niedziela, 10 listopada 2013

chapter 11.

Przekręciłam się na lewy bok, by móc dalej kontynuować swój piękny sen, ale coś mi nie pasowało. To nie było moje łóżko. Otworzyłam oczy i ukazał mi się obraz pokoju, którego nie wiedziałam nigdy wcześniej.
Pierwsze co przyszło mi na myśl, to że znów wszystko się powtarza. Od razu na myśl nasunęło mi się pytanie "Gdzie ja jestem?" a wraz z tym pytaniem, zaczęły przychodzić kolejne i kolejne.. "Kogo to pokój?" "Czy George znów mnie porwał?" "Jak znalazłam się znów w domu George'a?"
Muszę uciekać, ale dlaczego nie ma tu balkonu? Chyba zabrał mnie w inne miejsce. W przeciągu kilku sekund moje życie znów straciło sens. A w myślach przez strach nie mogłam uświadomić sobie tego co się właśnie dzieje.
Usiadałam na miękkim materacu i rozejrzałam się po małym pokoju. Na przeciwko mnie były brązowe drzwi. Bez żadnego zastanowienia, podniosłam się z łózka i ruszyłam w nich stronę. Gwałtownym ruchem utworzyłam je i zaczęłam biec ku wyjściu.
- Co Ty robisz?
Justin podbiegł do mnie i patrzył na mnie ze zdziwieniem.
- O Boże jak dobrze, że to Ty. Myślałam, że George..
- Już dobrze, uspokój się. Przecież obiecałem Ci, że nie spotka Cię już nic złego.
Byłam tak bardzo przerażona, że zapomniałam, że przedniego dnia byłam u Justin'a.
Rzuciłam cię mu się na szyję, a on bez żadnego zastanowienia objął mnie swoimi silnymi ramionami, po czym uniósł do góry.
Starałam się uspokoić, ale strach przejął kontrole nad moim ciałem. Dlaczego to za każdym razem do mnie w raca? Tak bardzo pragnę wymazać to z mojej pamięci, ale to wszystko jest tak bardzo skomplikowane.
- Dlaczego jestem u Ciebie? - zapytałam lekko zdziwiona.
Poluzowałam mój uścisk na jego szyi, a on odstawił mnie na ziemie. Spojrzałam mu prosto w oczy, i zawiesiłam się patrząc w jego karmelowe tęczówki. Jego oczy były hipnotyzujące, nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Był tak cholernie idealny.
- Zasnęłaś gdy oglądaliśmy film, nie chciałem Cię budzić, wiec zaniosłem Cię do sypialni.
Patrzył na moja twarz jakby bał się za zaraz będę mu robić wyrzuty, że mnie nie obudził. Nie miałam zamiaru tego robić, i tak byłam sama w domu do poniedziałku, a teraz nie chce być sama. Boje się zostawać sama.
- Wybrałeś bardzo słaby film. - odparłam z rozbawieniem na twarzy. Chciałam trochę rozluźnić sytuacje, i udało mi się. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, który chyba nawet był piękniejszy niż jego oczy.
- Przecież zgodziłaś się na niego. - odparł rozbawiony całą sytuacją.
- Yyyy... rzeczywiście zgodziłam się. - nie wiedziałam co powiedzieć, bo to była prawda. Zgasił mnie.
W odpowiedzi usłyszałam jego gardłowy śmiech, który wywołał ciarki na całym moim ciele. Odepchnęłam go od siebie w geście żartu i spostrzegłam, że stoi w samym białym ręczniku, którego ma owiniętego na około pasa. Do tej pory staliśmy tak blisko siebie, że tego nie zauważyłam. Zawiesiłam wzrok za jego idealnie wyrzeźbionym ciele, byłam w szoku.
- Chcesz zrobić zdjęcie? - jego ton głosu był tak rozbawiony, że myślałam, że zaraz znów wybuchnie śmiechem. A ja chciałam zapaść się pod ziemie, moje policzki zalały się czerwienią, próbowałam to ukryć spuszczając głowę w dół. Nienawidziłam tego, jak on mnie cholernie potrafił onieśmielić.
- Innym razem. - próbowałam udawać pewną siebie, nie chciałam, żeby zobaczył jak bardzo mnie onieśmielił.
- Dobra, to mam iść się ubrać, czy nie?
- Jak dla mnie to możesz nawet zdjąć ten ten ręcznik i chodzić nago.
Podszedł do mnie, złapał mnie za tył głowy, delikatnie wplótł palce w moje włosy. Odchylił moją głowę do tyłu, przystawiając swoje usta to mojej szyi. Składał delikatne pocałunki, idąc w górę do moich ust. Jego wargi były nie nawet centymetr od moich, czułam jego ciepły oddech na mojej twarzy.
- Jesteś pewna tego co mówisz? - zapytał zbliżając się do mnie jeszcze bardziej. Jedną rękę wyplótł z moich włosów, i oplótł ją w okół mojej tali. Lekko przyciągnął mnie do swojego torsu. Czułam bicie jego serca na swoim ciele.
- Tak. - odpowiedziałam pewnie.
- Zaskakujesz mnie. - odpowiedział zdziwiony.
- Lubie zaskakiwać. - odpowiedziałam mu z wyższością, czując, że wygrałam.
Poczułam jego usta na swoich, nie spodziewałam się tego myślałam, że odpuści. Przejechał swoim językiem po mojej dolnej wardze, a ja poddałam się bez walki. Wplotłam ręce w jego włosy i pozwoliłam by emocje wzięły górę. Nasze języki walczyć ze sobą, tak wspaniałe nie czułam się chyba nigdy. Stado motyli krążyło w moim brzuchu. Justin zjechał ręką na mój tyłek i lekko go klepnął, po czym oderwał się od moich ust.
- Idę się ubrać maleńka. - powiedział szeptem do mojego ucha.
Pochylił się jeszcze raz nade mną i cmoknął mnie delikatnie w usta. Po czym odwrócił się na pieńcie i poszedł w kierunku drzwi w których wybiegłam.
_____________________________________________________________

Przepraszam, za taki poślizg w czasie, ale w ogóle nie miałam weny do pisania. Mam nadzieje, że ta wena powróciła. ;)