam jej śmiech i Justin też zachichotał pod nosem. Z jednej strony to dobrze, że takie coś powiedziała, bo rozładowała napięcie związane z tymi zdjęciami. Nie było dzięki temu takiej grobowej atmosfery i mój mózg mógł zacząć myśleć teraz o czym innym, a nie tylko o sprawie z tym skurwielem i policji.
- Dobranoc. - krzynka jeszcze tak żebyśmy ją mogli usłyszeć.
Weszliśmy do mojego pokoju, a Justin pierwsze co zrobił, to rzucił się na łóżko. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej swoją piżamę. Nogą zamknęłam szafę i ruszyłam w stronę łazienki.
- Gdzie idziesz? - spojrzał na mnie i podniósł się na łózko opierając się na łokciach.
- Przebrać się? - odpowiedziałam retorycznie.
- Zdecydowanie wolałbym jakbyś to zrobiła tu. - uśmiechnął się łobuzersko i puścił mi oczko. Olałam jego słowa i weszłam do łazienki. Szybko wskoczyłam pod prysznic, zajął mi on jakieś tylko 5 minut. Wytarłam mokre ciało białym ręcznikiem i wskoczyłam w swoją mało sexowną piżamkę. Umyłam zęby, rozpuściłam włosy i wyszłam do pokoju.
- Już jestem.
- Idziemy spać?
- No tak. - Justin wstał z łóżka i zaczął się rozbierać i chyba zrobiło mi się mokro, gdy zdjął koszule. Jego ciało było idealnie wyrzeźbione, a jego tatuaże sprawiały, że był jeszcze bardziej sexowny. Rozpiął pasek od spodni, a ja już nie mogłam się doczekać aż je zdejmie. Jego spodnie opadły mu do kostek i wyszedł z nich. Położył się na łóżku, podniósł kołdrę i czekał aż pod nią wejdę.
- No co? - patrzył na mnie jak mierzyłam jego prawie nagie ciało wzrokiem.
- Zawsze śpię w bokserkach. Przeszkadza Ci to? - spojrzał się na siebie, a później znów na mnie.
- W prost przeciwnie. - położyłam się koło niego i wtuliłam się w jego klatę zaciągając się jego idealnym zapachem.
Justin leżał na plecach, a ja na boku. Głowę miałam położoną na jego klacie i prawą rękę zaplotłam za jego szyją tak, żebym mogła bawić się jego włosami. Chłopak obgiął mnie w pasie i leżeliśmy nie odzywając się do siebie. To była przyjemna cisza. Chciałem zacząć myśleć o czymś przyjemnym, ale niesyty jedyną myślą w mojej głowę było jutrzejsze pójście na policje. Jestem ciekawa jak to będzie, gdy już tak pójdę. Naprawdę nie chce mówić o tym obcym ludziom.. I boje się, że George będzie chciał się na mnie mścić. Ale to też jest jedyna ucieczka przed nim. A nie mogę przewidzieć konsekwencji tego co się stanie.
- Kocham Cię. - moje rozmyślania przerwał głos chłopaka.
- Ja Ciebie też. - kocham go. Naprawdę cholernie go kocham. Podniosłam się trochę do góry, żeby mogła dostać się go jego ust. Złączyłam nasze wargi w namiętnym pocałunku. To było wspaniale leżeć sobie w łóżku z osobą która kochasz i całować się z nią. To była jak scena z jakiegoś filmu. Podobał mi się ten film.

Justin's POV.

Lily pocałowała mnie, robiła to naprawdę cholernie dobrze. Nie chciałem tego kończyć, ale wiedziałem, że jak zaraz nie przestaniemy to nie powstrzymam się. Wiecie co mam na myśli. Jeszcze Lily nie ułatwiała mi tego, bo usiadła na mnie okrakiem i zaczęła całować moją szyje. Włożyłem ręce pod jej bluzkę i powoli jechałem nią do góry. Podobało jej się to. Lekko pchnęła biodra do przodu, przejeżdżając swoją kobiecością po moim członku. Ludzie co ta kobieta ze mną robi. Ona doprowadza mnie do szaleństwa.
- Twoi rodzice są w domu. - niechętnie musiałem to przyznać.
- Ugh... Wiem. Ale będę cicho, obiecuje. - zrobiła smutną minkę i zaczęła mnie znów całować.
- Kochanie dopiero co powiedzieliśmy im, że jesteśmy razem. I twój tata dziś mnie poznał. Nie chciał bym, żeby wparował tu ze strzelbą i zabił mnie za dobranie się jego córce do majtek. - powiedziałem to z lekkim humorem. Ale nawet nie wiedzie jaki byłem już podniecony. Ale rodzice w domu i sex to nie jest dobre połączenie. To był by totalny hardcor, a ja dziś nie miałem ochoty a hardcorowe akcje.
- Masz racje. Tata by Cię zabił. Odpuszczę dla twojego dobra. - sexownie ze mnie zeszła. Chyba miała jeszcze nadzieje, że zmienię zdanie.
- Grzeczna dziewczynka. - klepnąłem ją w jej sexowny tyłek i przytuliłem do siebie.
- Potrzebujecie czegoś? - drzwi od pokoju odtworzył się, a do pomieszczenia weszła mama Lily ubrana z szlafrok. Była już przygotowana do snu.
- Serio mamo!? - Lily odwróciła się jej stronę i jak zgaduje zmroziła ją wzrokiem.
- No co? Chciałam zobaczyć co robicie. - wzruszyła ramionami jak by nic złego się nie stało i wyszła figlarnie gasząc za sobą światło. Raczej nic złego się nie stało. Ale sam fakt, że weszła do pokoju. Gdyby weszła tu jakieś 5 minut temu, to już był bym w drodze do swojego domu, albo byłbym martwy.
- Nie spodziewałam się, że wejdzie do pokoju. - patrzyła na mnie zdezorientowana.
- Sex i rodzicie w jednym domu to złe połączanie, mówiłem Ci. - schowałem głowę w jej syi i cicho się zaśmiałem.
- Miałeś racje. - przyszła mi to niechętnie.
- Zawsze mam racje. - uśmiechnąłem się. Lily starała się być poważna, ale jak zobaczyła mój głupkowaty uśmiech nie mogła powstrzymać się od zaśmiania się. Kochałem gdy się śmiała, wtedy wyglądała pięknie.
- Idź kochanie spać, to był bardzo długi dzień. Potrzebujesz odpoczynku. - przytuliłem ją do siebie, tak żeby było jej wygodnie i czekałem aż zamknie oczy.
- Okej, dobranoc. Kocham Cie. - pocałowałem ją ostatni raz w usta i pozwoliłem na to, żeby mogła już odpocząć.
Wiecie co jest najwspanialszym uczuciem na ziemi? To gdy osoba którą kochasz mówi Ci, że Cię kocha. A Lily kocha mnie, czuje to. Nie tylko to czuje, ale i widzę to. Widzę jak reaguje na mój dotyk, jak zachowuje się przy mnie i wiedzę jak na mnie patrzy. To wszystko wskazuje na jedno. Leżałem tak kawałek czasu nawet nie wiem ile.. Straciłem rachubę. Lily już spała. Światło nieżycia oświetlało jej twarz. Wyglądała na taką spokojną i zrelaksowana. Dobrze, że jest coś takiego jak sen. Dzięki niemu znajdujemy się jak by w innej krainie. A ona potrzebowała tego, potrzebowała się oderwać od tego całego gówna, które jest obecnie w jej życiu.

                                                                  ***

Obudził mnie blask światła, który raził mnie w oczy. Już było rano, a ja nawet nie wiem kiedy usnąłem, jak widać tez byłem tym wszystkim strasznie zmęczony. Lily nadal spała i wyglądała pięknie. Miała rozczochrane włosy, rozchylone usta i jej oczy były lekko podpuchnięte. Ale i tak jak powiedziałam wyglądała pienie. Ona jest idealna.
Wstałem z łóżka tak, żeby jej nie obudzić. Włożyłem na siebie ubrania, które leżały na podłodze koło łóżka oraz telefon i portfel. Pocałowałem Lily w czoło i ruszyłem w stronę drzwi. Spojrzałem na ekran swojego telefonu, była 7:22. Wcześnie, zazwyczaj o tej godzinie jeszcze śpię. Wszedłem szybko po schodach i podszedłem do frontowych drzwi.
- Justin? Dlaczego już nie spisz? - to była mam Lily. Była już ubrana w normalne dzienne ubrania i miała na twarzy makijaż. Wyglądała jak by wstała już kilka godzin temu.
- Słońce mnie obudziło, i chciałem jechać do domu ogarnąć się i przyjechać znów, żebyśmy mogli pójść na policje. Chciał bym wtedy być przy niej. - powiedziałem grzecznie. Chciałem schować ręce do kieszeni tak, jak miałem w zwyczaju to robić, ale nie chciałem by wyglądało to niegrzecznie wiec się powstrzymałem i stałem patrząc na panią Evans.
- Chciała bym z Tobą porozmawiać. Proszę mógł byś zostać trochę dłużej? To bardzo dla mnie ważne, a nie chciała bym, żeby Lily była przy tej rozmowie. - złożyła ręce razem i błagalnym wzrokiem patrzyła w moją stronę.
- Myślę, że mógłbym. - wiedziałem, że bardzo jej na tym zależy. Nie mogłem jej tak teraz teraz zostawić. Takiej zdezorientowanej.
- Chcesz coś do picia? - poszedłem za nią do kuchni i usiadłem przy stole.
- Kawa to był by bardzo dobry pomysł. - tata Lily przyszedł do nas i zajął miejsce naprzeciwko mnie. Nikt się nie odzywał, było to bardzo niezręczne. Pan Evans cały czas uważnie mi się przyglądał. Przez co niezręcznie kręciłem się na drewnianym krześle. To było bardzo krępujące, gdyż wiedziałem o co będą mnie wypytywać. Chwile po tym kobieta podeszła do stołu i postawiła przede mną kubek z ciepłym napojem, a następnie zajęła miejsce obok swojego męża.
- Mógł byś nam powiedzieć kiedy to się stało? - ku mojemu zwiedzeniu odezwał się pan Evans. Jego głos był stanowczy lecz było widać, że z trudem przyszło zadać mu to pytanie.
- Jakiś miesiąc temu. - spuściłem głowę w dół i wpatrywałem się z kubek z kawą.
- Gdzie to się stało? I jak zdołał jej dać ten narkotyk, że się nie zorientowała?
- Wiec może zacznę od początku.. Nie znałem Lily jeszcze wtedy. Nie wiem kto był na tej imprezie i nie wiem jak zdołał podać jej ten narkotyk.
- Wiec kiedy ją poznałeś? - zdezorientowanie było widoczne na ich twarzach.
- Uratowałem ją wtedy, tak przez przypadek. - nie miałem odwagi na nich znów spojrzeć, teraz patrzyłem się na swoje ręce które miały kilka strupków po tym co zrobiłem George'owi.
- Jak to przez przypadek ją uratowałeś!? - tata Lily podniósł ton swojego głosu, widać było, że żądał wyjaśnień.
- Jechałem wtedy tu do domu. Bo już cała moja rodzina była już tu, tylko nie ja. Wyjechałem w nocy, bo miałem do załatwienia jeszcze kilka ważnych spraw. Była gdzieś tak 4 rano, bo już się rozwidniało i zobaczyłem dziewczynę, która uciekała przed jakimś chłopakiem. Zaczęła zatrzymywać mój samochód. Musiałem wtedy stanąć. Bo to było totalnie pustkowie, nikogo nie było do okola. Gdy weszła do mnie do auta była przerażona, nie chciała nic powiedzieć, jedynie powiedziała mi gdzie mieszka. Przywiązałem ją do domu i nie spodziewałam się, że kiedyś jeszcze ją spotkam. - w oczach pani Evans pojawiły się łzy. Mąż opiekuńczo pocierał jej ramie, ale wcale nie był w lepszym stanie niż ona.
- Później poszedłem do szkoły i zobaczyłem ją. Cieszyłem się, jak ją zobaczyłem i że jest cała i zdrowa. Od tamtej pory pilnuje jej jak oczka w głowie. - nikt się nie odzywał, wiedz postanowiłem kontynuować swoją opowieść. Myślę, że więcej nie powinni wiedzieć. Powinno starczyć im to co teraz im powiedziałem.
- Dziękuje. - po chwili ciszy odezwała się mama Lily. Po jej policzkach spływały pojedyncze łzy.
- Za co? - zdziwiło mnie to.. Za co ona może mi dziękować?
- Za to, że z ją uratowałeś jesteś z nią i ją wspierasz. Naprawdę Ci na to dziękuje. - na jej twarzy malowały się wszystkie emocje świata, a w jej niebieskich oczach mogłem zobaczyć szczerość.
- Kocham ją. - spojrzałem w jej oczy.
- Wiem, wiedzę to. - wstała od stołu, podeszła do mnie i objęła mnie swoimi ramionami. Wstałem ze swojego miejsca i szybko odwzajemniłem uścisk.
- Chyba powinienem już iść, bo chce wrócić zanim Lily się obudzi.
- Dobrze, wracaj szybko. - powoli zaczęła mnie uwalniać ze swojego uścisku. Wziąłem swój telefon ze stołu i podszedłem do drzwi.
- Do zobaczenia. - lekko się uśmiechnąłem i zniknąłem za dębowymi drzwiami.
Ta rozmowa była bardzo dziwna i krępująca, ale wiedziałem, że Lily im nic nie powie, a lepiej jak już zrobiłem to ja, niż mieli by ją ciągle o to wypytywać.
Nim się zorientowałem byłem już w domu, nie mieszkałem zbyt daleko od Lily jakieś niecałe 20 minut drogi. Gdy wszedłem do domu było wszędzie cicho, prawdopodobnie jeszcze wszyscy spali. Pierwsze co zrobiłem, to poszedłem do siebie, a później do łazienki. Chciałem jak najszybciej się ogarnąć, by móc wrócić do mojej dziewczyny. Po zażyciu szybkiego prysznica wróciłem by w coś się ubrać. Szybko włożyłem na siebie białą koszule w serek, granatowe rurki z krokiem i na to czerwoną-granatową koszulkę w kratę, a na głowę czerwonego snapa, którego założyłem tył do przodu. Teraz wszystko do siebie idealnie pasowało. Byłem gotowy do wyjścia. Dochodziła już 10 więc musiałem się trochę pośpieszyć. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się w stronę kuchni, byłem trochę głodny.
- To Ty synku? - mama weszła do kuchni i oparła się o stół.
- Tak. - powiedziałem szybko.
- Co robisz? - zmarszczyła czoło, i przyglądała się uważnie wszystkim moim ruchom.
- Śniadanie.
- Siadaj. - podeszła do mnie i wskazała palcem na krzesło. Posłusznie zająłem miejsce i patrzyłem na to co robi.
- Na co nasz ochotę? - otworzyła lodówkę i odkręciła głowę w moją stronę.
- Hmmmmm... Zjadł bym jajecznice. - odpowiedziałem z uśmiechem. Mama szybko przyrządziła mi posiłek i usiadła naprzeciwko mnie z kubkiem kawy. Miała jeszcze na sobie czerwony szlafrok, ale i tak wyglądała pięknie.
- Dlaczego tak szybko wróciłeś? - zaciekawienie wymalowało się na jej twarzy.
- Nie mogłem spać, ale zaraz znów jadę. Przyjechałem się tylko odświeżyć. - wstałem od stołu i zaniosłem brudne naczynie do zlewu.
- Dobra mamo muszę jechać, kocham Cię. - pocałowałem ją w policzek i ruszyłem ku wyjściu.
- Ja Ciebie też. - krzyknęła tak żebym mógł ją usłyszeć. Uśmiechnąłem się sam do siebie. I zamknąłem drzwi.

                                                                    ***

Po drodze zajechałem na stacje benzynową, by zatankować samochód i kupić sobie papierosy. Na kasie stała jakaś młoda dziewczyna i próbowała mnie podrywać. To było bardzo śmieszne. Czy zawsze te wszystkie dziewczyny muszą się tak do mnie ślinić? Wyszedłem ze stacji i ruszyłem znów przed siebie. Odpaliłem papierosa, otworzyłem okno i włączyłem radio, żeby zakłócić tą cisze która była aż denerwująca. W radiu leciało znów Wild Heart i od razu przypomniałem sobie o wczorajszej rozmowę z Lily. Wychodzi na to, że mamy naszą piosenkę. Brzmi to strasznie romantycznie, ale lubiłem być romantyczny. Byłem już po domem moje Lily, ale siedziałem w samochodzie i czekałem, aż skończy się piosenka. Wiem głupio to brzmi. Gdy byłem pod drzwiami zastanawiałem się czy wejść tak porostu do środka czy zapukać. Nie, nie będę wchodzi jak do siebie. Ostatecznie postanowiłem zapukać.
- Cześć Justin. - drzwi otworzył mi tata Lily.
- Dzień dobry, znów. - lekko się uśmiechnąłem, a on odsunął się, żeby mógł wejść do domu. Zmiąłem buty i tak trochę nie wiedziałem jak się zachować. Lily chyba jeszcze spała, wiec nie szedłem do niej by jej nie obudzić.
- Chodź. - odezwał się pan Evans. Poszedłem na nim tak jak powiedział. Teraz znajdowaliśmy się w kuchni.
- Chcesz piwo?
- Nie dziękuje proszę pana, nie pije. Prowadzę samochód. - pokiwałem głowa.
- Mów mi Sam. - wyciągnął rękę w moją stronę. Zaskoczył mnie tym.
- Justin. - powiedziałem swoje imię tak, żeby było oficjalnie i odwzajemniłem uścisk. Podszedł do lodówki, wyjął sobie piwo i gestem ręki wskazał, żebym szedł za nim. Doszliśmy do salonu. W telewizji leciał mecz koszykówki. Usiedliśmy na kanapie i wlepiliśmy wzrok w ekran telewizora.
- Dziękuję Ci za opiekę nad moją córką, to dużo dla mnie znaczy. - widziałem, że próbował coś powiedzieć, ale nie wiedział jak to zrobić. Jednak zdobył się na odwagę. Ale naprawdę nie musiał mi dziękować.
- Nie ma za co.
- Jest. Gdyby nie Ty nie wiadomo co by się teraz z nią działo. - złapał się za głowę i zapewnię zaczął tworzyć w niej jakieś straszne scenariusze.
- Cieszę, się że ma Ciebie. Lubie Cię. - położył swoją rękę na moim ramieniu i lekko mnie po nim poklepał.
- Te słowa dużo na mnie znaczą. - spojrzałem się na niego i nerwowo przewracałem telefon w palcach. Lekko się do mnie uśmiechnął i skupił znów swój wzrok w warknie telewizora. Jak się okazało kibicowaliśmy jednej drużynie wiec, za chwile niekomfortowa atmosfera znikła i razem przeżywaliśmy mecz.

Lily's POV.

Czułam jak moje ciało budzi się do życia. Przetarłam oczy rękami i chciałam przytulić się do Justin'a. Gwałtownie podniosłam się na łóżku, tak że teraz siedziałam, gdy uświadomiłam sobie, że go nie ma. Jak to nie ma Justin'a ze mną? Przecież nie przyśniło mi się to, że ze mną był. Gdzie jest Justin? Usłyszałam krzyki dochodzące z dołu. Szybko wygrzebałam się z pod kołduny i ruszyłam schodami na dół. Justin siedział z moim tatą na kanapie i oglądali jakiś głupi mecz. Nawet nie zauważyli mojej bezecności. Moja mama krzątała się po kuchni. Nie chciałam przerywać chłopakom wiec postanowiłam iść do niej.
- Cześć mamo. - podeszłam do rodzicieli i pocałowałam ją w policzek.
- Cześć kochanie. - odwzajemniła mój pocałunek i lekko mnie przytuliła. Usiadłam sobie na stole i obserwowałam co robi.
- Jak można tak spieprzyć mecz? - powiedział zirytowany tata.
- Nie wiem. To totalni idioci. Nieraz zastanawiam się kto im w ogóle pozwolił wejść na to blisko.
- Ja bym już lepiej od niech zagrał. - tata zaczął się przechwalać. Ich głosy było coraz bardziej najważniejsze, co świadczyło, że są coraz bliżej kuchni.
- Cześć wam.
- Cześć. - odpowiedzieli zgodnie. Justin podszedł mnie i lekko cmoknął mnie w usta.
- Dlaczego jesteś inaczej ubrany? - przecież wczoraj miał inne ubrania na sobie, sama mu je wybierałam.
- Bo byłem na chwile w domu. - wzruszył ramionami.
- Jak to? - zdziwienie pojawiło się na mojej twarzy w głosie też było to słychać. Jak to był do domu? Kiedy zdążył to zrobić?
- Obudziłem się wcześnie, a nie chciałem Cię budzić wiec pojechałem na chwile do siebie. - wzruszył ramionami jak by to było coś oczywistego.
- Mogłeś mnie obudzić! - wkurzyłam się, przecież mógł mnie chociaż na chwile obudzić i powiedzieć "Jadę na chwile do domu i zaraz wracam" a nie wyszedł i nic mi i tym nie powiedział.
- Nie miał bym serca Cie obudzić. Wyglądałaś tak słodko miałaś rozczochrane włosy i lekko rozchylane usta. Sama słodycz. Musisz mnie zrozumieć. - rodzice wybuchli śmiechem. Justin starał się być poważny ale mu to nie wychodziło.
- Idiota! - zeskoczyłam, ze stołu i chciałam iść do swojego pokoju. Ale poczułam jak sile ramiona łapią mnie od tyłu przyciągając do siebie.
- Kochanie przecież żartowałem. Ale wyglądałaś naprawdę bardzo słodko. - szepnął mi do ucha, a ja go uderzyłam łokciem w brzuch. Ale chyba nawet go to nie zabolało.
- Mój chłopak to idiota. - powiedziałam to tak, żeby wszyscy to słyszeli.
- Ej, nie mowy tak na niego! - moja mama stanowczo zaprotestowała moim słowom.
- Teraz i wy jesteście przeciwko mnie? Jessy też stanęła po stronie Justin'a. To nie fair!- założyłam ręce na piersiach i tupnęłam nogą. Cieszyłam się, że rodzice zaakceptowali Justin'a. Pierw Jessy teraz oni. To bardzo dużo ułatwia. Ale i tak musiałam udać oburzaną ich zachowaniem. Na moje "nerwy" usłyszałam tylko ich śmiech. Mimo wszystko to było bardzo miłe.

                                                                   ***

- Nie wiem czy dam rade.. - stałam teraz przed komisariatem policji i trzymałam w ręku te strazne zdjęcia.
- Dasz rade pamiętaj cały czas będę z Tobą. Twoi rodzice też tu są. Razem damy rade. - starał się mnie przekonać do tego, żebym poszła. Trochę się bałam, wiec starałam się wykręcić na każdy sposób.
- A jak on zgłosi to ze go pobiłeś? - taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny. Przecież George miał dowody (jego obita twarz) i też maił świadków w pizzerii.
- Przecież nic mu aż takiego nie zrobiłem.
- Justin pobiłeś go dwa razy. Raz do nieprzytomności a drugi tak, że nie mógł się podnieść z ziemi. - jak on mógł powiedzieć, że nic mu nie zrobił? Przecież George jest teraz zapewne w starszym stanie.
- Naprawdę? Brawo chłopcze jestem z Ciebie dumny! - odezwał się tata, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Tato! - skarciłam go wzorkiem.
- No co? - podszedł do Justin'a i poklepał go po plecak, pokazując ze naprawdę jest z niego dumny. Justin się uśmiechnął i wyprostował. Był dumny z siebie i z tego co zrobił z twarzą George.
- Chodźmy i miejmy to za sobą. - wiedziałam, że to mnie nie ominie, a chciała mieć to jak najszybciej za sobą. Justin złapał mnie ze rękę i dorównał mi kroku. Moi rodzice szli cały czas jakieś dwa kroki za nami.
- W czym mogę pomóc. - gruby mężczyzna ubrany w mundur, siedział za biurkiem i robił jakąś papierkową robotę.
- Chciałam zgłosić, że George Besson mnie prześladuje.
- I? - Policjant patrzył z zaciekawieniem ja mojego chłopaka. Justin zmusił mnie do dokończenia tego co musiałam powiedzieć. Ale to było dla mnie strasznie ciężkie.
- I zgwałcił mnie. - moje oczy zaszły łzami. Pierwszy raz na głos powiedziała o tym, że on mnie zgwałcił.
- Proszę chwileczkę poczekać. - na twarzy policjanta widać było współczucie wziął telefon i zadzwonił do kogoś przekazując mu informacje, które od nas uzyskał.
- Proszę iść korytarzem prosto później skręcić w lewo i tam będzie czekał na Państwa policjant, który zajmie się tą sprawą. - odezwał się mężczyzna teraz już jak profesjonalista. Zrobiliśmy tak jak nam kazał. Czekał na nas policjant w średnim wieku wygadał na bardzo miłego, wiec od razu lepiej się poczułam.
- Zapraszam tu. - odezwał się służbowym tonem i zaprowadził nas do jakiegoś pomieszczenia. Nie było to takie pomieszczenie jak na filmach gdzie przesłuchują ludzi. Tylko zwykły pokój z biurkiem, jakimiś szafkami i kwiatkami.
- Proszę mówić. - niepewnie, ze zaczęła opowiadać czają historię policjantowi. Justin dodawał mi otuchy, a rodzicie byli  przerażeni gdy z taką dokładnością słuchali tej całej opowieści. Ten policjant był na tyle miły, że nie czułam się aż tak bardzo skrępowana mówiąc to. Co nie zmieniało faktu, że łzy lały się strumieniem po moich policzkach.
- Ma pani jakieś dowody na to co przed chwilą, pani powiedziała. - widać było, że mi wierzył. Ale jak to policjant musiał mieć dowody.
- Tak mam. - Wręczyłam mu zdjęcia, a on z zaciekawieniem oglądał je. W pewnym momencie odłożył je na bok, a w jego oczy zaszkliły się. Zachował się bardo nieprofesjonalnie. Ale widać było, że przejął się moją historią.
- Skąd masz te zdjęcia?
- Wysłał mi je wczoraj paczką.
- I dołączył do tego liścik. - Justin odezwał się i wręczył zgnieciona kartkę w stronę stróża prawa.
- Jaka kartka? Nie wiedział jej wcześniej. - powiedziałam zdziwiona.
- Nie chciałam Ci jej pokazywać, i tak byłaś w szoku po zobaczeniu tych zdjęć, nie chciałem się bardziej dołować. - rozumiem, że nie chciał mi jej pokazać. Powinnam być mu za to wdzięczna, bo chciał mnie chronić, ale nie zmieniało to faktu, że chciałam dowiedzieć się, co tam jest napisane.
- Myślę, że na dziś już wystarczy. Jeśli będziemy chcieli uzyskać jeszcze jakieś informacje będziemy się z państwem kontaktować. - funkcjonariuszu wstał od biurka i zaczął odprowadzać nasz w stronę drzwi.
Ufff jak dobrze, że już po wszystkim. Byłam wykończona tymi całymi zeznaniami. Oczy strasznie piekły mnie od płaczu i byłam lekko roztrzęsiona.
- Jestem z Ciebie strasznie dumny. - Justin przytulił mnie i lekko pocałował.
- My też jesteśmy. - rodzice przyłączyli się do nas i teraz we czworo staliśmy przytuleni. To było bardzo mile, wiedzieć ze masz w kimś oparcie i że ktoś Cie kocha.
Weszliśmy wszyscy do samochodu Justin'a i pojechaliśmy do domu. Naprawdę potrzebowałam odpoczynku. Usiedliśmy wszyscy razem na kapnie. W telewizji leciał jakiś film, było bardzo spokojnie. Widać, że wszyscy czuli ulgę, że to wszystko już za nami. Justin zaczął się ze mną drażnić i gilgotał mnie.
- Justin przestań. - starałam się od niego uwolnić, ale nie wychodziło mi to za dobrze, bo był zbyt silny. Albo to ja byłam zbyt słaba.
- Nie. - zaczęłam się śmiać, nie mogłam się opanować. To tak bardzo mnie łaskotało. Poczułam wibracje telefonu w kieszeni co świadczyło, że dostałam sms'a. To była dobrze wymówka, żeby uwolnić się od Justin'a.
- Czekaj chwile dostałam sma'a. - powiedziałem poważnie i wyciągnęłam urządzenie i kieszeni.
- Od kogo? - Justin zapytał z zaciekawieniem i przysunął się bliżej mnie, żeby móc zajrzeć w ekran mojego telefonu.
- Nie wiem, nieznany. - wzruszyłam ramionami i wpatrywałam się w ekran.
- Odczytaj go. - powiedział szybko.
Nadawca: Nieznajomy.
Wysyłasz na mnie policje? Bardzo głupie posunięcie. Pożałujesz tego.

_____________________________________________________________________

Czy George spełni swoją obietnicę i sprawi, że Lily będzie tego żałowała?
Co policja zrobi z tej sprawie?

Rozdział jest rekordowo długi i mam nadzieję, że jesteście z tego zadowoleni. ;) xx

sobota, 1 lutego 2014

chapter 18.

Lily's POV.

- Zaraz u Ciebie będę. - zakończyłam rozmowę z przyjaciółką. Jak ten skurwiel coś jej zrobił to go zabije. Mnie może krzywdzić, ale nie ją.
- Coś się stało? - zapytała Pattie z troską w głosie.
- Tak. Mogła by mnie pani zaprowadzić do Justin'a? - zapytałam grzecznie, ale szybko. Pattie wstała od stołu i poprowadziła mnie w stronę schodów. Wiedziała, że nie jest dobrze i wiedziała też, że jestem strasznie zła i roztrzęsiona po tej rozmowie telefonicznej.
- Jest w łazience.
- Dziękuję. - lekko się do niej uśmiechnęłam. Odwróciła się i zostawiła mnie samą. Bez wtachania weszłam Justin'owi do łazienki. Na szczęście nie było zamknięte. Stał w samym ręczniku, czyli nic czego bym nie widziała wcześniej. Spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem. Chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
- George był u Jessy.
- Jessy to ta blondynka z różowymi końcówkami, która jest z Tobą nierozłączna? - stał oparty o umywalkę i starał się wszystko poukładać w głowie.
- Tak to ona. Dzwoniła do mnie przed chwilą. Powiedziałam jej, że zaraz u niej będę. Możemy do niej jechać? - patrzyłam się na niego i miałam nadzieje, że się zgodzi. Bo tak to nie wiem jak bym dostała się do niej, a musiałam. Nie mogłam jej zawieść.
- Jasne, tylko się ubiorę. - spojrzałam na niego i przygryzłam wargę był tak cholernie idealny.
- Teraz musisz mi przyznać, że jestem seksowny. - podszedł bliżej i objął mnie w pasie. Pachniał nieziemsko. I on jest mój.
- Tak jesteś. - poddałam się, nie mogłam cały czas przeczyć sama sobie.
- Wiedziałem. - uśmiechnął się do mnie i pocałował w nos. Wyszedł z łazienki zrzucając z siebie ręcznik, który wylądował na podłodze.
- I dupę też masz seksowną. - nie wiedziałam przodu, ale tyłek miał seksowny. Wyglądał trochę jak dziewczyński tyłek i jeszcze te słodkie dołeczki nad nim.
- Wiem. - czy on zawsze musi być taki pewny siebie?
Wyszłam z łazienki. Poszłam za Justin'em do jego pokoju tzn. nie wiem czy to jego pokój, ale zgaduje, że tak jest. Teraz był samych białych bokserkach. Stał przy szafie wybierając ubrania. Podeszłam do niego, oparłam się głowa o jego ramie i patrzyłam na zawartość jego szafy.
- Ubierz to. - wskazałam palcem na rurki z czarnej skóry, które oczywiście miały krok. On chyba nie ma żadnych normalnych spodni. Tak w ogóle to on ma jakieś jeansy? A do tego białą bokserkę. Lubiłam patrzeć na jego mięśnie, a w tym stroju będą idealnie się eksponowały.
- Podoba mi się. - wyjął z szafy ubrania, które mu wskazałam i szybko je na siebie włożył. Oparłam się o jego już zamkniętą szafę, a on znów zaczął chodzić po swoim pokoju. Podszedł do szafki wyjął perfumy Hugo Bossa i popsikał się nimi. Słowo daje on wylał na siebie więcej perfum niż ja mam to w zwyczaju robić, a uwierzcie mi bardzo dużo się perfumuje. Na koniec wziął portfel i skórzana kurtkę, która wisiała na oparciu krzesła. Chyba był już gotowy.
- Idziemy?
- Tak. - otworzył przede mną drzwi i przepuścił przed siebie. Chwile po tym szedł już przy mnie. Złapał moją rękę i w ciszy schodziliśmy na dół.
- Mamo wychodzimy. - krzyknął, a jego mama szybko wyszła z kuchni i spojrzała w naszym kierunku.
- Wracasz dziś do domu?
- Nie wiem, jeszcze zadzwonię.
- Okej, kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - odwrócił się do niej i posłał jej buziaka. On był taki kochany dla swojej mamy. Chciałabym mieć w przyszłości takiego syna jakim był Justin dla Pattie.
- Do widzenia. - odwróciłam głowę w stronę Pattie i posłałam jej uśmiech.
- Cześć kochanie. - pomachała mi i odwzajemniła uśmiech.
Wsiedliśmy do samochodu. Usadowiłam się wygodnie na miejscu pasażera i patrzyłam jak Justin wyjeżdża na drogę.
- Lubi Cię. - cisze przerwał głos Justin'a, który patrzył się przed siebie.
- Kto?
- Moja mama.
- To chyba dobrze. Co nie?
- No tak. Tylko że jeszcze nigdy nie była mila tak dla żadnej mojej dziewczyny. To znaczy, po czasie się do nich przekonywała, ale zawsze na początku udawała miłą, a dla ciebie jest naprawdę miła.
- Też ją lubię.
- Wiem, zauważyłem. - uśmiechnął się do mnie i położył swoją prawą rękę na moim kolanie.
- Skręć w prawo.
- Daleko jeszcze?
- Nie jeszcze jakieś 5 minut.
Dojechaliśmy do domu Jessy. Wysiadłam z samochodu i szybko pobiegłam do drzwi. Justin chwile po tym był już przy mnie. Nawet nie pukałam do drzwi po prostu weszłam. Wiedziałam, że drzwi będą otwarte. Jej mamy nie było w domu, taty też, byli w pracy. Jedynie jej siostra była, ale jak zawsze bawiła się i nawet nie zauważyła mojej obecności. Pobiegłam na górę do pokoju Jessy. Dziewczyna siedziała i oglądała z zaciekawieniem jakiś film.
- Jestem. - zdyszana oparłam się o drewniana komodę.
- Justin? - Jessy rozszerzyła oczy i patrzyła zaszokowana na chłopaka.
- Dzięki najlepsza przyjaciółko.. .Ja tu biegnę do Ciebie jak najszybciej, a Ty nawet nie zwracasz na mnie uwagi tylko na Justin'a. Czuje się odrzucona i zignorowana.
- Przepraszam po prostu jestem trochę zaskoczona jego widokiem. Przed chwilą był to George teraz Justin. Wiesz tak trochę dziwnie... - wzruszyła ramionami i patrzyła na mnie z tą swoją przepraszającą minką. Podeszłam do niej i przytuliłam najmocniej jak tylko umiałam.
- Bałam się, że coś Ci zrobił. - bardziej zacisnęłam ramiona w okół niej o ile jeszcze bardziej się dało i pocałowałam ją w policzek.
- Ja tu wciąż jestem. - odezwał się Justin, a ja odkleiłam się o Jessy.
- Tak oficjalnie to my się chyba jeszcze właściwie nie znamy. Jessy jestem. - Jessy podeszła do Justin'a i wyciągnęła do niego rękę.
- Justin. - podał jej rękę i lekko się uśmiechnął.
- Oj dobrze przestańcie już.
- A co zazdrosna. - powiedzieli we dwoje w tym samym momencie. Popatrzyli na siebie, przybili piątki po czym zaczęli się śmiać.
- Nie, ale chciałabym się w końcu dowiedzieć po cholerę był George u Ciebie. - powiedziałam z grymasem na twarzy. Przecież nie mogłabym być zazdrosna o swoją przyjaciółkę i swojego chłopaka którzy ze sobą rozbawiają. Ufałam jej i ufałam jemu.
- A więc..

Justin's POV.

Staliśmy w pokoju Jessy i czekaliśmy na jej opowieść związaną z wizytą George'a.
- A więc.. Może pierw usiądźcie. - jej głos stał się znów niepewny. Lily usiadła na kanapie, a ja zaraz koło niej. Wziąłem ją za rękę i czekałem na to co miała nam powiedzieć Jessy.
- Jesteście razem? - zapytała zdziwiona.
- Ummm.. No tak wyszło. - Lily odpowiedziała niepewnie i spuściłam głowę w dół. Jessy zaczęła piszczeć i podeszła do nas i przytuliła naszą dwójkę jednocześnie. Już lubiłem tą dziewczynę.
- Ale fajnie. - była strasznie tym podniecona, widać było, że się cieszyła w jej zachowaniu nie było nic nieszczerego.
- Ale właściwie to... Dzięki najlepsza przyjaciółko, że sama muszę się dowiadywać takich rzeczy. Gdyby nie to, że był u mnie George nie wiedziałabym o tym, bo nawet nie raczyłaś mi powiedzieć. Mogłaś chociaż napisać sms'a "Cześć mam chłopaka. A teraz umieraj z podniecenia, bo do czasu kiedy się zobaczymy nie powiem Ci nic." Cokolwiek... Ale po co miałaś do mnie pisać... Przecież jestem tylko Twoją przyjaciółką. - chodziła po pokoju i dramatyzowała. Wyglądała naprawdę bardzo zabawianie i bardzo gestykulowała rękami. Powiedziała to z humorem, ale widać było, że czuła się urażona, tym że Lily jej nic nie powiedziała.
- Kocham Cie. - Lily wstała podeszła do dziewczyny i ją przytuliła.
- A ja jestem bardzo na Ciebie zła. Nawet nie zdążyłam przeprowadzić z nim, żadnej rozmowy, a przecież muszę go o wszystko wypytać. Musze dowiedzieć się czy jest dla Ciebie odpowiedni musi mi się też spodobać. Ugh... Dziewczyno serio bez konsultacji ze mną masz chłopaka? To że powiedziałam, że jest seksowy nie znaczy, że od razu masz mu włazić do łóżka. - ona zdecydowanie za dużo mówi, ale powiedziała, że jestem seksowny więc ma u mnie plusa.
- Ej! - odezwała Lily w akcje protestu i tupnęła nogą o ziemie. Wyglądała seksownie gdy się złościła.
- Czy wy dziewczyny musicie być takie skomplikowane? - zapytałem z rozbawieniem opierając się jedną ręką o kanape.
- Tak. - odpowiedziały zgodnie.
- Obiecuje, że wywiad będziesz mogła przeprowadzić ze mną później. - położyłem ręce na sercu, żeby ukazać powagę tej obietnicy. Chwile po tym wybuchłem śmiechem, a dziewczyny razem ze mną.
- Dobra Lily usiądź. - Lily zajęła miejsce koło mnie i znów połączyłem nasze palce. Jessy poszła po krzesło. Postawiła je na przeciwko nas i usiadła.
- Więc tak.. Przyszedł do mnie cały zakrwawiony i pobity. To jak wyglądałam naprawdę mnie przeraziło. Jego wizyta nie trwała długo. Powiedział mi, żebym zaczęła się żegnać ze swoją przyjaciółką, bo niedługo jej nie będzie. I odszedł. Bardzo się przestraszyłam, jak mi to powiedział, a wiedziałam do czego był zdolny po tym co Ci zrobił. Lily ja naprawdę się o Ciebie boje. - w jej oczach pojawiły się łzy. Nie pozwoliła im wypłynąć na wierzch, ale widać było, że bardzo bała się o Lily.
- Nic jej nie zrobi, nie pozwolę na to. - jak ten skurwiel miał w ogóle czelność przychodzić do niej i mówić takie rzeczy. Gdyby nie było ludzi w tej pizzer'i zabił bym go. Nawet Josh'a nie nienawidzę tak bardzo jak George'a.
- Wiem, że będziesz próbować ją chronić, ale nie będziesz z nią 24 godziny na dobę, bo to niemożliwe.
- Ona ma racje. - Lily przytaknęła z bólem słyszalnym w jej głosie.
- A nie możemy iść z tym na policje? - Jessy oparła jedną rękę na swoim kolanie i wydęła usta.
- Nie mamy żadnych dowodów.
- No jak nie mamy!? A zdjęcia? - no przecież ten skurwiel wystał jej zdjęcia, policja to był genialny pomysł.
- A no tak, dlaczego nie pomyśleliśmy o tym wcześniej?
- Jakie zdjęcia? - zapytała zdezorientowana Jessy.
- Wysłał mi zdjęcia z tamtej nocy... - jej głos się złamał na wspomnienia z tamtego dnia.
- Jak to kurwa wysłał Ci zdjęcia? - Jessy najwyraźniej nie mogła poukładać w swojej głowie tych wszystkich informacji. Najwyraźniej przerastało ją to, w sumie nie dziwie jej się.
- Dziś ten skurwiel wysłał jej kwiaty kurierem, a później paczkę ze zdjęciami z tamtej nocy i z tym co z nią robił. - zacisnąłem pięść jak przypomniałem sobie co on zrobił mojej dziewczynie.
- O ja pierdole. - w oczach Jessy pojawiły się znów łzy, wstała ze swojego miejsca usiadła koło Lily i mocno ją przytuliła.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym, żeby to spotkało mnie, a nie Ciebie. - jej głos załamał się i zaczęła płakać.
- Nawet tak nie mów! - Lily oderwała się od niej i z pretensjami lekko uderzyła ją z ramie.
Zadziwiło mnie to, jak one były sobie oddane. Widać było, że jedna za drugą oddała by życie. Jeszcze nie widziałem takiego przypadku gdzie dziewczyny by się tak bardzo kochany, rozumiały, szanowały i wspierały. Imponowało mi to i już zdążyłem polubić Jessy.
- Ale nie chce iść z tym na policje...
- Musisz! - stanowczo zaprotestował moim słowom.
- Nie rozmawiajmy o tym teraz.
- Dobrze, na razie nie będziemy o tym rozmawiać, ale wrócimy do tego. Okej? - podszedł do mnie i zmusił, żebym na niego spojrzała.
- Obiecuje. - to był jedyny sposób, żeby przestali o tym rozmawiać, a naprawdę to nie był miły temat do rozmowy.
- A co do George'a to ładnie ktoś go uradził. Był strasznie pobity. Dobrze tak mu.
- To moja robota. - odezwałem się z dumną.
- Serio? Gdzie go dopadłeś? - oczy dziewczyny rozszerzyły się w zdziwieniu.
- Spokojnie siedzieliśmy sobie z pizzerii i jedliśmy, a ten skurwił podszedł do naszego stołu i spytał czy podobała się Lily przesyłka, a wtedy nerwy mi nie wytrzymały i rzuciłem się na niego. - wzruszyłem ramionami jak by było to coś zwyczajnego i siedziałem przyglądając się reakcji Jessy.
- Zdał mój test w stu procentach. - skierowała te słowa do Lily i wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Awww kochanie Twoja przyjaciółka mnie zaakceptowała, wiec od teraz możemy być oficjalnie razem. - pocałowałem ją lekko w policzek i objąłem w pasie opiekuńczo pocierając jej bok.
- Dobra, teraz jak już są wszyscy szczęśliwi to chciałabym się przebrać, bo jestem cała brudna. - Lily wstała ze swojego miejsca i podeszła do szafy. Stała przed nią jakieś 3 minuty dopóki nie wybrała sobie ubrań.
- A właściwie dlaczego jesteś taka brudna? - Jessy skrzywiła się trochę, skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i zniecierpliwiona czekała na wyjaśnienia.
- Biłam się.
- Że co kurwa? Jak to? Z kim? Dlaczego? OMG! Czy Ty oszalałaś!? - dziewczyna zadawała mnóstwo pytań była w szoku po tym co usłyszała.
- Zapytaj Justin'a. - spojrzała się na mnie i zniknęła za jakimiś drzwiami.
- Więc? - zapytała zniecierpliwiona dziewczyna.
- No bo to głupia sytuacja. Przyjechała moja była do mnie przestawiając się Lily jako moja dziewczyna. Lily wyszła z mojego domu, ale dogoniłem ją. Wyjaśniałem jej całą sytuacje, a za chwile koło nas pojawia się znów Danielle. Danielle czyli ta dziewczyna. I nazwała mnie swoim kochaniem. A Lily niespodzianie rzuciła się na nią z pięściami. - nie opowiedział jej wszystkiego ze szczegółami, w ogóle to, że jej powiedziałem to, to mnie dziwiło. Ale ona jest taka kochana dla Lily, że tak jak by trochę jej zaufałem i uznałem, że może to wiedzieć.
- Ona jest szalona. - dziewczyna uśmiechnęła się. Wstała ze swojego miejsca i zaczęła błąkać się po pokoju.
- Tak jest. - zacząłem się śmiać na wspomnienie tego co z nią zrobiła. Dobrze jej tak.

Lily's POV.

Weszłam do łazienki Jessy i szybko przebrałam się w rzeczy, które wybrałam. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze i spodobało mi się to co zobaczyłam. Jasne jeansowe rurki i siwa bluza z jakimiś napisami, dobrze na mnie wyglądały. Podeszłam do szafki w której Jessy trzymała kosmetyki. Na początku zmyłam ten makijaż co miałam na sobie, bo wyglądał w tym momencie fatalnie i nie było sensu go poprawiać, wolałam go zrobić do nowa. Uczesałam swoje włosy w wysokiego kucyka i szybko się pomalowałam.
- Od razu lepiej. - powiedziałam sama do siebie, stojąc przed lustrem. Nie mało sensu dłużej siedzieć w tej łazience myślę, że już wyglądałam jak człowiek, znów weszłam do pokoju mojej przyjaciółki. Ciekawe co Justin powiedział Jessy o tym, że pobiłam Danielle?
- Ty hipokrytko! - fajnie... Jeszcze nie zdążyłam nic powiedzieć, a ona już na mnie naskakuje.
- Ej, tylko bez takich mi tu. - wiem ma prawo być na mnie zła. Jak już kiedyś wspominałam sama śmiałam się z niej gdy była się z dziewczyna, która podrywałam jej faceta, ale przyznam, że ładne ją urządziła. Byłam z niej wtedy dumna.
- Nie wierze.. Ale teraz zemsta będzie słodka.- stanęła na środku pokoju i wyglądała jak by już rozmyślała swój plan zemsty.
- No weź.. Nie możesz mi tego robić. - tak naprawdę należało mi się w stu procentach, no ale lepiej jest się z kogoś śmiać, niż jak śmieją się z Ciebie.
- Teraz już za późno. - przebiegle się do mnie uśmiechała.
- O czym wy mówicie? - Justin patrzył, a to na mnie a to na Jessy.
- Kiedyś tez się biłam z dziewczyną. A później Twoja kochana dziewczyna chodziła i śmiała się ze mnie przez bardzo, bardzo długo.
- No wiesz co kochanie jak mogłaś? - wstał z kanapy i podszedł do Jessy. Stanął koło niej i założył ręce na torsie identycznie jak miała moja przyjaciółka.
- Teraz jesteście we dwoje przeciwko mnie? - tak nie można.. Nie mogę być sama na ich dwoje, ale podobało mi się to, że Jessy dogaduje się z Justin'em to bardzo dużo ułatwia. Bo nie chciała bym, żeby moja przyjaciółka nie akceptowała mojego chłopaka. To by było dziwne bo kocham ją i kocham jego nie potrafiła bym wybierać. A zresztą.. Nawet nie powinnam myśleć o takiej sytuacji bo tylko sama sobie tworze przez to jakieś problemy, które nie istnieją.
- Tak. - czy oni zawsze musza być zgodni ze sobą? To zaczyna się robić wkurzające.
- Walcie się. - odwróciłam się na pięście i wyszłam z pokoju.
Zeszłam na dół, moim celem była kuchnia. Chciało mi się strasznie pić, a wiedziałam że Jessy i tak mi nie pójdzie po to picie. Nigdy mi po nic nie chodzi. Zawsze u niej w domu muszę się sama obsługiwać. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam karton soku. Nalałam sobie w szklankę pomarańczowej słodkiej cieczy i upiłam z niej łyk.
- Cześć kochanie. - zauważyłam, że Jasmine bawi się na dole swoimi lalkami. Bardzo lubiłam tego małego potworka.
- O Lily! - krzyknęła i przybiegła przytulając się do moich nóg. Odłożyłam szklane naczynie na kuchenny blat, przykucnęłam i wzięłam w ramiona tą piękną istotę. Była tak piękna jak jej siostra. To znaczy ona jeszcze była mała, ale już było wiadome, że w przyszłości będzie jedną z najpiękniejszych w okolicy.
- Kiedy przyszłaś? - zapytała Jasmine bawiąc się moimi włosami.
- Niedawno. W co się bawiłaś? - spojrzałam w stronę rozłożonych lalek i podeszłam niosąc dziewczynkę na rękach w kierunku jej miejsca zabawy.
- W królestwo.
- Jak to w królestwo?
- Patrz to jest księżniczka, a to jest jej książę tu siedzą jej przyjaciółki i piją herbatkę. - powiadała z pasją o jej wymyślonej zabawie. Przedstawiła mi wszystkie swoje laki z którymi musiałam się zapoznawać. Bawiłam się z nią przez kawałek czasu, ale zastanawiałam się co Jessy i Justin robią i o czym rozmawiają.
- Dobra kochanie muszę iść już na górę. - pocałowałam Jesmine delikatnie w policzek. Podniosłam się z podłogi, szybko podeszłam do blatu zabrałam szklankę z sokiem i ruszyłam po schodach by jak najszybciej znaleźć się w pokoju Jessy.

Jessy's POV.

- Gdzie ona poszła?
- Na dół. Zapewne poszła zrobić sobie coś do jedzenia albo zachciało jej się pić. To normalne.
- Zawsze tak swobodnie się u Ciebie zachowuje?
- Tak traktuje ją jak siostrę. Co moje to i jej, co jej to i moje. Ogarniasz?
- Nie spotkałem jeszcze się z takim przypadkiem gdzie dziewczyny są tak blisko ze sobą. Raczej spotkałem takie coś, ale to nie było takie szczere jak  u was. - bawił się swoim telefonem kręcąc nim na wszystkie strony. To było dziwne tak siedzieć z chłopakiem swojej przyjaciółki i rozmawiać. Trochę czułam się niezręcznie, ale miło mi się z nim rozmawiało. Raczej... Może powiem inaczej. Z byłymi Lily nie było mi dziwnie siedzieć i rozmawiać. Tylko chodzi o to, ze ja Justin'a nie znałam, a Lily z nim jest, a tak to znałam jej każdego byłego przed tym jak zaczęła z nimi być. I to jest ta różnica przez którą trochę dziwnie się czuje.
- Jesteśmy wyjątkowe. - wyszczerzyłam zęby i klasnęłam w ręce.
- Tak jesteście. - odwzajemnił uśmiech.
- Myślisz, że spełni swoją groźbę? - mój humor nie był już taki dobry, ale chciałam się dowiedzieć co myśli o tym Justin.
- Nie pozwolę na to. - odpowiedział stanowczo.
- Proszę Cię, chroń ją. Jeśli coś jej się stanie to serce mi pęknie. - oczy znów mi zaszły łzami. Byłam straszną beksą, ale naprawdę bałam się o bezpieczeństwo mojej przyjaciółki.
- Będę ją chronił, nie pozwolę żeby stało się jej coś złego. - jego słowa były bardzo szczere. Nawet trochę mnie uspokoiły. Widziałam w jego oczach miłość gdy na nią patrzył. Jeszcze żaden chłopak z taką miłością na nią nie patrzył. Cieszyłam się, że ma teraz Justin'a.
- Lily? - nasze oczy zwróciły się w stronę drzwi, a ona niepewnie weszła do środka.
- Czy Ty nas podsłuchiwałaś? - Justin popatrzył się jej stronę i starał się ukryć swój uśmiech.

Lily's POV.

- No co wy, oszaleliście? - kurwa, ale głupio wyszło. Nie spodziewałam się, że te cholernie drzwi zaskrzypią.
- Jednak wydaje mi się, że nie oszaleliśmy. - odezwała się Jessy, widać było że chciało się jej śmiać.
- Nie wiem o co wam chodzi. - udałam głupią i usiadłam na biurku przyjaciółki upijając łyk soku ze szklanki.
- Chyba już powinnyśmy jechać. - odezwał się Justin.
- Też tak myślę. - uwielbiałam siedzieć u Jessy, ale nie ukrywam że chciałam spędzić trochę czasu sam na sam z Justin'em.
Zeskoczyłam z biurka i zeszłam na dół. Zaraz na mną szli Jessy i Justin.
- Kocham Cię. - podeszłam do przyjaciółki i mocno ją przytuliłam.
- Ja Ciebie też. - odwzajemniłam uścisk i pocałowała mnie w policzek.
- Cześć Justin. - podeszła do mojego chłopaka i objęła go ramionami tak miała w zwyczaju robić, więc nie zdziwiło mnie to.
- No cześć. - odwzajemnił uścisk, ale musiał się nachylić, bo Jessy była dużo niższa od niego. Ja byłam niższa od Justin'a o głowę, a Jessy była jeszcze niższa ode mnie więc wyglądało to zabawnie.
Justin otworzył przede mną drzwi i wyszliśmy na dwór. Powietrze było całkiem przyjemnie. Nie było zimno, ale i nie było gorąco. Można powiedzieć, że temperatura była idealna. Mieszkałam bardzo blisko Jessy więc droga do mnie zajęła nam jakieś 5 minut.
- Chodź. - chłopak otworzył mi drzwi i wyciągnął rękę, żeby pomóc mi wyjść z samochodu. Chętnie chwyciłam jego dłoń i niezbyt zgrabnie wyszłam z auta.
- Obejrzymy jakiś film? - lekko się uśmiechnęłam i przytuliłam do niego.
- Wiesz, ostanie oglądanie filmu wyszło tak, że usnęłaś. - cicho się zaśmiał i pocałował mnie w czoło.
- Teraz nie usnę, obiecuje. - podniosłam dwa palce do góry i położyłem rękę na sercu, żeby pokazać ze jestem całkowicie szczera w tym co mówię.
- Okej, zobaczymy. - chyba nie dowierzał w to co mówiłam, ale serio mówiłam prawdę nie usnę tym razem.
- Czekaj. - zdjęłam plecak, który miałam zawieszony na ramieniu i zaczęłam poszukiwanie kluczy by utworzyć dom.
- Mam! - powiedziałam dumnie. Kawałek czasu zajęło mi, by je znaleźć, ale dałam rade. Justin już był chyba lekko znudzony. Bo ileż można szukać kluczy? Włożyłam je do zamka i przekręciłam, ale drzwi się nie otworzyły. Co jest kurwa? Chwyciłam za klamkę, a drzwi od razu się ruszyły. To oznaczało, że dom był otwarty.
- Dlaczego dom jest otwarty?
___________________________________________________________

Czy George włamał się do domu Lily?
Czy pójdą na policje?
Co teraz się stanie?

dziękuję za 20 tysięcy wyświetleń buefbuyvfsdhvfwjejh <3
i znów dziękuje @adventure_32 <3

sobota, 25 stycznia 2014

chapter 17.

Lily's POV.

Weszliśmy do domu Justin'a. Chłopak trzasnął drzwiami co spowodowało, że jego mama usłyszała ten dźwięk  i w mgnieniu oka wyszła z jakiegoś pomieszczenia po czym udała się w naszym kierunku.
- Justin Drew Bieber! Gdzie Ty do cholery byłeś? Martwiłam się o Ciebie! - stanęła naprzeciwko nas i zaczęła nerwowo tupać nogą. Jej wyraz twarzy i ton głosu żądał wyjaśnień.
- Mamo nie używaj mojego drugiego imienia. - powiedział z lekkimi wyrzutami, a na jego twarzy pojawił się grymas. Wyglądał naprawdę bardzo słodko, gdy tak robił. A co do jego drugiego imienia Drew, to podoba mi się. Pasuję to do niego. Mój Justin Drew Bieber, czujecie jak to idealnie brzmi? MÓJ!
Jego rodzicielka była na tyle zła, że nawet mnie nie zauważyła. Czułam się bardzo niezręcznie. Moja mama zawsze uczyła mnie, żeby kłaniać się starszym, bo tego wymaga kultura. Chciałam to zrobić, ale ona była zbyt skupiona na swoim synu.
- Dzień dobry. - odezwałam się cicho i nieśmiałe. Jednak postanowiłam się przywitać, bo gdybym tego nie zrobiła, to nie było by to miłe. Uścisnęłam z nerwów mocniej rękę Justin'a i niezręcznie się poruszyłam.
- O cześć Lily. - gdy usłyszała mój głos automatycznie jej wzrok powędrował na mnie. Podeszła do mnie i chwyciła w swoje ramiona. Chyba miała tak w zwyczaju, bo pierwszy raz gdy ją poznałam zrobiła dokładnie to samo. Nieśmiało odwzajemniłam uścisk, po czym poczułam jak jej ramiona mnie puszczają. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że wstrzymywałam oddech.
- Jestem na Ciebie strasznie zła dziecko! Jak mogłeś zniknąć na tyle z domu, nie dając żadnego znaku życia? - powiedziała z pretensjami, skupiając znów całą uwagę na swoim synu.
- To moja wina. - powiedziałam niepewnie. Justin spojrzał na mnie ze dziwieniem, również Pattie była zaskoczona moim zachowaniem, ale nie mogłam pozwolić, żeby Justin miał kłopoty przez zemnie gdyż to, że nie wrócił do domu było całkowicie moją wina. Wiec zgodnie ze swoim sumieniem postanowiłam wziąć wszystko na siebie.
- Nie to nie Twoja wina, bo gdyby chciał to by zadzwonił do mnie i poinformował mnie, że nie wraca do domu. - spuściłam głowę w dół, nerwowo przygryzając wargę. Wiedziałam, że przegrałam. Bo mama Justin'a miała racje, gdyby chciał to by do niej zadzwonił i powiedział, że nie wraca na noc do domu. ale to nie zmieniało faktu, że nadal wina była po mojej stronie.
- Oj, mamo daj spokój, przecież jestem w domu, cały i zdrowy. - jego głos był miły i było słychać w nim skruchę. Justin puścił moja dłoń, zbliżył się do mamy i czule ją przytulił. Wyglądało to tak pięknie, że nie mogłam powstrzymać się do uśmiechu.
- Nie jesteś cały i zdrowy bo masz limo pod okiem! - podniosła ton swojego głosu patrząc na Justina.
Ale jak to miał limo pod okiem? Nie widziałam tego wcześniej. Chłopak podszedł do lustra i spojrzał w odbicie, dokładnie przyglądając się swoje twarzy.
- Nie wiedziałam tego wcześniej. - podeszłam no niego i delikatnie przejechałam palcem po jego ranie, która nabierała już fioletowego koloru. Obiął  mnie dłońmi w tali i przyciągnął do siebie, wpatrując się w moją twarz.
- Ja też nie. - wzruszył delikatnie ramionami.
Wiedziałam, że to była moja wina. Gdyby nie ja, nie musiał by teraz chodzić z limem pod okiem.
- Co tu się dzieje? - moją uwagę przykuł, dziewczęcy głos. Obróciłam głowę tak, żeby mieć dobry widok na nią. Była naprawdę piękna. Miała blond włosy średniej długości, idealny delikatny makijaż i duże oczy. Była ubrana w granatową sukienkę, która sięgała jej do połowy ud. Była mojej postury tylko odrobinę niższa ode mnie. Dawno nie wiedziałam tak ładnej dziewczyny. Widać, że bardzo dbała o swój wygląd.
- Danielle? Co Ty tu do cholery robisz? - ciało Justin'a wyraźnie się napięło. Patrzył na dziewczynę z przerażeniem. Byłam lekko zdezorientowana.
- Przyjechałam Cię odwiedzić, bo się stęskniłam. - Justin jeszcze bardziej się spiął. Nie wiedziałam o co chodzi. Przecież nie powinien się denerwować o to, że ktoś go przyjechał odwiedzić. To by wcale nie było dla mnie dziwne, gdyby Justin nie zachowywał się w taki sposób, jego zdenerwowanie udzieliło się i mi.
- Co tu się do cholery dzieje? - nie chciałam tego powiedzieć na głos, ale jakoś tak wyszło. Czułam się jedyną osoba, która nie wiedziała o co tu chodzi. Spojrzałam na Justin'a a on wyglądał na zakłopotanego. Czułam się jak by moje pytanie sprawiło, że zrobił się jeszcze bardziej zdenerwowany.
Zapadła z niezręczna ciszą, a z moich słów pozostało jedynie echo.
- Jestem jego dziewczyną. - cisze przerwała blondynka, która patrzyła się na mnie ze złością w oczach. Justin przybliżył mnie jeszcze bardziej do siebie zacieśniając na mnie swoje ręce. Co tu się do cholery dzieje? Jak to kurwa ona jest jego dziewczyną? To kim do cholery jestem ja?
- Co!? - spojrzałam na Justin'a. Odsunęłam się do niego zsuwając, jego ręce z mojej tali. Dziewczyna podeszła, do Justin'a i namiętnie go pocałowała. Czułam jak moje serce upada na ziemie i łamie się na miliony kawałków. Jeśli wcześniej mówiłam, że George mnie skrzywdził, to nie ma porównania z tym jak się czułam teraz. Czułam się jak śmieć. Co ja takiego zrobiłam, że życie mnie tak każe? Ja mu naprawdę zaufałam. Jestem cholernie naiwna. Przecież to było za piękne, żeby mogło być prawdziwe.
- Chyba powinnam już iść. Do widzenia. - skierowałam swoje słowa do mamy Justin'a, która stała z otwartymi oczami i patrzyła na to co się własnie wydarzyło. Moje oczy się zaszkliły, ale starałam się nie rozpłakać. Odwróciłam się w stronę drzwi i szybkim krokiem poszłam ich stronę.
- Lily czekaj! - Justin po raz pierwszy się odezwał, zignorowałam jego słowa i wyszłam na zewnątrz zamykając za sobą drzwi.

Justin's POV.

- Co!? - spojrzała na mnie, a w jej oczach mogłem zobaczył wszystkie emocje świata. Odsunęła się ode mnie jak by mój dotyk sprawiał jej ból. Nienawidziłem siebie za to, że doprowadziłem ją do takiego stanu, że cierpiała. Niespodziewanie Danielle podeszła do mnie i mnie pocałowała. Odepchnąłem ją, ale ona nie chciała odejść chwyciła mnie za szyje i przytuliła.
- Chyba powinnam już iść. Do widzenia. - powiedziała te słowa do mojej mamy, jej głos drżał jakby powstrzymywała płacz. Odwróciła się w stronę drzwi i szła tak szybko, że myślałem, że zaraz będzie biegła. Odepchnąłem gwałtownie od siebie Danielle, chcąc zatrzymać Lily.
- Lily czekaj! - nie mogłem pozwolić jej odejść, nie teraz. Nie reagowała na to co mówiłem. Wyszła po prostu wyszła.
- Nie jestem już z Tobą od ponad 5 miesięcy, czy Ty nie możesz się z tym pogodzić tylko niszczysz cały czas wszystko na czym mi zależy. Jak tak można? - krzyknąłem z obrzydzeniem w stronę Danielle, a ta stała dumnie naprzeciwko mnie ciesząc się, że Lily tak zareagowała i wyszła. Moje nerwy były znów na wykończeniu. Odwróciłem się i jak najszybciej wybiegłem z domu, żeby odnaleźć moją dziewczynę, o ile jeszcze była moją.
Zobaczyłem w oddalał postać, która malała z każdą sekundą. Ruszyłem w jej kierunku, chyba nigdy nie biegłem tak szybko, musiałem ją dogonić.
- Lily proszę zaczekaj! - krzyknąłem zdyszanym głosem. Biegłem tak szybko, że nie mogłem przez chwile oddychać.
- Proszę nie ignoruj mnie. - zacząłem iść koło niej. Tak, nareszcie ją dogoniłem. Miała głowę spuszczoną w dół i pociągała nosem co oznaczało, że płakała. Stanąłem naprzeciwko niej, tak żeby nie mogła iść dalej próbując ją przytulić.
- Nie dotykaj mnie! - odepchnęła moje ręce po czym cofnęła się do tyłu w akcie obrony.
- Kochanie.. - przybliżyłem się do nie o krok, a ona znów się oddaliła.
- Nie nazywaj mnie tak! - nie pozwoliła mi dokończyć, tego co chciałem powiedzieć.
- Proszę posłuchaj mnie. - spojrzałem na nią. Po jej policzkach spływały łzy, miała znów rozmazany makijaż, a w oczach widać było ból jeszcze większy niż przedtem. Czułem się temu winny.
- Po co mam Cie słuchać? Żebyś powiedział mi jakieś kłamstwo? Może jeszcze powiesz mi, że jej nie znałeś, a ona tak po prostu przyszła sobie do Ciebie do domu. Późnej niespodziewanie powiedziała, że tęskni i rzuciła Ci się na szyje, a na koniec Cię pocałowała, a Ty przez cały czas nie wiedziałeś o co chodzi. - krzyczała na mnie, jeszcze nigdy nie wiedziałem, żeby mówiła tak głośno. Złość z każdej sekundy na sekundę w niej rosła, a łzy nadal spływały po jej policzkach.
- Nie, nie miałem zamiaru tego powiedzieć. Znam ją. Byłem z nią przez ponad rok, dopóki nie przyłapałem jej z moim "przyjacielem" który pieprzył ją w dupę w moim domu. Pamiętasz wtedy co przyszła druga przesyłka i ja poszedłem otworzyć drzwi? - Nie czekałem, aż przytaknie. mówiłem dalej  by mi nie przerywała. - To był Connor, brat Josh'a tego co pieprzył moją Danielle. Dlatego z nim rozmawiałem i wspomniał o tamtym wydarzeniu. Później spytałaś mnie dlaczego z nim rozmawiałem, ale zbyłem Cię mówiąc, że to jakiś kolega. Naprawdę nie chciałem, żeby ktoś o tym wiedział. To mnie za bardzo bolało, ale teraz żałuje, że Ci nie powiedziałem. Bo nie stalibyśmy teraz tutaj. Kochałem Danielle najbardziej na świecie, była dla mnie najważniejsza, ale nikt mnie nigdy tak nie zranił jak ona. Rozstałem się z nią ponad 5 miesięcy temu. Kochałem ją tak bardzo, że był bym nawet jej w stanie to wybaczyć, gdyby nie zrobiła tego z moim niby przyjacielem w moim domu. Nigdy w życiu nikt mnie tak nie poniżył. Od tamtej pory bawiłem się każdą dziewczyną, zależało mi tylko na tym, żeby dobrać się im wszystkim do majtek. Wiem, że je raniłem, ale tak rozładowywałem swój gniew i złość, która cały czas we mnie siedziała. Wszystko się zmieniło gdy pojawiłaś się Ty. Jesteś jedyną dziewczyną od 5 miesięcy, na której mi zależy jako na osobne, a nie tylko żeby ją przelecieć i zostawić. Nie wiem co w sobie masz, ale zakochałem się w Tobie. Proszę nie zostawiaj mnie. Nie teraz gdy znów wszystko zaczęło się mi układać. - w moich oczach pojawiły się łzy, była pierwszą osobą, której to powiedziałem. Ten ból był zbyt silny, żebym mógł przedtem to zrobić. Oczy Lily się rozszerzyły, a wyraz jej twarzy złagodniał.
- Kochanie dlaczego wybiegłeś z domu? - to była znów Danielle. Jak ona miała czelność tu w ogóle przychodzić? Spojrzałem na Lily. Przeszywała wzrokiem ciało Danielle. Znów była wściekła. Przetarła rękami rozmazany makijaż i stała się strasznie poważna, jej wzrok był zimny i groźny.
- Jeśli jeszcze raz odezwiesz się tak do mojego chłopaka to wyrwę Ci z głowy te twoje tlenione kłaki. - stanęła przede mną, jak by próbowała odizolować mnie od Danielle. Tego nigdy bym się nie spodziewał, nie wiedziałem jej jeszcze takiej groźnej.
- On jest mój czy tego chcesz czy nie. Prawda kochanie? - Daniell zbliżyła się w moim kierunku, ale Lily zasłoniła jej drogę. Zacisnęła swoje poranione piąstki, jak by chciała ją uderzyć.
- Ostrzegałam, a teraz zabije Cię Suko! - powiedziała przez zaciśnięte zęby i rzuciła się z pięściami na Danielle.
Lily wymierzyła strzał w twarz Danielle tak, że ona przewróciła się na ziemie, ale nie przestała, rzuciła się na nią i zaczęła ją ciągnąć na włosy. Siedziała na niej, orkiem i uderzyła jej głowa o asfalt. Danielle próbowała się bronić, ale Lily była tak zła, że nie dawała jej nawet szansy na to, żeby mogła ją dotknąć. Podszedłem do Lily i wziąłem ją na na ręce ściągając ją z Danielle. Nie mogłem pozwolić, żeby dłużej ją bija bo zrobiła by jej jakąś krzywdę.
- Puść mnie! Przysięgam zabije ją! - zaczęła wyrywać się z moich ramion. Miała nogi uniesione do góry, bo próbowała jeszcze kopnąć leżącą Danielle.
- Justin natychmiast mnie puść! - jeszcze bardziej zaczęła się wyrywać, ale nie dała rady byłem zbyt silny na to, żeby mogła to zrobić. Jej drobne ciało było przyklejone do mojej klatki piersiowej i próbowałem ją jakoś uspokoić, ale na razie nie dawałem rady. Danielle leżała na ziemi i zwijała się z bólu.
- Kochanie uspokój się. - szepnąłem jej cicho do ucha, a jej ciało się trochę uspokoiło. Oddech zaczynał być bardziej równy i już nie próbowała mi się wyrywać. Danielle zaczęła podnosić się z ziemi jęcząc przy tym z bólu.
- Czy Ty jesteś nienormalna!? - Danielle wstała z ziemi strzepując z siebie piach. Chwile po tym podeszła do Lily i gwałtownie wymierzyła jej strzał z otwartej ręki. Lily nie mogła na to zareagować, bo ją trzymałem. Sposób w jaki Danielle to zrobiła, sprawiło, że puściłem Lily, ale po chwili tego pożałowałem. Jej nerwy znów przejęły nad nią kontrolę. Po raz kolejny rzuciła się na obolałą już dziewczynę. Zaczęła szarpać ją za włosy, w akcie obrony Danielle zrobiła to samo. Nie mogłem już na to patrzeć. Wszedłem w środek ich bójki i zaczęłam je rozdzielać. Obie były wściekłe i nie panowały na tym co robiły. Dostałem w twarz od którejś z nich. Nawet nie wiem od której. Tym razem wziąłem Lily na ręce i zacząłem szybko oddalać się od tego miejsca.
- Pójść mnie Justin albo Ciebie też uderzę! - znów próbowała się mi wyrwać. Jej groźba w moją stronę wydawała mi się śmieszna. Przecież ona nic nie mogła mi zrobić. Zaczęła uderzać swoimi piąstkami w moje plecy, ale po chwili poddała się, gdy zdała dobie sprawę, że mnie to nie rusza. Teraz już dużo spokojniejsza spoczywała na moim ramieniu, jej nogi wsiały wzdłuż mojej klatki piersiowej, a głowa była u mnie na plecach. Postawiłem ją na ziemie, delikatnie objąłem jej twarz rękami by sprawdzić czy nie ma żadnych obrażeń. Na szczęście była cała i zdrowa. Nie miała na sobie, nic co by stwierdziło, że przed chwilą przeżyła walkę życia. Jedynie jej ubrania były brudne, ale to nic.
- Jesteś szalona. - nachyliłem się nad nią, po czym delikatnie ją pocałowałem. Szybko odwzajemniła pocałunek i przybliżyła się do mnie.
-  Chodź. - wziąłem ją za rękę i zacząłem prowadzić w stronę domu.
- Gdzie idziemy? - lekko się za mną wlekła, wydając z siebie jęk niezadowolenia.
- Do domu, muszę się wykąpać i przebrać, a później możemy jechać do Ciebie.
- Okej.
Resztę drogi szliśmy w ciszy, ale to była przyjemna cisza. Ona nadal była moja.

Lily's POV.

Ta suka mnie niesamowicie wkurwiła. Jak ona mogła tak skrzywdzić Justin'a, a potem po tylu miesiącach przyjść i udawać, że jest wszystko dobrze. Ona musi mieć jakieś zaburzenia psychiczne. I oto właśnie takim sposobem, znalazłam u mnie podobną cechę co i u Georga.
Nerwy mi puściły, gdy nazwała go swoim "kochaniem" poczułam okropną zazdrość i jedyne czego pragnęłam to ją zabić.
Nigdy bym się nie spodziewała, że tak zareaguję. Rzuciłam się na nią z pięściami jak by to było coś normalnego. Biłam ja znieważając na straszny ból w kostkach u moich rąk. Miałam je całe poranione po tym jak wpadłam w dziki szał. Tak naprawdę pierwszy raz w życiu biłam się z dziewczyną. I to ja ją pierwsza uderzyłam. Sama siebie nie poznaje, zawsze unikałam takich rzeczy. Nigdy nie pochwalałam tego jak dziewczyna biła się z dziewczyną. Ba, nie tylko tego nie pochwalałam jak zawsze się z nich śmiałam, a teraz byłam jedną z nich i to z mojej winy. O ironio. Pamiętam jak Jessy biła się kiedyś z dziewczyną... Później przez jakieś dwa tygodnie nie dawałam jej o to spokoju i czasy czas się z niej śmiałam.

                                                                      ***

Zaraz za nami do domu weszła Danielle zatrzaskując za sobą drzwi. Justin chciał coś powiedzieć, ale go wyprzedziła.
-  Wiesz co Justin? Wcale nie żałuje tego, że mnie przyłapałeś gdy Josh mnie pieprzył. Może nie był lepszy od Ciebie, ale cieszę się że cierpiałeś. Jesteś głupi. Za bardzo angażujesz się kiedy kogoś kochasz, a później to Cię zniszczy. - stała cała brudna przed nami, z nosa ciekła jej krew. Dobrze Ci tak głupia suko.
- Ona też się zniszczy. - wskazała palcem na mnie i patrzyła z zazdrością. W oczach Justin'a mogłam zobaczyć smutek na wspomnienie z tego dnia. Ona naprawdę go zniszczyła. Nienawidziłam jej za to tak samo bardzo jak nienawidziłam Georga. W tym momencie nie żałowałam, ani jednego strzału który wymierzyłam w jej twarz.
- Nie mierz wszystkich swoją miarą dziwko. - Danielle stała oszołomiona gdy z moich ust wydobyły się te słowa. Chyba zdała sobie z sprawę jakie one miały znaczenie. Chwile po tym otrząsnęła się ruszyła, przed siebie wchodząc do jakiegoś pomieszczenia. Nie była tam długo, bo jakieś 30 sekund po tym wyszła. Miała ze sobą czarną skórzana torebkę pośpiesznie ruszyła w stronę drzwi unikając, naszych spojrzeń. Gwałtowanie je otworzyła i wyszła na zewnątrz zatrzaskując je za sobą.
- Josh William? - odezwała się zaszokowana Pattie. Cieszyłam się, że ktoś się odezwał, bo ja nie dała bym rady.
- Tak. - Justin włożył ręce do kieszeni spodni i spuścił głowę w dół.
- Przecież był Twoim przyjacielem. - patrzyła na niego nie rozumiejąc co się dzieje.
- Tak, mamo BYŁ! Już nim nie jest. - podniósł głowę do góry i spojrzał na swoją rodzicielkę.
- Dlaczego mi tego nie powiedziałeś? - smutno na niego spojrzała.
- A miałem się czym chwalić?
- Justin jestem Twoja matką, powinieneś mi o tym powiedzieć. - Pattie czuła się tym urażona tym, że nic jej nie powiedział. Miałam wrażenie jakby obwiniała się za to, ale tak mi się tylko wydaje. Przecież to nie jej wina, że "dziewczyna" go zdradziła.
- Chciałem i to wiele razy, ale nie wiedziałem jak to zrobić.. Przecież nie mogłem przyjść do Ciebie i powiedzieć "Cześć mamo, nie jestem już z Danielle, bo mnie zdradziła pieprząc się z moim niby przyjacielem u nas w domu." - spojrzał na nią, a jego oczy znów zaszły łzami. Nie radził sobie z tym wszystkim.
- Synku.. - otworzyła ramiona i podeszła do Justin'a przytulając go i pocieszając. Justin oplótł ją swoimi ramionami i podniósł do góry. Widać było ulgę na jego twarzy, że nie będzie musiał już tego trzymać w sobie.
- Więc jesteście razem? - Pattie odsunęła się od Justin'a i spojrzała na mnie z uśmiechem na twarzy. Poczułam jak moje policzki robią się gorące. Za chwile Justin stał już za mną.
- Tak. - odpowiedział dumnie. Oplótł swoje ręce wokół mojej tali i położył brodę na moim ramieniu.
- O jejku jak fajnie. - kobieta zaczęła klaskać i podbiegła do nas obejmując nas swoimi ramionami. Pattie zachowywała się jak nastolatka.
- Dobra moje kobietki.. Ja idę się wykąpać, a wy poplotkujcie sobie o tym, o czym plotkują dziewczyny. - razem z Pattie wybuchłyśmy śmiechem, a Justin popatrzył się w niezrozumieniu.
- No co? - lekko się skrzywił i wzruszył ramionami.
- Nic. - odpowiedziałyśmy równocześnie z Pattie. Justin podszedł do mnie pocałował mnie w usta, a Pattie w policzek.
- Jesteście dziwne. - uśmiechnął się i poszedł w stronę schodów prowadzących na górę.
- No to kawa? - zapytała podekscytowana Pattie. Ona była tak przyjemną osobą, że nawet nie czułam tej dużej różnicy lat między nami.
- Jasne. - kobieta wzięła mnie pod rękę i zaprowadziła do kuchni. Zaczęła błąkać się po wielkim pomieszczeniu w poszukiwaniu nie wiadomo czego. Za jakieś pięć minut podeszła do stolika i postawiła przede mną kubek z kawą i na miejscu na którym ona będzie siedziała drugi kubek. Przyniosła również ze sobą ciastka i cukier.
- Więc teraz jesteś z moim synem? - usiadła naprzeciwko mnie i uśmiechnęła się miło. Nie sądziłam, że od razu wyjdzie mi z takim tekstem. Poczułam się bardzo niezręcznie.
- Ummm... No na to wygląda. - poruszyłam się niezręcznie na kuchennym krześle. Dziwnie się czułam bardzo dziwnie.
- Ale fajnie, mówiłam mu że jesteś idealna dla niego. - odpowiedziała dumnie. Ale co? Jak to ona mu mówiła, że jestem dla niego idealna?
- Ale jak to? Rozmawialiście o mnie? - zapytałam lekko zdezorientowana.
- No tak. Nie uwierzyłam mu jak wtedy powiedział mi, że poznał Cię dopiero w szkole. On patrzył na Ciebie inaczej niż na koleżankę ze szkoły, którą poznał kilka dni temu. Gdy na ciebie patrzył w jego oczach widziałam troskę. Później jak zachował się w sypialni u twoich rodziców. Tak nie zachowuje się mój syn w stosunku do koleżki z klasy.
- A powiedział coś konkretnego jak się poznaliśmy?
- Nie, od niego trudno wyciągnąć takie informacje. Nie lubił ostatnio rozmawiać o swoich uczuciach ani o swoim życiu, ale potrafię dużo odczytać z jego wzroku i zachowania. Przecież jest moim synem.
- Lily.. - otworzyłam usta, chciałam coś powiedzieć, ale Pattie mi przerwała.
- Słucham? - ciekawość wymalowała się na mojej twarzy. O co mogła chcieć zapytać mnie Pattie?
- Widziałaś o tym co zrobiła mu Danielle? - niepewnie zapytała.
- Nie.. Dziś się o tym dowiedziałam. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i smutno spojrzałam na jej twarz.
- A co do Danielle to dlaczego ona była taka poraniona?
- Ummmm.. - spuściłm głowę i nerwowo zaczęłam bawić się pacami.
- Ty jej to zrobiłaś? - oczy Pattie się rozszerzyły i patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Tak trochę. - zakłopotanie było słyszalne w moim głosie.
- Ale jak to? - zaciekawienie wymalowało się na jej twarzy, jak by nie dowierzała w to co usłyszała.
- No bo wyszła do nas na dwór, a Justin zdążył powiedzieć mi o tym co mu zrobiła i jak do nas podeszła powiedziała do niego "Kochanie", poczułam straszna zazdrość, nie wytrzymałam i rzuciłam się na nią z pięściami. - wzruszyłam ramionami. Nie miałam odwagi spojrzeć na Pattie.. Czułam się strasznie zażenowana całą to sytuacją.
- Zuch dziewczyna, dobrze zrobiłaś. A tak w tajemnicy pomiędzy nami też kiedyś biłam się z dziewczyna. - przybliżyła się do mnie i powiedziała to szeptem jak by bała się ze ktoś to usłyszy. Jak to mama Justin'a biła się z kimś?
- Ale jak to?
- Tak wyszło. Byłam wtedy młoda. Miałam ze 20 lat i jakaś dziewczyna przystawiała się do taty Justin'a więc pokazałam jej, że on jest mój. Później nie pokazywała się nigdzie przez dwa tygodnie. To było szalone. Ale tak jak i Ty byłam zazdrosna. - na wspomnienia z tamtych czasów pojawił się uśmiech na jej twarzy.
- Dobrze pani zrobiła. Trzeba walczyć o swoje. - powiedziałam z uśmiechem.
- Dokładnie tak. - popatrzyła się na mnie i upiła łyk kawy ze swoje kubka. Poczułam wibracje telefonu w kieszeni.
- Przepraszam na chwile. - powiedziałam grzecznie i wstałam od stołu. Wyjęłam urządzenie i przejechałam palcem po ekranie, żeby odebrać połączenie od Jessy.
- Jak to do cholery George u Ciebie był?
_________________________________________________________

Co George robił u Jessy?
Czy zrobił jej jakąś krzywdę?

tak wygląda Josh <- KLIK

Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak kocham czytać wasze komentarze. <3
ps. Podziękowania dla @adverture_32 <3