niedziela, 25 sierpnia 2013

chapter 4.

Usłyszałam wibracje swojego telefonu. Ledwo przytomna wzięłam urządzenie do ręki i odczytałam wiadomość.

NADAWCA: Jessy
"Gdzie Ty, do cholery, jesteś? Jest 8:30. Lekcje trwają już 30 min.
J."

O kurwa,pomyślałam i zerwałam się z łóżka. Czym prędzej ruszyłam w stronę łazienki, żeby się odświeżyć. Wczoraj nie wiadomo kiedy usnęłam. Najwidoczniej byłam taka przemęczona tym myśleniem i czytaniem książki, że zapadłam w głęboki sen. Śmieszył mnie ten fakt. Gdyby ktoś mógł mi czytać w myślach, wstydziłabym się sama za siebie.
Moje rozmyślanie ponownie przerwał mi dźwięk telefonu. Zdałam sobie sprawę, że miałam się iść pod prysznic, a stałam naga w łazience i znowu rozmyślałam. Czasem byłam bardzo nienormalna. Chwyciłam iPhone’a i przeciągnęłam palcem po jego ekranie.

NADAWDA: Jessy
"A, i zapominałam Ci powiedzieć, żebyś wygadała seksownie, bo mamy nowego, zajebiście przystojnego kolegę w klasie.
J. xoxo"

Po przeczytaniu tego drugiego uśmiechnęłam się sama do siebie i weszłam pod prysznic. Ciepła woda relaksowała każdy mój mięsień. Niestety ta przyjemność nie trwała długo, ponieważ spieszyłam się do szkoły. Po dokładnym – i niecodziennie szybkim - wykąpaniu się, wytarłam swoje ciało białym ręcznikiem, założyłam na siebie szlafrok oraz ręcznik na moje mokre włosy. Wróciłam do pokoju, spojrzałam przez okno, zastanawiając się, czy jest ciepło, czy zimno. Ostatecznie stwierdziłam, iż ciepło. W szafie znalazłam czarne, bardzo obcisłe rurki i luźną, mocno wyciętą pod pachami koszulkę z numerkiem na plecach. Uwielbiałam chodzić tak ubrana. Uwielbiałam, jak się wszyscy na mnie patrzyli.
Podeszłam do półki, gdzie leżały książki. Spakowałam to, co było mi na dziś potrzebne. Weszłam znów do łazienki, umalowałam się i zeszłam na dół. W przedpokoju wśliznęłam na nogi siwe Vansy i założyłam czarną czapkę z napisem „FUCK IT”. Wreszcie byłam gotowa do wyjścia.
Przyjemne powietrze na dworze rozwiało moje włosy. Podbiegłam do samochodu, odpaliłam go i pojechałam w stronę szkoły.
Gdy weszłam do budynku, na korytarzach nie było nikogo, prócz pań sprzątających szkołę. Zrozumiałam, że zaczęła się już druga godzina lekcyjna. Skierowałam się do planu lekcji, by sprawdzić, jaką mam teraz lekcję.
To było bardzo dziwne uczucie iść pustym korytarzem. Szybkim krokiem ruszyłam odpowiedniej sali. Zapukałam lekko, otworzyłam drzwi i weszłam do klasy, przepraszając za spóźnienie. Cała klasa patrzyła się na mnie. Lubiłam być w centrum uwagi, ale dziś to było dla mnie bardzo… dziwne. Czułam ich wszystkich wzrok na sobie.
Uśmiechnęłam się miło do nauczycielki, a ona kazała mi usiąść. Odwróciłam się do uczniów i doznałam szoku. Stanęłam w bezruchu, patrząc się z przerażeniem na chłopaka, który wczoraj przywiózł mnie do domu. Co on tu, do cholerny, robi?, zadawałam sobie to pytanie w podświadomości. Patrzyłam na niego, a on na mnie. Też był bardzo zdziwiony, widząc mnie tutaj. 
- Lily, wszystko dobrze? - zapytała kobieta z troską w głosie. 
Patrząc się na niego, nawet nie ruszając się z miejsca. Gdy dotarły do mnie słowa nauczycielki, zdałam sobie sprawę, że cała klasa patrzy na mnie jak na wariatkę. 
- Tak, jest okej. – Speszyłam się. 
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę ławki, gdzie siedziała Jessy. Usiadłam na drewnianym krześle, kładąc sobie plecak na kolanach. Wypakowałam potrzebne rzeczy na tą lekcje i udawałam, jakby nic się nie stało, żeby uniknąć pytań przyjaciółki.
- Co to, do cholery, było? – naskoczyła na mnie Jessy. 
- O co ci chodzi? – Wzruszyłam ramionami. 
Czułam się okropnie. Nie dość, że robiłam z siebie idiotkę, to jeszcze próbowałam zrobić idiotkę z Jessy. Ale ona nie była głupia.
- Dlaczego się na niego tak patrzyłaś? – Zadała pytanie podirytowana.
- Na kogo?
- Na tego nowego, Justina.
Właśnie w tym momencie dowiedziałam się, jak ma na imię mój bohater. Justin. Tak, pasuje do niego to imię. 
- Proszę cię, nie mówmy o tym teraz i tu. - Spojrzałam się na nią błagałbym wzrokiem i dałam jej do zrozumienia, żeby odpuściła.
- Czyli jest jakaś historia związana z tym przystojniakiem? - powiedziała podekscytowana, a jej pytanie brzmiało jak stwierdzenie.
- Zamknij się już – skarciłam ją żartobliwie, uśmiechając się przy tym do niej. 
Nie wiedziałam co mogłabym jej powiedzieć, jednak miałam pewność, ze nie mogę dalej jej zbywać. Prawda prędzej czy późnej wyjdzie na jaw. A wolałam, żeby dowiedziała się ode mnie, a nie od obcych ludzi.
Wywróciłam oczami na jej dalsze podniecanie się tym, że go "znam". 
Chciałam jakoś poukładać swoje myśli ale zamiast tego patrzyłam się na Justina, o ile takie naprawdę nosił imię. Zastanawiałam się, czy zachowa dla siebie to, co zdarzyło się sobotniej nocy, czy powie o tym wszystkim ludziom ze szkoły.
Nagle zadzwonił dzwonek, a ja od razu zerwałam się do wyjścia. Chciałam wyjść przed Justinem, by uniknąć jego wzroku.
- Czekaj. - Ktoś krzyknął za mną, łapiąc mnie za rękę. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Justina.
- Co ty, do cholery, robisz w mojej szkole? - zapytałam sfrustrowana.
- Przeniosłam się, i teraz będę chodził tu, do tej szkoły.
- Dlaczego? Dlaczego właśnie będziesz chodził do mojej klasy?
- A dlaczego nie? - odparł spokojnie.
- Nie chcę, żeby ktoś dowiedział się o tym, co się działo sobotniej nocy. O tym nikt nie może się dowiedzieć. Rozumiesz? - patrzyłam na niego groźnym wzrokiem.
- Nie musisz się martwić, nikt się o tym nie dowie. – Chyba starał się mnie uspokoić. 
- Dziękuję. – Uśmiechnęłam się do niego z ulgą.
- Spoko - odpowiedział niewzruszony.
- Dziękuję. Tak ogólnie. Za wszystko. Gdyby nie ty, nie wiem, czy bym teraz żyła - powiedziałam to, ale zaraz pożałowałam moich ostatnich słów.
- Jak to nie wiesz, czy byś żyła? - odpowiedział nerwowo i w jego oczach można było odczytać złość. 
- Nie ważne, zapomnij o tym.
Chciałam zakończyć tą rozmowę, więc odwróciłam się i zaczęłam szybko odchodzić. Słyszałam, jak krzyczał, żebym zaczekała. Chociaż coś mnie ciągnęło, by się wrócić do niego, wiedziałam, że nie byłoby to dobrym rozwiązaniem. Zadawałby mnóstwo pytań, na które nie potrafiłabym mu teraz odpowiedzieć.
Zatrzymałam się dopiero na korytarzu, na którym nikt nie przebywał. Po prostu potrzebowałam chwili spokoju. Podeszłam do okna i zaczęłam patrzeć na ludzi, którzy, żeby być lubianym, robili z siebie idiotów. Śmiejąc się z nich, zastawiałam się, czy ja kiedyś coś takiego robiłam. Nie potrafiłam sama odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Stałam tak jakieś dwie minuty, przyglądając się innym, gdy poczułam kogoś oddech na mojej szyj. Moje ciało zesztywniało. Nie byłam w stanie nic zrobić, kiedy ktoś pocałował mnie w szyję. 
- Cześć, piękna. Wczoraj szybko uciekłaś. Za szybko.
Ten głos… Należał on George'a. Wiedziałam to. Ta charakterystyczna chrypka doprowadzała mnie do szału. A na dodatek wiedział o wczorajszym wieczorze, wiec to musiał być on.
- Czego ode mnie chcesz? – krzyknęłam nerwowo, nie panując nad sobą.
Odwróciłam się twarzą do niego, patrząc na niego z pogardą. 
- Ja chcę po prostu ciebie! - Jego słowa odbijały się echem w moich uszach, a oczy zaszły mi łzami, gdy zaczął mnie mocno całować. 
Zatkał mi swoją jedną ręką usta, a drugą rękę wsadził mi pod bluzkę.  Myślałam o tym, co chciał mi zrobić. Wiedziałam, że tu mnie za bardzo nie skrzywdzi, bo to jednak szkoła, lecz i tak się cholernie bałam. Tędy mógł nie przechodzić nikt przez kilka godzin.
- Zostaw ją! – Usłyszałam czyjś krzyk. 
Zobaczyłam biegnącego Justina w naszą stronę. Jak to możliwe, że mnie tu znalazł? Znów pojawił się znikąd i ratował mi życie. On był dla mnie jak anioł stróż. 
Justin wpadł w George’a odrywając go ode mnie. Zaczął bić mojego napastnika. W jednej chwili twarz chłopaka zalała się krwią. 
- P-Puść go już! – dukałam, ale moje słowa nie miały na niego wpływu.
Justin zachowywał się, jakby stracił nad sobą kontrole.
Bałam się. 

_________________________________________________________________

KOCHAM WSZYSTKICH MOICH CZYTELNIKÓW. <3

środa, 21 sierpnia 2013

chapter 3.

Obudziła mnie gorąca fala przepływająca przez moje ciało. W pokoju było tak duszno, że ledwo mogłam oddychać. Wstałam, otworzyłam okno i położyłam się dalej spać. Kilka minut później dotarło do mnie, co się wczoraj działo. Rozwarłam szeroko powieki oraz gwałtownie podniosłam się z łóżka.  Zaczęłam nerwowo chodzić po pomieszczeniu w kółko. Zachowywałam się jak szaleniec. Miałam tyle pytań w głowie, które mnie bardzo męczyły, lecz nie znałam odpowiedzi.
Jak ja się znalazłam w łóżku George’a?
Jak zdołał mnie wywieść tak daleko, a ja się nie zorientowałam?
Dlaczego leżałam naga w jego łóżku? 
Czy ja uprawiałam z nim seks?
Dlaczego mnie pozwolił mi odejść, tylko mnie gonił? 
Czy on chciał mnie skrzywdzić? 
Kim był chłopak, który mnie uratował?
Im więcej o tym wszystkim myślałam, tym bardziej nie rozumiałam, co się stało. A im dłużej na tym myślałam, miałam więcej pytań, co nie dawało mi spokoju.
Byłam rozdarta. 
Za chwile usłyszałam wibracje mojego telefonu świadczące o tym, że dostałam wiadomość. Stanęłam w bezruchu i zastanawiałam się, kto do mnie napisał. Bałam się przeczytać tego sms’a, obawiałam się nadawcy oraz treści. Minęło 5 minut, zanim zdecydowałam się coś zrobić. Podeszłam do szafki, wzięłam urządzenie do ręki i odtworzyłam wiadomość.

NADAWCA: Jessy
"Cześć, kochanie. Dlaczego wczoraj tak zniknęłaś z imprezy? Martwiłam się o Ciebie! A Ty nawet do mnie nie zadzwoniłaś! Oberwiesz za to jutro w szkole!
Kocham Cię, J. xoxo"

Ulżyło mi, gdy zobaczyłam, że to Jessy do mnie napisała. Naprawdę musiała się o mnie martwić i wcale się jej nie dziwiłam. Ja zachowałabym się tak samo. Przecież to moja najlepsza przyjaciółka.
Dzięki temu, że zaczęłam myśleć o Jessy, na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Blondynka z różowymi końcówkami była moim słońcem. Swoim uśmiechem potrafiła sprawić, że automatycznie poprawiał mi się humor. Gdyby nie ona, nie poradziłabym sobie na tym świece, gdzie ludzie myślą tylko o sobie lub o tym, jak kogoś upokorzyć czy uprzykrzyć komuś życie. Naprawdę cieszyłam się, że miałam swoją Jessy i zawsze mogłam na nią liczyć. Wiedziałam, ze razem przetrwamy wszystko.
- Lily, zejdź na dół. – Usłyszałam głos mamy. Mówiła całkiem spokojnym tonem, więc chyba nie będę miała żadnej niepotrzebnej rozmowy, jednak po wydarzeniach z dzisiejszej nocy mogłam się spodziewać wszystkiego.
- No, jestem. Co chciałaś? - grzecznie zapytałam. 
- Obiad już gotowy - odpowiedziała.
- Co jest na obiad? – W moim głosie można było wyczuć niezadowolenie.
- Twoje ulubione danie - odparła uśmiechnięta. 
Odwzajemniłam uśmiech, ale tak naprawdę nie miałam ochoty na jedzenie czegokolwiek. Wydawało mi się, że, jeśli coś zjem, zwrócę to. Mimo to nie chciałam sprawić mamie przykrości, toteż postanowiłam, że na siłę wepchnę w siebie trochę posiłku.
Rodzicielka nałożyła mi dużą porcję. Po zjedzeniu, a raczej zjedzeniu prawie całego posiłku, zaczęłam jej pomagać ze sprzątaniem.
- Jak wczoraj było na imprezie? – Zaciekawienie wymalowało się na jej twarzy.
Nie wiedziałam, co powinnam jej odpowiedzieć. Nie mogłam jej wyznać prawdy. Gdybym to zrobiła, prawdopodobnie by mnie zabiła albo uziemiła do końca życia.
Byłam w fatalnej sytuacji, ponieważ mama potrafiła w moich oczach odczytać, kiedy kłamałam. 
- Fajnie. Bawiłam się do rana. – Starałam się brzmieć pewnie i zdecydowanie.
Spuściłam głowę w dół, podeszłam do zlewu i wzięłam się za zmywanie naczyń. Zazwyczaj tego nie robiłam, ale wydawało się jedynym wyjściem, by uniknąć kontaktu wzrokowego. Na szczęście udało mi się ją przekonać, bo już nie zadawała żadnych pytań.
Po wykonanej czynności wytarłam ręce ręcznikiem papierowym.  Podeszłam jeszcze do stołu, wycierając z niego okruszki. Moja mama uwielbiała, jak było idealnie czysto w domu.
- Idę i będę u siebie, jakbyś coś chciała – oznajmiłam, posyłając uśmiech. 
- Dobrze, kochanie - odpowiedziała i również się do mnie uśmiechnęła.
Odeszłam zadowolona z siebie. Wybrnęłam z tej sytuacji po mistrzowsku. 
Po wejściu do pokoju udałam się w stronę drzwi prowadzących do łazienki. Po ich przekroczeniu zobaczyłam ubrania z wczorajszej nocy. Błąkały się na podłodze zwinięte w kłębek. Wzięłam je do ręki. Zawróciłam do sypialni, po czym usiadłam na łóżku. Wszystkie wspomnienia ponownie do mnie wróciły. Łzy zaczęły mi napływać do oczu, a ja nie byłam w stanie nic z tym z zrobić. To mnie najbardziej dołowało.
Z bezsilności spadłam na kolana, na zimną, twardą podłogę. Sparaliżował mnie straszny ból. Nie byłam przyzwyczajona do fizycznego cierpienia. Położyłam się na plecach i przez chwile miałam zaciśnięte oczy. Po chwili moje ciało zaczęło stopniowo się uspokajać. Podniosłam się powoli na dywanie. Podciągnęłam spodnie od piżamy i spojrzałam w dół. Zszokował mnie widok czerwonych kolan, na których gdzieniegdzie dostrzegłam kilka siniaków w kolorze purpurowym. Dodatkowo lewa noga była poraniona i cała oblepiona zaschniętą krewią.
Opuszkami palców ostrożnie dotknęłam rany, lecz poczułam tak silne ukłucie, że nie chciałam dalej sama siebie krzywdzić.
Do końca dnia cieszyłam się niedzielą oraz tym, że nie musiałam iść do szkoły.
Wieczorem zastanawiałam się, co będzie dalej. Przecież jutro w szkole spotkam George’a. Czy mam udawać, że nic się nie stało i wszystko jest okej? Nie potrafiłabym tak… Ale też nie mogłam pokazać mu, że byłam słaba i się go bałam, bo on mógłby to wykorzystać przeciwko mnie.
Męczyło mnie myślenie, jednak sama się nakręcałam gdybaniem, co może się stać jutro. W jednej chwili byłam przerażona, chciało mi się płakać, a z drugiej strony zamierzałam pokazać chłopakowi, że byłam wytrwała, a zaistniałe wydarzenie nic dla mnie nie znaczyło. Z kolejnej strony pragnęłam go zabić od razu po wejściu do szkoły.
Strach, obojętność, zemsta i zdenerwowanie? Sama siebie zaskakiwałam. Zachowywałam się, jakbym była bipolarna. Odpoczywałam jeszcze na łóżku przez jakiś czas, mając ciągłe zmiany nastroju. 
Chciałam zabić swoje myśli, czytając książkę "Pięćdziesiąt twarzy Grey’a”, w której idealne opisano sceny seksu. Lubiłam to.  Lubiłam seks, a do tego byłam cholernie zboczona. Nie wypadało, żeby dziewczyna była zboczona, ale taka już moja natura. Nie zamierzałam się zmieniać ani udawać kogoś innego. Chociaż z drugiej strony miało to swoje plusy. Może dlatego tak bardzo intrygowałam ludzi, a najczęściej chłopaków. Dziewczyny nie przepadały za mną, gdyż robiłam im konkurencie. I prawie  zawsze wygrywam, jeśli zakładałam się z koleżankami, która pierwsza zdobędzie konkretnego chłopaka, chociaż nigdy mi na wygranej nie zależało i chyba właśnie w tym tkwił mój sukces. 
Wybrana lektura przeniosła mnie do lepszego świata. Mogłam tylko cieszyć się chwilą i mieć nadzieję, że będzie ona trwała jak najdłużej.

_______________________________________________________________

Podziękowania dla @FreeHugsHarry za wspaniałą korektę. ;)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

chapter 2.

Wyskoczyłam z balkonu upadając na kolana. Szybko wstałam z ziemi strzepując z siebie piach. Nawet nie miałam czasu myśleć o bólu, który przeszywał moja delikatną skórę. Chciałam jak najszybciej zacząć uciekać, ale nie wiedziałam w którą stronę mam biec. Rozglądałam się na boki, chciałam przeanalizować strategię ucieczki, ale w koło mnie nie było nic, prócz kilku domów które wyglądały na opuszczone.
- Lily nie uda Ci się uciec! - usłyszałam krzyk z góry, który przyprawił mnie o dreszcze na całym ciele. Jego słowa obijały się z echem w moich uszach, jego ton był przerażający. Łzy zebrały się w moich oczach, ale nie pozwoliłam im wypłynąć. Zaczęłam biec z całych sił w prawo. To był impuls moja pierwsza myślą było biec w prawo, wiec tam zaczęłam biec. Odwróciłam głowę i George'a zobaczyłam  biegnącego za mną. Ręce mi drżały, a serce rozwalało mi płuca, ale nie przestawałam biec. Mięśnie w łydkach bolały mnie, tak bardzo, że miałam wrażenie, że moje nogi płoną. Brak kondycji, a do tego palenie papierosów sprawiał, ze byłam dużo wolniejsza i szybko się męczyłam. W tym momencie żałowałam, ze opuszczałam lekcje wf-u.
Wybiegłam na drogę, wokół siebie nie widziałam nic prócz pól. George cały czas biegł jakieś 100 metrów za mną.
Zobaczyłam w oddali światła samochodu. Ten samochód, to była moja ostatnia deska ratunku. Zaczęłam biec środkiem ulicy. Gdy samochód był już niedaleko zaczęłam go zatrzymać, ku mojemu zdziwieniu zatrzymał się. Otworzyłam drzwi szybko weszłam do środka i zdyszanym głosem krzyknęłam żeby jechał. Zgodnie z moją prośbą, a raczej rozkazem zaczął jechać. Odwróciłam głowę w tył by spojrzeć na Gregor'a, który stawał się mniejszy z każdą sekundą. Odetchnęłam z ulgą, ze udało mi się uciec.
Czułam jak moje nogi pulsują z bólu a serce, tym razem rozwalało mi płuca, nie tylko ze strachu ale i ze zmęczenia. Nie byłam przyzwyczajona do biegania tak długo. Zresztą ja w ogóle nie biegałam, gdyby nie strach i adrenalina nigdy w życiu nie dała bym rady, na tak wielki wysiłek fizyczny. Byłam na tyle przerażona, ze nawet nie wiedziałam do jakiego samochodu wsiadłam i kto był za kierownicą. Myślałam tylko o tym żeby uciec jak najdalej od George'a.
- Co Ci się stało? - moje przemyślenia przerwał męski niski i zachrypnięty głos. Pytanie sprawiło, ze odwróciłam głowę w jego stronę i zobaczyłam chłopaka wpatrzonego w drogę. W momencie, gdy na niego spojrzałam oblizał usta, a jego ręce spokojnie spoczywały na kierownicy. Był całkowicie skupiony na prowadzeniu samochodu.
- Przestań się mi przyglądać, i powiedz mi, co do cholery robisz na tym pustkowiu. - ton głosu jakim wypowiedział te słowna sprawił, ze przyglądałam mu się jeszcze bardziej intensywnie. Gdy zrozumiałam, co powiedział zrobiło mi się głupio. Spóźniłam głowę w dół, a moje policzki zalały się czerwienią.
Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Przecież jak bym mu powiedziała, ze obudziłam się naga w łóżku u człowieka, który jak się okazało ma na moim punkcie obsesje, nigdy by mi to nie uwierzył. Zastanawiałam się jeszcze przez jakieś czas co mu powiedzieć, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.
- Wiec? - jego ton głosu był zniecierpliwiony.
- Nic. - nie wiedziałam co powiedzieć, wiec powiedziałam nic. Czułam się kompletna idiotka.
- Jesteś sama na jakimś pustkowiu, zapłakana i zdezorientowana. I to nazywasz to niczym? - tego ton głosu był przyjemy, ale z jego wypowiedzi mogłam wywnioskować, że nie był zadowolony z mojej odpowiedzi. Wcale mu się nie dziwię. Na jego miejscu, też bym nie była zadowolona.
- Wiedziałem jeszcze ze gonił Cię jakiś chłopak. - odwróciłam głowę w jego stronę, i wytrzeszczyłam oczy. Moje ręce zmów zaczęły drżeć, a łzy po raz kolejny napłynęły do moich oczu. To zdanie: "Wiedziałem jeszcze, ze gonił Cię jakieś chłopak." przypomniało mi dlaczego tu jestem. Nerwowo zaczęłam bawić się swoimi palcami, a łzy spływały po moich policzkach.
Zdałam sobie sprawę, ze już jedziemy dość długo, a ja nie wiem gdzie jestem i gdzie zmierzamy.
- Gdzie my w ogóle jesteśmy? - zapytałam niepewnie. Odwróciłam głowę w jego stronę. Spojrzał na moja zapłakana twarz, z jego oczu mogłam wyczytać współczucie.
- Jeszcze nie jesteśmy, ale zmierzamy w kierunku Dover.- zdoił lewą rękę z kierownicy i poprawił sobie nią włosy. Spojrzał na mnie przez ułamek sekundy, po czym znów skupił swój wzrok na drodze.
Gdy usłyszałam gdzie jedziemy uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Widzę, ze ta wiadomość się ucieszyła. - znów popatrzył na mnie.
- Tak. - Odpowiedziałam niepewnie. Uśmiechnął się do mnie, ukazując szereg białych zębów. Speszyłam się, co było dla dziwne mnie. Zazwyczaj, to ja onieśmielam chłopaków.
- Wiec gdzie mam Cię zawieść? - spytał z przekonaniem w głosie, ze powiem mu gdzie mieszkam.
Patrzyłam przed siebie myśląc, czy powinnam powiedzieć mu gdzie mieszkam, przecież ja go wcale nie znałam. Ale co innego mogłam zrobić? Miałam dość przygód na dziś.
- Castile Hill. - chwile popatrzył na mnie, ale jego głowa i cała uwaga zwróciła się znów na drogę. Przytaknął głową, żeby dać mi do zrozumienia, ze zrobi tak jak chce.
Nie wiem dlaczego powiedziałam mu gdzie mieszkam, przecież ja go wcale nie znam. Myśli toczyły walkę w mojej głowie. Zaufałam facetowi którego widzę po raz pierwszy na oczy. Sama nie wiem dlaczego to zrobiłam. Może to przez to, ze jako jedyny udzielił mi pomocy?
Znów zaczęłam myśleć o wcześniejszych wydarzeniach z George'm. Zdałam sobie sprawę ze już zaczynałam świrować, to dla mnie zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień. Ale moje myśli nie dawały mi spokoju.
Siedzieliśmy tak przez kolejne 50 minut, nie wydobywając z siebie żadnego słowa. Jedyne, co można było usłyszeć, to nasze oddechy i mój szloch.
- Jesteśmy już na miejscu. - Powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję,  dziękuję za wszystko. - Dopowiedziałam nieśmiało po czym wyszłam z samochodu, zatrzaskując za sobą drzwi.
Stałam jeszcze chwile patrząc jak odjeżdża. Odwróciłam się w stronę domu i zaczęłam szybkim krokiem podążać w stronę frontowych drzwi. Weszłam do domu i pobiegłam na górę. Wchodząc do swojego pokoju pierwsze co zrobiłam to podeszłam do szafki gdzie leżały moje papierosy. Wyjęłam jednego papierosa z paczki, podeszłam do drzwi balkonowych i szybkim ruchem je otworzyłam. Moje nogi spotkały się z zimnymi kafelkami, co zaskakująco dawało mi ukojenie. Odpaliłam papierosa zaciągając się jak najbardziej mogłam. Wypuszczający dym czułam ulgę. Moje ciało stopniowo się uspokajało ręce przestawały mi drżeć. To zaskakujące jak dym nikotynowy potrafi mnie uspokoić. Gdy skończyłam palić wyrzuciłam peta do doniczki z kwiatkiem. Weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi balkonowe. Zaczęłam iść w stronę łazianki. Zdjęłam z siebie wszystkie ubrania rzuciłam je na podłogę i weszłam pod prysznic. Chciałam zmyć z siebie bród dzisiejszej nocy. Po moim ciele zaczęła spływać ciepła woda, a ja czułam jak moje mięśnie się relaksują, czułam się dobrze. Przez chwile mogłam zapomnieć, o tym co się dziś działo. Po jakiś 30 minutach wyszłam z pod prysznica, przebrałam się u moją ulubiona piżamę i poszłam do łóżka. Gdy położyłam się myślałam jeszcze o tym wszystkim przez chwile, po czym zapadłam w głęboki sen.

__________________________________________________________________

Jestem w szoku.. Ponad 1200 wyświetleń i 25 komentarzy pod pierwszym rozdziałem. ;o Nawet nie wiecie jakie to miłe uczucie, dziękuję wam za to. <3 mam nadzieję ze ten rozdział również wam się spodoba. ;) x

Zgodnie z wasza prośbą zmieniłam rozmiar czcionki, i nie zrobiłam opisu bohaterów wcześniej, bo jeszcze sama nie wiem jak oni będą wyglądać. ;)
Chcesz być informowany o kolejnych rozdziałach, to napisz swoje username w komentarzu. ;)

czwartek, 15 sierpnia 2013

chapter 1.

Leżałam w czyimś łóżku nie wiedząc gdzie się znajduje, co robiłam poprzedniej nocy i jak się tu znalazłam. Wszystkie wspomnienia, z poprzedniej nocy uniemożliwiał mi przypomnienie sobie, tego co robiłam cholernie silny ból głowy. Jedyne co wiedziałam to, że za dużo wypiłam.
W jednym momencie moja głowa automatycznie obróciła się w lewo, gdy usłyszałam otwierające się drzwi. Do pokoju wszedł jakiś mężczyzna. Gdy światło z korytarza oświeciło jego twarz, spostrzegłam ze to był George. Drzwi zostawił lekko uchylone, dzięki czemu mogłam zobaczyć lekki zarys jego twarzy. Spojrzałam na niego z przerażeniem. On był zakochany we mnie, ale nigdy się nim nie przejmowałam, bo nie stwarzał zagrożenia. Widziałam tylko jak mi się przygląda na przerwach.
Wzrok jakim na mnie patrzył wchodząc do pokoju sprawił, ze chciałam z stamtąd uciec jak najszybciej, ale byłam w takim szoku, ze nie mogłam się ruszyć. Siedziałam na łóżku nie wiedząc co powiedzieć i zrobić. Jedyne co robiłam, to patrzyłam się na niego z pustym wyrazem twarzy.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz? - zapytał z grymasem na twarzy, a jego oczy przenikały moje wnętrzności. Jego poważny wzrok sprawił, ze się go przestraszyłam.
- Jak się tu znalazłam, co robiłam poprzedniej nocy i dlaczego jestem właśnie tutaj? - zapytałam z irytacją wyczuwalną w moim głosie.
- Dlaczego się tak denerwujesz? Przecież dobrze się wczoraj bawiliśmy. - odpowiedział mi z wyższością i dumą która wypełniała cały pokoju. Był tak bardzo zadowolony z siebie. A ja poczułam obrzydzenie kiedy wyobraziłam sobie, co mogłam z nim robić.
- Ja z Tobą miałabym się borze bawić? Ty chyba jesteś nienormalny. - odpowiedziałam mu ze wściekłością w oczach. Tak naprawdę byłam przerażona, tylko nie chciałam dać tego po sobie tego poznać.
Było tu tak ciemno, ze nie widziałam praktycznie nic. Mogłam jedynie wyczuć pod sobą miękki materac  i puszystą pościel, która przykrywała moje nagie ciało. Usiadłam na łóżku podpierając się ręką o materac, przy czym zasłaniałam swoje ciało, tak żeby George nie mógł nic zobaczyć.
- Lily, ale to nie ja leże nagi w czyimś łóżku. Więc kto tu jest nienormalny? Bardzo dobrze się wczoraj bawiliśmy jeszcze nie raz to powróżymy. - powiedział z przekonaniem w głosie, ze tak będzie. Zaczął iść w stronę drzwi. Odwrócił się do mnie ostatni raz, posyłając mi uśmiech który mnie obrzydził. Po czym wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Zostałam sama, w ciemnym pokoju. Rolety były zasłonięte, nie mogłam zobaczyć nic, co się wokół mnie. Byłam zdezorientowana, a na dodatek nadal nie wiedziałam gdzie jestem, bo nawet nie wiedziałam gdzie mieszka George. Przez dłuższą chwile siedziałam jeszcze na łóżku stając przypomnieć sobie, co się wczoraj działo, ale miałam czarną dziurę w pamięci, przy wspomnieniach z wczorajszego dnia. Po chwili wstałam z łóżka, zabierając ze sobą kołdrę, żeby przykryć swoje ciało, na wypadek gdyby George wszedł do pokoju. Znalazłam włącznik światła, włączyłam światło i automatycznie zaczęłam szukać swoich ubrań. Na szczęście wszystkie leżały koło siebie, poczułam ulgę, że nie będę musiała ich szukać. Ubrałam się w pośpiechu, po czym podniosłam głowę i zobaczyłam swoje zdjęcia mnóstwo swoich zdjęć, byłam przerażona. Przyglądałam się uważnie wszystkim zdjęciom po kolej, zdałam sobie sprawę, ze on me śledził, bo te zdjęcia zostały zrobione z ukrycia. Wstałam z podłogi i podeszłam do jego biurka gdzie leżały jakieś notatki, wzięłam jedną do ręki i zaczęłam ją czytać. W tym momencie bym jeszcze bardziej przerażona niż wcześniej. Na tej kartce były wypisane wszystkie moje ulubione dania, wzięłam kolejną, a na niej zobaczyłam godziny w których wychodziłam z domu i kiedy wracałam, a do teko gdzie przebywałam i z kim. Skąd on to wszystko miał? Zadawałam sama sobie to pytanie. Chciałam jak najszybciej z stamtąd uciec. Serce biło mi jak szalone. Nie wiedziałam o nim nic, tylko tyle, ze chodził do mojej szkoły. A on wiedział o mnie chyba wszystko, co świadczyły kolejne notatki.
Wszyscy wiedzieli, ze był ze mnie zakochany i mówiłam w żartach, ze ma na moim punkcie obsesje, ale nie zdawałam sobie sprawy, ze on ma prawdę obsesję na moim punkcie. Jedynie czego chciałam, to stamtąd uciec i zapomnieć o tym wszystkim, co tu zobaczyłam.
Stałam chwile jeszcze przyglądając się rzeczą na biurku, analizując to co tu zobaczyłam.
Nie wiedziałam jak z stamtąd wydostać. Nie mogłam wyjść przez drzwi frontowe, bo bałam się, ze nie pozwoli mi wyjść. Tylko zaknebluje mnie, zostawi w piwnicy i będzie się nade mną znęcał. Moje myśli mnie przerażały, były dużo gorsze od rzeczywistości. To zaskakujące jak psychika działa na człowieka. Gdy już zaczęłam trochę racjonalniej myśleć zobaczyłam drzwi balkonowe. Podeszłam do nich i odsłoniłam roletę. To były zwyczajne balkonowe drzwi z białymi zasłonami w kwieciste wzory. Chwyciłam za klamkę otworzyłam je, i wyszłam na balkon. Poczułam chłodne powietrze na mojej skórze. Na dworze panował półmrok była gdzieś 4:10 rano. Zmierzyłam wzrokiem wysokość z jakiej będę musiała skoczyć. Na szczęście nie było wysoko. Gdy przymierzałam się do skoku zobaczyłam, ze do pokoju wszedł George. Miał ze sobą tace z jedzeniem, stanął w bezruchu gdy zobaczył zapalone światło w pokoju. Jego oczy były przerażone. Zgaduje, ze przeraziło go to, ze zobaczyłam co znajduje się w jego pokoju. Stojąc na balkonie straciłam panowanie nad swoim ciałem, ręce i nogi zaczęły mi drżeć ze strachu. George upuścił tace z jedzeniem. Gorąca ciecz wylała się na kremowy dywan a szło z potłuczonego kubka rozprysło się po całym pokoju. Jego oczy spojrzały na drzwi balkonowe. Ze skupieniem na twarzy zaczął szybkim krokiem iść w ich kierunku.
_______________________________________________________________
Tak wygląda George.
No to mamy pierwszy rozdział. ;)
Jeśli zacząłeś czytać mojego bloga, chciałabym żebyś wypowiedział/wypowiedziała się co myślisz o nim. Nie muszą byś to miłe komentarze, chce po prostu żeby były one szczere. Z góry dziękuję. xx   

środa, 14 sierpnia 2013

prolog.

"- Myślisz, ze można bawić się tak czyimiś uczuciami? - patrzył na mnie tymi swoimi przerażającymi oczami, w których widziałam obłęd mieszający się z szaleństwem.
- Na co się tak patrzysz?! - zaczął krzyczeć, wstał z kanapy i podszedł w moją stronę. Uderzył mnie z całej siły w twarz. Patrzył na mnie z pogardą i złością wypisaną na twarzy. Do moich oczu automatycznie napłynęły łzy. Ból zaczął przechodzić po moim ciele. Nieprzyjemny dyskomfort pieczenia sprawił, ze przez chwile przestałam myśleć, o tym co się dzieje, tylko myślałam o bólu.
- Przepraszam Cię, zrobiłem to bo Cię kocham! Nie rozumiesz? Kocham Cię! Miałaś mnie w dupie przez ostatni rok. Ale teraz, to ja mam nad Tobą kontrolę, nikt Cię tu nie odnajdzie. Jesteś zdana tylko na mnie. Jesteś moim przeznaczeniem. Nigdy nie pozwolę Ci odejść! - jego ton głosu był tak przerażający, ze sparaliżował moje ciało. Patrzyłam jak wraca znów na kanapę która była czerwona i dość duża. Czułam się tak bardzo bezradna, nie mogłam zrobić nic. Siedziałam przywiązana do drewnianego, brązowego krzesła. Moje ręce były bardzo mocno ściśnięte sznurem. Krew nie miała możliwości dopływu do nich, przez co moje ręce były lodowate i zapewne sine. Bałam się, że naprawdę nikt mnie tu nie znajdzie. Chciałam coś powiedzieć, poprosić go żeby mnie wypościł. Wiem, ze to głupie, ale to jedyne co mogłam zrobić w tamtej chwili. A właściwie to nie mogłam. Nie mogłam się odezwać bo miałam zaklejone usta taśmą. Mogłam tylko go słuchać i złościć znęcanie się nade mną. Bałam się go. Tak cholernie się go bałam.
- Może się zabawimy? - wypowiedział te słowa jakim tonem, ze zabrzmiały one jak bardzo oczywiście stwierdzenie. Wstał z kanapy i zaczął iść w moim kierunku. Wytrzeszczyłam swoje oczy, zaczęłam się trząść na krześle. Miałam wrażenie, że zaraz je połamie, przez gwałtowne ruchy trzepotania się na nim. Zbliżał się do mnie bardzo szybkim krokiem. Stanął nade mną, po czym pochylił swoją głowę zaraz nad moją. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, a nawet pomyśleć poczułam jego oddech na mojej szyji. Zaczął atakować moją szyje swoimi pocałunkami. Łzy spływały po moich policzkach. Prosiłam Boga w myślach, żeby ta męka się już skończyła. Ale to nie pomogło. Chwile po tym zerwał ze mnie bluzkę, rozrywając ja wzdłuż mojego ciała. Popatrzył chwile na moje prawie nagie ciało, po czym rzucił strzępy mojej bluzki w głąb pokoju."

_________________________________________________________________

Nie wiem co mi strzeliło do głowy żeby zacząć pisać.. Może nuda? Robię to po raz pierwszy, mam nadzieję, ze nie wypadłam aż tak źle. ;)
Jeśli spodobał Ci się prolog, to poleć go znajomym. A jeśli chcesz być informowany o kolejnych rozdziałach napisz swoje username z Twitte'a w komentarzu. ;)