sobota, 8 lutego 2014

chapter 19.

Lily's POV.

- Jak to kurwa dom jest otwarty? - stanął naprzeciwko mnie. Na jego twarzy malowało się zdziwienie i lekki niepokój.
- No nie wiem. - nerwowo przygryzłam wnętrze polika i wyrzuciłam ręce go góry, które z bezsilności za chwile opadły mi wzdłuż ciała. Naprawdę nie wiedziałam jakim cudem dom jest otwarty, przecież zamykałam go na sto procent!
- Może go nie zamknęłaś? - przejechał ręką po włosach. Widać było, że starał się znaleźć racjonale wyjaśnienie tej sytuacji, ale nie wychodziło mu to za dobrze.
- Na pewno go zamknęłam! - nerwowo warknęłam.
- Chodź. - chwycił mnie za rękę i odważnie wszedł do domu. Zapaliłam światło, a Justin poszedł do kuchni by szukać śladów kogoś obecności w moim domu.
- Lily? - kobiecy głos przerwał ciesze, która była strasznie napięta i niekomfortowa. To był głos mojej mamy. Ale jak to jest w domu? Przecież mieli wrócić w poniedziałek, a jest sobota.
- Tak to ja. - Justin podszedł do mnie i pocałował w czoło. Widać było, że poczuł ulgę. Nie ukrywam ale myślałam, że to George włamał mi się do domu.
- Jesteśmy w salonie. Chodź tu szybko dziecko! - głos mamy był roztrzęsiony. Musiało stać się coś poważnego. Ale nie wiedziałam co. Bałam się. Ruszyłam w stronę salonu, a Justin szedł krok za mną.
- Dzień dobry. - Justin grzecznie się przywitał i podszedł do mojego taty podać mu dłoń.
- Dzień dobry. - opowiedzieli równo. A tata uścisnął dłoń mojego chłopaka.
- Co to jest? - mama trzymała w reku zdjęcia te które wysłał mi George. Oczy zeszły mi złami. Nie chciałam, żeby o tym wiedziała. Jak mogłam byś taka bezmyślna i zostawić je rozsypane na podłodze i wyjść sobie z domu?
- Yyy.... - Justin podszedł do mnie. Złamał mnie lekko za głowę i przycisnął do swojej klatki piersiowej.
- Jest dobrze kochanie, musieli się przecież o tym dowiedzieć. - starał się mnie uspokoić, ale wiać było, że jest tak samo zdenerwowany jak ja.
- Lily do cholery co to jest?! Kto to Ci zrobił?! - mama wstała ze swojego miejsca, a łzy spływały jej po policzkach.
- Odpowiedz! - krzyknęła.
Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa. Słychać było tylko mój szloch, a mamy słowa odbiły się echem w moich uszach. Tata siedział i trzymał się za głowę. W jego oczach również było widać łzy.
- Powinnaś im powiedzieć. Dasz rade czy ja mam to zrobić? - nie wiem co bym zrobiła gdyby nie Justin. Naprawdę jego obecność sprawiła, że chociaż myślałam racjonalnie. Ale nie mogłam tego powiedzieć sama.
Wiem, że nie powinnam, bo to nie moja wina.. Ale wstydziłam się. Wstydziłam się tego, że on mi to zrobił. Brzydziłam się sobą, gdy sobie to wszystko uświadamiałam.
- Nie dam rady. - wtuliłam się w niego, a mój płacz stał się jeszcze bardziej głośny. Nie mogłam tego opanować.
- Justin wiec powiesz mi co to do cholery jest!? - mama skierowała te słowa w stronę mojego chłopaka i wzięła zdjęcia wymachując nimi przed oczami Justin'a.
- Mogę? - patrzył się ma mnie czekając na pozwolenie. Lekko przytaknęłam głowa i czekałam, aż zacznie mówić. Chciałam mieć to jak najszybciej za sobą. Ale bardzo bałam się reakcji moich rodziców.
- A więc... Chłopak z naszej szkoły na obsesje na punkcie Lily i ją prześladuje. Raz jak była na imprezie podał jej jakieś narkotyki i zabrał ją do siebie. A później zrobił jej to. - w pewnym momencie głos Justin'a się złamał, a pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Nawet nie wiedziałam, że on tez aż tak bardzo przeżywa tą cała sprawę.
- Córciu. - mama otworzyła przede mną swoje ramiona. Szybko oderwałam się od Justin'a i przytuliłam się do mamy. W pokoju zapadła znów cisza jedynie co było słychać, to nasz płacz.
- Jak on się kurwa nazywa? Zabije tego skurwiela! - ciesze przerwał tata. Był strasznie wkurzony. Bałam się tego co może teraz zrobić. Wstał z kanapy i zaczął chodzić po pomieszczaniu. W pewnym momencie wciął flakon z kwiatami i rzucił go przed siebie. Szklane naczynie uderzyło w ścianę rozbijając się na tysiące kawałków, a kwiaty połamały się i teraz były porozrzucane po całym pokoju.
- Tato uspokój się.. Proszę Cię. - podeszłam do niego kładąc mu dłoń na ramieniu. Starałam się go trochę uspokoić. Naprawdę nie potrzebowałam tego, żeby wpadł w jeszcze większy szał.
- Jak ma się opanować, jak jakiś skurwiel zgwałcił moją córkę?! - zabolało.. Jeszcze nikt nigdy nie nazwał tego gwałtem. Ale taka była prawda. Czuje się teraz jak bezużyteczne gówno.
- Mogę Panu pomóc go zabić, gdyby Lily mnie dziś mnie powstrzymała już był by martwy. - Justin był tak samo wkurzony jak mój taka.
- Jak to? - tata stanął w miejscu i przyglądał się Justin'owi z zaciekawieniem.
- Dopadłem go dziś i lekko go zmasakrowałem. No może nie lekko. Bardzo go zmasakrowałem. Ale ludzie byli w pobliżu i Lily powstrzymała mnie przez zabiciem go. Ale jak Boga kocham w tamtym momencie byłem zdolny go zabić. - ręce Justin'a zacisnęły się w pięści. Wszyscy na niego patrzyliśmy, a on wyglądał jak by był gotowy znów dopaść George.
- Musimy iść z tym na policje. - odezwała się mama i zaczęła wszystkie zdjęcia układać w kupkę tak, żeby było je łatwo przemieścić.
- Tak, musimy. - Justin lekko przytaknął.
- Co? Nie jak nie chce iść z tym na policje. Nie chce opowiadać obcym ludziom tej całej historii. Wstydzę się. - zakryłam twarz rękami i znów się rozpłakałam.
- Obiecałaś mi, że pójdziemy z tym na policje. Musimy tam iść. A Ty nie masz się czego wstydzić, bo to nie jest Twoja wina, że coś takiego Cię spotkało. - swoje ręce położył na moich i zdjął mi je z twarzy. Zmusił mnie, żebym na niego spojrzała.
- Okej, pójdziemy. Ale proszę nie dziś. Chce iść spać nie mam siły już o tym myśleć. - uległam mu. Wiedziałam, że i tak nie da mi spokoju. Zresztą rodzicie tez by mi nie dali. Muszę dać rade i muszę to przecież złości. Tylko dzięki temu ten koszmar się skończy.
- Dobrze, to ja jadę do domu. Jak będziesz czegoś potrzebowała to dzwoń kiedy chcesz przyjadę od razu. Obiecuje. - patrzył się na mnie, a z karmelowych oczu biła czysta szczerość. Pocałował mnie lekko w czoło. Uwielbiałam jak to robił. Ciesze się, że mam teraz na kim polecać. To znaczy zawsze miałam na kim polecać, bo moją przyjaciółką przecież jest Jessy, ale Jessy nie jest w stanie sprawić, że poczuje się tak bezpiecznie jak z Justin'em.
- Proszę nie jedź. Nie zostawiaj mnie samej. Nie teraz. - chłopak stanął i patrzył się na mnie przepraszającym wzrokiem. Wiedział, że nie może zostać bo moi rodzice są w domu.
Mama z tatą patrzyli, a to na niego, a to na mnie. Wiem nic mi nie groziło, bo rodzice byli w domu. Ale jak Justin jest przy mnie czuje się jeszcze bardziej bezpieczna.
- Myślę, że powinieneś zostać. - odezwała się moja mama. Wzrok wszystkich tu obecnych powędrował na nią. Tego bym się nie spodziewała. Ale byłam jej za to wdzięczna. Justin był zdziwiony jej słowami. Zresztą jak wszyscy. Ale widać było, że się ucieszył, bo kąciki jego ust lekko się uniosły.
- No to wychodzi na to, że zostaje. - klasną w dłonie i popatrzył się na mnie wzrokiem "chodź do mnie i mnie pocałuj" i tak postanowiłam zrobić. Podeszłam do niego i pocałowałam delikatnie jego usta nie znieważając na zdziwionych rodziców.
- To wy jesteście razem? - odezwał się zdezorientowany tata. No przecież jasne skąd mogli by w ogóle wiedzieć, że jestem z Justin'em? Przecież nawet nie miałam jak im tego powiedzieć.
- No tak. - spuściłam głowę w dół. Takie stacje były bardzo żenujące.
- Teraz jest już wszystko jasne. - mama zaplotła ręce na klatce piersiowej i przygląda się nam.
- Co jest jasne? - o co je chodzi? Co może być jasne? Przecież tu nic nie jest jasne.
- Dlaczego się tak zachowywaliście jak był wtedy u nas z Pattie. - odezwał się sama i podeszła do taty.
- Jak się niby zachowywaliśmy? - zapytałam zdezorientowana.
- Widziałam jak na niego patrzyłaś i sposób w jaki denerwowałaś się w jego obecności od razu mówił mi, że tak nie reaguje się na zwykłego kolegę z klasy. A on jak Cie zobaczył, to wyglądał jak by chciał swoim ciałem ochronić Cię od całego zła na taj ziemi. I nie uwierzyłam wam w to, że poznaliście się w szkole. - czułam jak moje policzki się czerwienią. Czy ona zawsze musi wyjeżdżać z takimi tekstami? Ale moja mama jest bardzo mądra i spostrzegawcza to trzeba jej przyznać.
- Idziemy! - chwyciłam Justin'a za rękę i prowadziłam go w stronę schodów. Nie chciałam, żeby mama powiedziała jeszcze coś nieodpowiedniego. Wiec wolałam już pójść. Usłyszałam jej śmiech i Justin też zachichotał pod nosem. Z jednej strony to dobrze, że takie coś powiedziała, bo rozładowała napięcie związane z tymi zdjęciami. Nie było dzięki temu takiej grobowej atmosfery i mój mózg mógł zacząć myśleć teraz o czym innym, a nie tylko o sprawie z tym skurwielem i policji.
- Dobranoc. - krzynka jeszcze tak żebyśmy ją mogli usłyszeć.
Weszliśmy do mojego pokoju, a Justin pierwsze co zrobił, to rzucił się na łóżko. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej swoją piżamę. Nogą zamknęłam szafę i ruszyłam w stronę łazienki.
- Gdzie idziesz? - spojrzał na mnie i podniósł się na łózko opierając się na łokciach.
- Przebrać się? - odpowiedziałam retorycznie.
- Zdecydowanie wolałbym jakbyś to zrobiła tu. - uśmiechnął się łobuzersko i puścił mi oczko. Olałam jego słowa i weszłam do łazienki. Szybko wskoczyłam pod prysznic, zajął mi on jakieś tylko 5 minut. Wytarłam mokre ciało białym ręcznikiem i wskoczyłam w swoją mało sexowną piżamkę. Umyłam zęby, rozpuściłam włosy i wyszłam do pokoju.
- Już jestem.
- Idziemy spać?
- No tak. - Justin wstał z łóżka i zaczął się rozbierać i chyba zrobiło mi się mokro, gdy zdjął koszule. Jego ciało było idealnie wyrzeźbione, a jego tatuaże sprawiały, że był jeszcze bardziej sexowny. Rozpiął pasek od spodni, a ja już nie mogłam się doczekać aż je zdejmie. Jego spodnie opadły mu do kostek i wyszedł z nich. Położył się na łóżku, podniósł kołdrę i czekał aż pod nią wejdę.
- No co? - patrzył na mnie jak mierzyłam jego prawie nagie ciało wzrokiem.
- Zawsze śpię w bokserkach. Przeszkadza Ci to? - spojrzał się na siebie, a później znów na mnie.
- W prost przeciwnie. - położyłam się koło niego i wtuliłam się w jego klatę zaciągając się jego idealnym zapachem.
Justin leżał na plecach, a ja na boku. Głowę miałam położoną na jego klacie i prawą rękę zaplotłam za jego szyją tak, żebym mogła bawić się jego włosami. Chłopak obgiął mnie w pasie i leżeliśmy nie odzywając się do siebie. To była przyjemna cisza. Chciałem zacząć myśleć o czymś przyjemnym, ale niesyty jedyną myślą w mojej głowę było jutrzejsze pójście na policje. Jestem ciekawa jak to będzie, gdy już tak pójdę. Naprawdę nie chce mówić o tym obcym ludziom.. I boje się, że George będzie chciał się na mnie mścić. Ale to też jest jedyna ucieczka przed nim. A nie mogę przewidzieć konsekwencji tego co się stanie.
- Kocham Cię. - moje rozmyślania przerwał głos chłopaka.
- Ja Ciebie też. - kocham go. Naprawdę cholernie go kocham. Podniosłam się trochę do góry, żeby mogła dostać się go jego ust. Złączyłam nasze wargi w namiętnym pocałunku. To było wspaniale leżeć sobie w łóżku z osobą która kochasz i całować się z nią. To była jak scena z jakiegoś filmu. Podobał mi się ten film.

Justin's POV.

Lily pocałowała mnie, robiła to naprawdę cholernie dobrze. Nie chciałem tego kończyć, ale wiedziałem, że jak zaraz nie przestaniemy to nie powstrzymam się. Wiecie co mam na myśli. Jeszcze Lily nie ułatwiała mi tego, bo usiadła na mnie okrakiem i zaczęła całować moją szyje. Włożyłem ręce pod jej bluzkę i powoli jechałem nią do góry. Podobało jej się to. Lekko pchnęła biodra do przodu, przejeżdżając swoją kobiecością po moim członku. Ludzie co ta kobieta ze mną robi. Ona doprowadza mnie do szaleństwa.
- Twoi rodzice są w domu. - niechętnie musiałem to przyznać.
- Ugh... Wiem. Ale będę cicho, obiecuje. - zrobiła smutną minkę i zaczęła mnie znów całować.
- Kochanie dopiero co powiedzieliśmy im, że jesteśmy razem. I twój tata dziś mnie poznał. Nie chciał bym, żeby wparował tu ze strzelbą i zabił mnie za dobranie się jego córce do majtek. - powiedziałem to z lekkim humorem. Ale nawet nie wiedzie jaki byłem już podniecony. Ale rodzice w domu i sex to nie jest dobre połączenie. To był by totalny hardcor, a ja dziś nie miałem ochoty a hardcorowe akcje.
- Masz racje. Tata by Cię zabił. Odpuszczę dla twojego dobra. - sexownie ze mnie zeszła. Chyba miała jeszcze nadzieje, że zmienię zdanie.
- Grzeczna dziewczynka. - klepnąłem ją w jej sexowny tyłek i przytuliłem do siebie.
- Potrzebujecie czegoś? - drzwi od pokoju odtworzył się, a do pomieszczenia weszła mama Lily ubrana z szlafrok. Była już przygotowana do snu.
- Serio mamo!? - Lily odwróciła się jej stronę i jak zgaduje zmroziła ją wzrokiem.
- No co? Chciałam zobaczyć co robicie. - wzruszyła ramionami jak by nic złego się nie stało i wyszła figlarnie gasząc za sobą światło. Raczej nic złego się nie stało. Ale sam fakt, że weszła do pokoju. Gdyby weszła tu jakieś 5 minut temu, to już był bym w drodze do swojego domu, albo byłbym martwy.
- Nie spodziewałam się, że wejdzie do pokoju. - patrzyła na mnie zdezorientowana.
- Sex i rodzicie w jednym domu to złe połączanie, mówiłem Ci. - schowałem głowę w jej syi i cicho się zaśmiałem.
- Miałeś racje. - przyszła mi to niechętnie.
- Zawsze mam racje. - uśmiechnąłem się. Lily starała się być poważna, ale jak zobaczyła mój głupkowaty uśmiech nie mogła powstrzymać się od zaśmiania się. Kochałem gdy się śmiała, wtedy wyglądała pięknie.
- Idź kochanie spać, to był bardzo długi dzień. Potrzebujesz odpoczynku. - przytuliłem ją do siebie, tak żeby było jej wygodnie i czekałem aż zamknie oczy.
- Okej, dobranoc. Kocham Cie. - pocałowałem ją ostatni raz w usta i pozwoliłem na to, żeby mogła już odpocząć.
Wiecie co jest najwspanialszym uczuciem na ziemi? To gdy osoba którą kochasz mówi Ci, że Cię kocha. A Lily kocha mnie, czuje to. Nie tylko to czuje, ale i widzę to. Widzę jak reaguje na mój dotyk, jak zachowuje się przy mnie i wiedzę jak na mnie patrzy. To wszystko wskazuje na jedno. Leżałem tak kawałek czasu nawet nie wiem ile.. Straciłem rachubę. Lily już spała. Światło nieżycia oświetlało jej twarz. Wyglądała na taką spokojną i zrelaksowana. Dobrze, że jest coś takiego jak sen. Dzięki niemu znajdujemy się jak by w innej krainie. A ona potrzebowała tego, potrzebowała się oderwać od tego całego gówna, które jest obecnie w jej życiu.

                                                                  ***

Obudził mnie blask światła, który raził mnie w oczy. Już było rano, a ja nawet nie wiem kiedy usnąłem, jak widać tez byłem tym wszystkim strasznie zmęczony. Lily nadal spała i wyglądała pięknie. Miała rozczochrane włosy, rozchylone usta i jej oczy były lekko podpuchnięte. Ale i tak jak powiedziałam wyglądała pienie. Ona jest idealna.
Wstałem z łóżka tak, żeby jej nie obudzić. Włożyłem na siebie ubrania, które leżały na podłodze koło łóżka oraz telefon i portfel. Pocałowałem Lily w czoło i ruszyłem w stronę drzwi. Spojrzałem na ekran swojego telefonu, była 7:22. Wcześnie, zazwyczaj o tej godzinie jeszcze śpię. Wszedłem szybko po schodach i podszedłem do frontowych drzwi.
- Justin? Dlaczego już nie spisz? - to była mam Lily. Była już ubrana w normalne dzienne ubrania i miała na twarzy makijaż. Wyglądała jak by wstała już kilka godzin temu.
- Słońce mnie obudziło, i chciałem jechać do domu ogarnąć się i przyjechać znów, żebyśmy mogli pójść na policje. Chciał bym wtedy być przy niej. - powiedziałem grzecznie. Chciałem schować ręce do kieszeni tak, jak miałem w zwyczaju to robić, ale nie chciałem by wyglądało to niegrzecznie wiec się powstrzymałem i stałem patrząc na panią Evans.
- Chciała bym z Tobą porozmawiać. Proszę mógł byś zostać trochę dłużej? To bardzo dla mnie ważne, a nie chciała bym, żeby Lily była przy tej rozmowie. - złożyła ręce razem i błagalnym wzrokiem patrzyła w moją stronę.
- Myślę, że mógłbym. - wiedziałem, że bardzo jej na tym zależy. Nie mogłem jej tak teraz teraz zostawić. Takiej zdezorientowanej.
- Chcesz coś do picia? - poszedłem za nią do kuchni i usiadłem przy stole.
- Kawa to był by bardzo dobry pomysł. - tata Lily przyszedł do nas i zajął miejsce naprzeciwko mnie. Nikt się nie odzywał, było to bardzo niezręczne. Pan Evans cały czas uważnie mi się przyglądał. Przez co niezręcznie kręciłem się na drewnianym krześle. To było bardzo krępujące, gdyż wiedziałem o co będą mnie wypytywać. Chwile po tym kobieta podeszła do stołu i postawiła przede mną kubek z ciepłym napojem, a następnie zajęła miejsce obok swojego męża.
- Mógł byś nam powiedzieć kiedy to się stało? - ku mojemu zwiedzeniu odezwał się pan Evans. Jego głos był stanowczy lecz było widać, że z trudem przyszło zadać mu to pytanie.
- Jakiś miesiąc temu. - spuściłem głowę w dół i wpatrywałem się z kubek z kawą.
- Gdzie to się stało? I jak zdołał jej dać ten narkotyk, że się nie zorientowała?
- Wiec może zacznę od początku.. Nie znałem Lily jeszcze wtedy. Nie wiem kto był na tej imprezie i nie wiem jak zdołał podać jej ten narkotyk.
- Wiec kiedy ją poznałeś? - zdezorientowanie było widoczne na ich twarzach.
- Uratowałem ją wtedy, tak przez przypadek. - nie miałem odwagi na nich znów spojrzeć, teraz patrzyłem się na swoje ręce które miały kilka strupków po tym co zrobiłem George'owi.
- Jak to przez przypadek ją uratowałeś!? - tata Lily podniósł ton swojego głosu, widać było, że żądał wyjaśnień.
- Jechałem wtedy tu do domu. Bo już cała moja rodzina była już tu, tylko nie ja. Wyjechałem w nocy, bo miałem do załatwienia jeszcze kilka ważnych spraw. Była gdzieś tak 4 rano, bo już się rozwidniało i zobaczyłem dziewczynę, która uciekała przed jakimś chłopakiem. Zaczęła zatrzymywać mój samochód. Musiałem wtedy stanąć. Bo to było totalnie pustkowie, nikogo nie było do okola. Gdy weszła do mnie do auta była przerażona, nie chciała nic powiedzieć, jedynie powiedziała mi gdzie mieszka. Przywiązałem ją do domu i nie spodziewałam się, że kiedyś jeszcze ją spotkam. - w oczach pani Evans pojawiły się łzy. Mąż opiekuńczo pocierał jej ramie, ale wcale nie był w lepszym stanie niż ona.
- Później poszedłem do szkoły i zobaczyłem ją. Cieszyłem się, jak ją zobaczyłem i że jest cała i zdrowa. Od tamtej pory pilnuje jej jak oczka w głowie. - nikt się nie odzywał, wiedz postanowiłem kontynuować swoją opowieść. Myślę, że więcej nie powinni wiedzieć. Powinno starczyć im to co teraz im powiedziałem.
- Dziękuje. - po chwili ciszy odezwała się mama Lily. Po jej policzkach spływały pojedyncze łzy.
- Za co? - zdziwiło mnie to.. Za co ona może mi dziękować?
- Za to, że z ją uratowałeś jesteś z nią i ją wspierasz. Naprawdę Ci na to dziękuje. - na jej twarzy malowały się wszystkie emocje świata, a w jej niebieskich oczach mogłem zobaczyć szczerość.
- Kocham ją. - spojrzałem w jej oczy.
- Wiem, wiedzę to. - wstała od stołu, podeszła do mnie i objęła mnie swoimi ramionami. Wstałem ze swojego miejsca i szybko odwzajemniłem uścisk.
- Chyba powinienem już iść, bo chce wrócić zanim Lily się obudzi.
- Dobrze, wracaj szybko. - powoli zaczęła mnie uwalniać ze swojego uścisku. Wziąłem swój telefon ze stołu i podszedłem do drzwi.
- Do zobaczenia. - lekko się uśmiechnąłem i zniknąłem za dębowymi drzwiami.
Ta rozmowa była bardzo dziwna i krępująca, ale wiedziałem, że Lily im nic nie powie, a lepiej jak już zrobiłem to ja, niż mieli by ją ciągle o to wypytywać.
Nim się zorientowałem byłem już w domu, nie mieszkałem zbyt daleko od Lily jakieś niecałe 20 minut drogi. Gdy wszedłem do domu było wszędzie cicho, prawdopodobnie jeszcze wszyscy spali. Pierwsze co zrobiłem, to poszedłem do siebie, a później do łazienki. Chciałem jak najszybciej się ogarnąć, by móc wrócić do mojej dziewczyny. Po zażyciu szybkiego prysznica wróciłem by w coś się ubrać. Szybko włożyłem na siebie białą koszule w serek, granatowe rurki z krokiem i na to czerwoną-granatową koszulkę w kratę, a na głowę czerwonego snapa, którego założyłem tył do przodu. Teraz wszystko do siebie idealnie pasowało. Byłem gotowy do wyjścia. Dochodziła już 10 więc musiałem się trochę pośpieszyć. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się w stronę kuchni, byłem trochę głodny.
- To Ty synku? - mama weszła do kuchni i oparła się o stół.
- Tak. - powiedziałem szybko.
- Co robisz? - zmarszczyła czoło, i przyglądała się uważnie wszystkim moim ruchom.
- Śniadanie.
- Siadaj. - podeszła do mnie i wskazała palcem na krzesło. Posłusznie zająłem miejsce i patrzyłem na to co robi.
- Na co nasz ochotę? - otworzyła lodówkę i odkręciła głowę w moją stronę.
- Hmmmmm... Zjadł bym jajecznice. - odpowiedziałem z uśmiechem. Mama szybko przyrządziła mi posiłek i usiadła naprzeciwko mnie z kubkiem kawy. Miała jeszcze na sobie czerwony szlafrok, ale i tak wyglądała pięknie.
- Dlaczego tak szybko wróciłeś? - zaciekawienie wymalowało się na jej twarzy.
- Nie mogłem spać, ale zaraz znów jadę. Przyjechałem się tylko odświeżyć. - wstałem od stołu i zaniosłem brudne naczynie do zlewu.
- Dobra mamo muszę jechać, kocham Cię. - pocałowałem ją w policzek i ruszyłem ku wyjściu.
- Ja Ciebie też. - krzyknęła tak żebym mógł ją usłyszeć. Uśmiechnąłem się sam do siebie. I zamknąłem drzwi.

                                                                    ***

Po drodze zajechałem na stacje benzynową, by zatankować samochód i kupić sobie papierosy. Na kasie stała jakaś młoda dziewczyna i próbowała mnie podrywać. To było bardzo śmieszne. Czy zawsze te wszystkie dziewczyny muszą się tak do mnie ślinić? Wyszedłem ze stacji i ruszyłem znów przed siebie. Odpaliłem papierosa, otworzyłem okno i włączyłem radio, żeby zakłócić tą cisze która była aż denerwująca. W radiu leciało znów Wild Heart i od razu przypomniałem sobie o wczorajszej rozmowę z Lily. Wychodzi na to, że mamy naszą piosenkę. Brzmi to strasznie romantycznie, ale lubiłem być romantyczny. Byłem już po domem moje Lily, ale siedziałem w samochodzie i czekałem, aż skończy się piosenka. Wiem głupio to brzmi. Gdy byłem pod drzwiami zastanawiałem się czy wejść tak porostu do środka czy zapukać. Nie, nie będę wchodzi jak do siebie. Ostatecznie postanowiłem zapukać.
- Cześć Justin. - drzwi otworzył mi tata Lily.
- Dzień dobry, znów. - lekko się uśmiechnąłem, a on odsunął się, żeby mógł wejść do domu. Zmiąłem buty i tak trochę nie wiedziałem jak się zachować. Lily chyba jeszcze spała, wiec nie szedłem do niej by jej nie obudzić.
- Chodź. - odezwał się pan Evans. Poszedłem na nim tak jak powiedział. Teraz znajdowaliśmy się w kuchni.
- Chcesz piwo?
- Nie dziękuje proszę pana, nie pije. Prowadzę samochód. - pokiwałem głowa.
- Mów mi Sam. - wyciągnął rękę w moją stronę. Zaskoczył mnie tym.
- Justin. - powiedziałem swoje imię tak, żeby było oficjalnie i odwzajemniłem uścisk. Podszedł do lodówki, wyjął sobie piwo i gestem ręki wskazał, żebym szedł za nim. Doszliśmy do salonu. W telewizji leciał mecz koszykówki. Usiedliśmy na kanapie i wlepiliśmy wzrok w ekran telewizora.
- Dziękuję Ci za opiekę nad moją córką, to dużo dla mnie znaczy. - widziałem, że próbował coś powiedzieć, ale nie wiedział jak to zrobić. Jednak zdobył się na odwagę. Ale naprawdę nie musiał mi dziękować.
- Nie ma za co.
- Jest. Gdyby nie Ty nie wiadomo co by się teraz z nią działo. - złapał się za głowę i zapewnię zaczął tworzyć w niej jakieś straszne scenariusze.
- Cieszę, się że ma Ciebie. Lubie Cię. - położył swoją rękę na moim ramieniu i lekko mnie po nim poklepał.
- Te słowa dużo na mnie znaczą. - spojrzałem się na niego i nerwowo przewracałem telefon w palcach. Lekko się do mnie uśmiechnął i skupił znów swój wzrok w warknie telewizora. Jak się okazało kibicowaliśmy jednej drużynie wiec, za chwile niekomfortowa atmosfera znikła i razem przeżywaliśmy mecz.

Lily's POV.

Czułam jak moje ciało budzi się do życia. Przetarłam oczy rękami i chciałam przytulić się do Justin'a. Gwałtownie podniosłam się na łóżku, tak że teraz siedziałam, gdy uświadomiłam sobie, że go nie ma. Jak to nie ma Justin'a ze mną? Przecież nie przyśniło mi się to, że ze mną był. Gdzie jest Justin? Usłyszałam krzyki dochodzące z dołu. Szybko wygrzebałam się z pod kołduny i ruszyłam schodami na dół. Justin siedział z moim tatą na kanapie i oglądali jakiś głupi mecz. Nawet nie zauważyli mojej bezecności. Moja mama krzątała się po kuchni. Nie chciałam przerywać chłopakom wiec postanowiłam iść do niej.
- Cześć mamo. - podeszłam do rodzicieli i pocałowałam ją w policzek.
- Cześć kochanie. - odwzajemniła mój pocałunek i lekko mnie przytuliła. Usiadłam sobie na stole i obserwowałam co robi.
- Jak można tak spieprzyć mecz? - powiedział zirytowany tata.
- Nie wiem. To totalni idioci. Nieraz zastanawiam się kto im w ogóle pozwolił wejść na to blisko.
- Ja bym już lepiej od niech zagrał. - tata zaczął się przechwalać. Ich głosy było coraz bardziej najważniejsze, co świadczyło, że są coraz bliżej kuchni.
- Cześć wam.
- Cześć. - odpowiedzieli zgodnie. Justin podszedł mnie i lekko cmoknął mnie w usta.
- Dlaczego jesteś inaczej ubrany? - przecież wczoraj miał inne ubrania na sobie, sama mu je wybierałam.
- Bo byłem na chwile w domu. - wzruszył ramionami.
- Jak to? - zdziwienie pojawiło się na mojej twarzy w głosie też było to słychać. Jak to był do domu? Kiedy zdążył to zrobić?
- Obudziłem się wcześnie, a nie chciałem Cię budzić wiec pojechałem na chwile do siebie. - wzruszył ramionami jak by to było coś oczywistego.
- Mogłeś mnie obudzić! - wkurzyłam się, przecież mógł mnie chociaż na chwile obudzić i powiedzieć "Jadę na chwile do domu i zaraz wracam" a nie wyszedł i nic mi i tym nie powiedział.
- Nie miał bym serca Cie obudzić. Wyglądałaś tak słodko miałaś rozczochrane włosy i lekko rozchylane usta. Sama słodycz. Musisz mnie zrozumieć. - rodzice wybuchli śmiechem. Justin starał się być poważny ale mu to nie wychodziło.
- Idiota! - zeskoczyłam, ze stołu i chciałam iść do swojego pokoju. Ale poczułam jak sile ramiona łapią mnie od tyłu przyciągając do siebie.
- Kochanie przecież żartowałem. Ale wyglądałaś naprawdę bardzo słodko. - szepnął mi do ucha, a ja go uderzyłam łokciem w brzuch. Ale chyba nawet go to nie zabolało.
- Mój chłopak to idiota. - powiedziałam to tak, żeby wszyscy to słyszeli.
- Ej, nie mowy tak na niego! - moja mama stanowczo zaprotestowała moim słowom.
- Teraz i wy jesteście przeciwko mnie? Jessy też stanęła po stronie Justin'a. To nie fair!- założyłam ręce na piersiach i tupnęłam nogą. Cieszyłam się, że rodzice zaakceptowali Justin'a. Pierw Jessy teraz oni. To bardzo dużo ułatwia. Ale i tak musiałam udać oburzaną ich zachowaniem. Na moje "nerwy" usłyszałam tylko ich śmiech. Mimo wszystko to było bardzo miłe.

                                                                   ***

- Nie wiem czy dam rade.. - stałam teraz przed komisariatem policji i trzymałam w ręku te strazne zdjęcia.
- Dasz rade pamiętaj cały czas będę z Tobą. Twoi rodzice też tu są. Razem damy rade. - starał się mnie przekonać do tego, żebym poszła. Trochę się bałam, wiec starałam się wykręcić na każdy sposób.
- A jak on zgłosi to ze go pobiłeś? - taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny. Przecież George miał dowody (jego obita twarz) i też maił świadków w pizzerii.
- Przecież nic mu aż takiego nie zrobiłem.
- Justin pobiłeś go dwa razy. Raz do nieprzytomności a drugi tak, że nie mógł się podnieść z ziemi. - jak on mógł powiedzieć, że nic mu nie zrobił? Przecież George jest teraz zapewne w starszym stanie.
- Naprawdę? Brawo chłopcze jestem z Ciebie dumny! - odezwał się tata, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Tato! - skarciłam go wzorkiem.
- No co? - podszedł do Justin'a i poklepał go po plecak, pokazując ze naprawdę jest z niego dumny. Justin się uśmiechnął i wyprostował. Był dumny z siebie i z tego co zrobił z twarzą George.
- Chodźmy i miejmy to za sobą. - wiedziałam, że to mnie nie ominie, a chciała mieć to jak najszybciej za sobą. Justin złapał mnie ze rękę i dorównał mi kroku. Moi rodzice szli cały czas jakieś dwa kroki za nami.
- W czym mogę pomóc. - gruby mężczyzna ubrany w mundur, siedział za biurkiem i robił jakąś papierkową robotę.
- Chciałam zgłosić, że George Besson mnie prześladuje.
- I? - Policjant patrzył z zaciekawieniem ja mojego chłopaka. Justin zmusił mnie do dokończenia tego co musiałam powiedzieć. Ale to było dla mnie strasznie ciężkie.
- I zgwałcił mnie. - moje oczy zaszły łzami. Pierwszy raz na głos powiedziała o tym, że on mnie zgwałcił.
- Proszę chwileczkę poczekać. - na twarzy policjanta widać było współczucie wziął telefon i zadzwonił do kogoś przekazując mu informacje, które od nas uzyskał.
- Proszę iść korytarzem prosto później skręcić w lewo i tam będzie czekał na Państwa policjant, który zajmie się tą sprawą. - odezwał się mężczyzna teraz już jak profesjonalista. Zrobiliśmy tak jak nam kazał. Czekał na nas policjant w średnim wieku wygadał na bardzo miłego, wiec od razu lepiej się poczułam.
- Zapraszam tu. - odezwał się służbowym tonem i zaprowadził nas do jakiegoś pomieszczenia. Nie było to takie pomieszczenie jak na filmach gdzie przesłuchują ludzi. Tylko zwykły pokój z biurkiem, jakimiś szafkami i kwiatkami.
- Proszę mówić. - niepewnie, ze zaczęła opowiadać czają historię policjantowi. Justin dodawał mi otuchy, a rodzicie byli  przerażeni gdy z taką dokładnością słuchali tej całej opowieści. Ten policjant był na tyle miły, że nie czułam się aż tak bardzo skrępowana mówiąc to. Co nie zmieniało faktu, że łzy lały się strumieniem po moich policzkach.
- Ma pani jakieś dowody na to co przed chwilą, pani powiedziała. - widać było, że mi wierzył. Ale jak to policjant musiał mieć dowody.
- Tak mam. - Wręczyłam mu zdjęcia, a on z zaciekawieniem oglądał je. W pewnym momencie odłożył je na bok, a w jego oczy zaszkliły się. Zachował się bardo nieprofesjonalnie. Ale widać było, że przejął się moją historią.
- Skąd masz te zdjęcia?
- Wysłał mi je wczoraj paczką.
- I dołączył do tego liścik. - Justin odezwał się i wręczył zgnieciona kartkę w stronę stróża prawa.
- Jaka kartka? Nie wiedział jej wcześniej. - powiedziałam zdziwiona.
- Nie chciałam Ci jej pokazywać, i tak byłaś w szoku po zobaczeniu tych zdjęć, nie chciałem się bardziej dołować. - rozumiem, że nie chciał mi jej pokazać. Powinnam być mu za to wdzięczna, bo chciał mnie chronić, ale nie zmieniało to faktu, że chciałam dowiedzieć się, co tam jest napisane.
- Myślę, że na dziś już wystarczy. Jeśli będziemy chcieli uzyskać jeszcze jakieś informacje będziemy się z państwem kontaktować. - funkcjonariuszu wstał od biurka i zaczął odprowadzać nasz w stronę drzwi.
Ufff jak dobrze, że już po wszystkim. Byłam wykończona tymi całymi zeznaniami. Oczy strasznie piekły mnie od płaczu i byłam lekko roztrzęsiona.
- Jestem z Ciebie strasznie dumny. - Justin przytulił mnie i lekko pocałował.
- My też jesteśmy. - rodzice przyłączyli się do nas i teraz we czworo staliśmy przytuleni. To było bardzo mile, wiedzieć ze masz w kimś oparcie i że ktoś Cie kocha.
Weszliśmy wszyscy do samochodu Justin'a i pojechaliśmy do domu. Naprawdę potrzebowałam odpoczynku. Usiedliśmy wszyscy razem na kapnie. W telewizji leciał jakiś film, było bardzo spokojnie. Widać, że wszyscy czuli ulgę, że to wszystko już za nami. Justin zaczął się ze mną drażnić i gilgotał mnie.
- Justin przestań. - starałam się od niego uwolnić, ale nie wychodziło mi to za dobrze, bo był zbyt silny. Albo to ja byłam zbyt słaba.
- Nie. - zaczęłam się śmiać, nie mogłam się opanować. To tak bardzo mnie łaskotało. Poczułam wibracje telefonu w kieszeni co świadczyło, że dostałam sms'a. To była dobrze wymówka, żeby uwolnić się od Justin'a.
- Czekaj chwile dostałam sma'a. - powiedziałem poważnie i wyciągnęłam urządzenie i kieszeni.
- Od kogo? - Justin zapytał z zaciekawieniem i przysunął się bliżej mnie, żeby móc zajrzeć w ekran mojego telefonu.
- Nie wiem, nieznany. - wzruszyłam ramionami i wpatrywałam się w ekran.
- Odczytaj go. - powiedział szybko.
Nadawca: Nieznajomy.
Wysyłasz na mnie policje? Bardzo głupie posunięcie. Pożałujesz tego.

_____________________________________________________________________

Czy George spełni swoją obietnicę i sprawi, że Lily będzie tego żałowała?
Co policja zrobi z tej sprawie?

Rozdział jest rekordowo długi i mam nadzieję, że jesteście z tego zadowoleni. ;) xx

23 komentarze:

  1. jeju kocham to opowidanie. nie spodziewałam się że jej rodzice wrócą. mam nadzieje że szybko złapią Georg'a i nic się nie stanie. dziękuje ci za to opowiadanie i za poświęcony czas, masz talent :) czekam na nowy rozdział :)
    @biebzior

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział, jestem oczarowana... dziękuję, że dodajesz takie długie rozdziały <3 jak zwykle, niecierpliwie czekam na kolejny!

    - hatedtheworld

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział i bardzo długi lubię to :D haha
    jestem ciekawa George planuje zrobić ;o
    czekam na nn
    ~@JBSmileIsMyLife

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudownie genialny rozdział <3
    o matko, ile emocji w nim.
    Kocham to opowiadanie
    @lovju69

    OdpowiedzUsuń
  5. Co za skurwiel :c masakra :(
    Zawsze dodajesz takie dlugie rozdzialy cieszy mnie to :p
    Ciekawe co zrobi George :)
    /@believeyoucanx3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest kilka literowkek, błędów stylistycznych i wyrazów które nie istnieją? ale rozdział świetny i dużo się w nim dzieje! ;3 świetnie piszesz, fajna fabuła i pomysł ;D

    @ekri2000

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zdaję sobie z tego sprawę, bo rozdział jest niesprawdzony. przepraszam za to. ;<

      Usuń
  7. kocham, kocham kocham to ff, jest świetnie, ciągle czeka się na to, co będzie dalej!!

    ps. nie potrzebujesz kogoś do korekty??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam już osobę od korekty, ale obecnie jest w Niemczech i nie miała jak sprawdzić mi tego rozdziału.. ;<

      Usuń
  8. o mój boże
    zakochałam się w tym ff!
    przeczytałam całe na raz i nie mogę kpoasdhuaydhjbsad *_*
    @ILooveCurlyHair

    OdpowiedzUsuń
  9. wspanialy rozdział czekam na nastepny:)
    @maooho

    OdpowiedzUsuń
  10. ile się tu dzieje wowowow super rozdział<3 pollystylinson

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzieje się! Romantycznie i wgl.
    A George to znowu dostanie i pożałuje.
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie moge uwierzyc, że on tak szybko sie o tym dowiedział ! Masakra !
    @for_me_bitches

    OdpowiedzUsuń
  13. djflkjsdflkjsdjf chce kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  14. czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak rozdzial dlugi i za to jeszcze wieksze dziekuje. Zakochalam sie w tym blogu od poczatku i nie moge jak tu konczysz w takim momencie.
    Boje sie tego George on jest takis chory.
    Nw co tu pisac. Rozdzial swietny. Sa drobne pomylki ale poza tym avjdhakaffajsjs
    Chce wiecej :)
    @Just_to_dream_

    OdpowiedzUsuń
  16. Czekam na nastepny, prosze szybko dodaj!:(
    /@tbhidkandidcx

    OdpowiedzUsuń
  17. Czekam na kolejny <3 @MyLifeMyWorldJB

    OdpowiedzUsuń
  18. super <3 uwielbiam to opowiadanie ,czekam na nn:D

    OdpowiedzUsuń