poniedziałek, 2 września 2013

chapter 5.

Stałam i patrzyłam z niedowierzaniem, na to, co się właśnie stało. George leżał na ziemi cały zakrwawiony. Z bólu nie mógł się podnieść z ziemi, a Justin odchodził korytarzem z krwawiącymi krostkami u rąk.
Kopnął go jeszcze raz w brzuch, przez co chłopak zwinął się z bólu jeszcze bardziej, i odszedł. Po prostu odszedł, tak jak by się nic nigdy nie stało.
Justin uratował mi życie po raz kolejny, ale byłam przerażona tym, jak bardzo zmasakrował George'a. Czułam, że mam anioła stróża przy sobie, ale mój anioł stróż był nieobliczany. Powinno mnie to przerażać, ale to mnie pociągało. Tak wiem to dziwne, Justin zmasakrował Gregora, a ja mówię, że to było pociągające. Tak, witajcie w moim świece, zawsze intryguje mnie coś, co innych odstrasza.
Usłyszałam dzwonek na lekcje. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Zostawić tak George'a? Czy wezwać jakąś pomoc?
Myślałam na tym przez chwile, ale jak przypomniałam sobie zdarzenia z sobotniej nocy, postanowiłam go zostawić.
Weszłam do klasy. Justin siedział na innym końcu sali, jego kostki u rąk krwawiły.
Nie spojrzał na mnie, przez całą lekcje.
Zadzwonił dzwonek, wszyscy wyszliśmy na korytarz. Chciałam podejść do niego. Ale nie mogłam, bo Jessy zaczęła mi opowiedzieć, co się działo na imprezie, jak mnie nie było. Mówiła, ze w końcu chłopak w którym jest zakochana zaczął co raz bardziej się do niej zbliżać. Wiem, że gdyby nie wydarzyło się, to co wydarzyło się wczoraj, miała bym do tego inne podejście i cieszyła bym się razem z nią.
Ale ja nie miałam siły na cokolwiek, byłam całkowicie skupia na Justin'ie.
On tak bardzo mnie ciekawił. Był jest inny od wszystkich, nie chodzi mi o to, że jest najprzystojniejszym chłopakiem jakiego widziałam na oczy. Chodzi mi o to, że on jest zupełnie inny od wszystkich, takie nieprzewidywalny, to mi się w nim najbardziej podobało.
Jassy opowiadała, aż zadzwonił dzwonek, na kolejną lekcje.
Weszliśmy znudzeni do klasy. To była lekcja Biologii. Pani zaczęła dyktować temat, i mówiła co mamy robić.
Justin siedział sam. Jego szczeka była zaciśnięta, co jakiś czas oblizywał językiem swoje wargi. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego.
Jessy zaczęła znów coś do mnie mówić, odrywając mnie od patrzenia na Justin'a. Zaczęłam rozmawiać z przyjaciółką. Promieniowała szczęściem, kochałam jak była taka szczęśliwa. Kochałam ją tak bardzo, że była bym wstanie poświęcić swoje szczęście dla niej.
- Lily przesiądź się. - nauczycielka powiedziała do mnie poważnym tonem, i wrogo na mnie spojrzała.
Nie wiedziałam o co jej chodzi. Zawsze musiała się przyczepić do mnie. Nienawidziłam jej.
- Dlaczego? - zapytałam ze dziwieniem.
- Dlatego, że rozmawiasz z Jessy. - spojrzała na mnie z pod swoich okularów, jeszcze wrodzej niż wcześniej.
- A gdzie mam się przesiąść, jak nie ma żadnego wolnego miejsca? - zapytałam ze zdumieniem.
- Wolne miejsce jest koło Justin'a, masz się przesiąść koło niego i masz siedzieć tam do końca roku szkolnego! - powiedziała prawie na mnie krzycząc.
Siedziałam osłupiała całą sytuacją. Nie wiedziałam co mam zrobić. Serio mam się przesiądź do Justin'a? Przecież ja nie mogę. Nie będę wiedziała jak się zachować.
- Lily, natychmiast się przesiądź! - nauczycielka wrzasnęła.
Musiałam się przesiąść.. Nie miałam innego wyboru.
Wstałam ze swojego, stałego miejsca. Wszyscy się na mnie patrzyli, tylko nie Justin. Dlaczego on się do cholery na mnie nie patrzy? Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, czułam się bardzo dziwnie.
Podeszłam do jego ławki, i wcisnęłam się na miejsce, od strony ściany.
Usiadłam i starałam się udawać zainteresowana lekcją.
Wtedy na mnie spojrzał. Jego wzrok i wyraz twarzy wyglądał jak przeprosiny. Uśmiechnęłam się do niego lekko.
To było dziwne, nie wypowiadając z siebie żadnego słowa, potrafiliśmy się porozumieć.
Wzięłam plecak do ręki, położyłam go sobie na kolanach i wyjęłam chusteczki nawilżające.
Justin miał ręce pod ławką, wzięłam jego rękę, położyłam ją sobie na kolanie i zaczęłam wycierać jego zaschniętą już prawie krew na ostrkach. Spojrzał się na mnie ze zdziwieniem i wcale mu się nie dziwie, tez bym była zdziwiona na jego miejscu.
To było takie spontaniczne. Nawet nie miałam czasu przemyśleć na tym co robię.
- Daj drugą rękę. - powiedziałam spokojnie i spojrzałam na niego.
 Wzrokiem kazałam mu się pośpieszyć, a on posłusznie poddał mi rękę. Jeszcze nie skończyłam, gdy zadzwonił dzwonek. Justin i ja wyszliśmy z klasy ostatni. Chciałam skończyć to co zaczęłam.
- Dziękuję. - dowiedział nieśmiało.
- To ja dziękuję. - uśmiechałam się do niego.
Gdy to powiedziałam pojawił się uśmiech na jego twarzy, i zobaczyłam jego idealne zęby. Tak Justin ma idealny uśmiech. Po chwili wyszliśmy, i rozeszliśmy się w inne strony.
- Widzimy się dziś o 16? - usłyszałam głos swojej przyjaciółki.
Za chwileczkę pojawiła się koło mojego boku, i z uśmiechem na twarzy czekała na moją odpowiedzieć.
- Jasne, o 16 u mnie. - powiedziałam najmilszym głosem jakim mogłam.
Obawiałam się dzisiejszej rozmowy z Jessy, wiedziałam, że będę musiała jej powiedzieć, to co wydarzyło się sobotniej nocy. Bałam się jej reakcji.
- No to do zobaczenia. - podeszła do minę bliżej, przytuliła mnie i posła w stronę swojego samochodu.
Przez całą drogę starałam się, nie myśleć o tym co będzie.
Weszłam do domu, mamy nie było, bo pracowała dziś na drugą zmianę. Poszłam do kuchni, na lodówce był przyklejony liścik:
"Obiad jest w lodówce. Odgrzej go sobie w mikrofalówce. Kocham Cię, mama."
Po przeczytaniu tego, wybuchłam śmiechem. Mama zawsze tak robi, przez to, informuje mnie o rzeczach, które są dla mnie oczywiste. Nieraz mama na prawdę traktuje mnie jak dziecko.
Zjadłam posiłek, zmyłam naczynia i ruszyłam szybkim krokiem do swojego pokoju.
Położyłam się na łóżku i myślałam, jak mam powiedzieć, o tym wszystkim Jessy. Bałam się tego, tak cholernie się bałam.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. W brzuchu poczułam dziwne uczucie. W tym momencie byłam kłębkiem nerwów.
Zeszłam na dół, otworzyłam drzwi i zobaczyłam uśmiechniętą Jessy.
- Cześć, kochanie. Mam da Ciebie twoja ulubiona kawę. - powiedziała z uśmiechem na twarzy, trzęsąc kawą przed moimi oczami.
- Jesteś moim aniołem. - powiedziałam jej to do ucha, po czym pocałowałam ją w policzek.
-  Wiem. - powiedziałam oczywistym tonem. Po czym zaczęła się śmiać.
Weszła do mojego domu i ruszyła w stronę schodów. Miałam wrażenie, ze biegnie po nich, żeby być pierwsza na górze. Zanim zdążyłam ja dogonić już leżała u mnie na łóżku i bawiła się moim telefonem.
- No wiec, jaka jest historia związana z tym przystojniakiem. - powiedziała z zaciekawieniem.
Stanęłam w bezruchu, wiedziałam, że ta rozmowa mnie nie ominie. Ale nie sądziłam, że dojdzie do niej, aż tak szybko. Moje oczy się zaszkliły i uśmiech zszedł z mojej twarzy.
- Lily co się stało? - powiedziała zaniepokojona.
Nie wiedziałam od czego znacząc, nie mogłam w tym momencie pozbierać swoich myśli w całość.
- Kurwa mać! Lily przerażasz mnie! - zaszła z łóżka i szybkim krokiem udała się w moja stronę.
- Bo tej sobotniej nocy, co tak zniknęłam..
- No? - zachęcała mnie przyjaciółka, żebym mówiła dalej.
Podeszłam do szafki, wzięłam papierosa i go odpaliłam.
- Nienawidzę kiedy palisz. - powiedziała z grymasem na twarzy i poszła otworzyć okno.
- Dobra teraz powiem Ci, co się zdarzyło się sobotniej nocy. Tylko nie przerywaj mi, masz mnie słychać. - czekałam na jej nieprzytaknięcie.
- Zaczynaj. - powiedziała.
- Wiec, sobotniej nocy obudziłam się w łóżku u George'a.. Byłam naga.
- Co kurwa? - powiedziała z przerażeniem.
- Miałaś mi do cholery nie przerywać! - powiedziałam ze złością.
- przepraszam, mów dalej..
- On tamtej nocy, wszedł do pokoju i gadał jakieś chamskie teksty, jak to nam nie było dobrze razem. Ja nie pamiętałam nic, absolutnie nic. Jak bym za dużo wypiła, albo jak bym była oćpania. Pogadał sobie trochę i wyszedł z pokoju. Zostawiając mnie samą. Wstałam z łóżka i ubrałam się. W jego pokoju było mnóstwo moich zdjęć. On mnie śledzi Jessy. Jak on nawet wiedział, gdzie i z kim wychodzie i o których godzinach. To było strasznie. Chciałam z stamtąd uciec. Zobaczyłam drzwi balkonie, wyszłam na balkon. George wszedł do pokoju i miał ze sobą tace z jedzeniem. Upuścił to wszystko na ziemie i zaczął iść w moją stronę. Wyskoczyłam z balkonu i zaczęłam biec w jakimś kierunku. George wyskoczył za mną. Gonił mnie. Była na jakimś totalnym pustkowiu w okół mnie nie było prawie nic, oprócz kilku domów, pól i lasów. Nadal uciekałam przed nim. Wybiegałam na drogę, jechał jakiś samochód. Zatrzymałam go i wsiadłam do środka i kazałam mu jechać. Odwiózł mnie do domu jakiś nieznajomy chłopak. I dziś rano, okazało się to był Justin. Rozumiesz? Justin uratował mnie z tego koszmaru. Dlatego moja reakcja na zobaczenie jego była taka, jaka była. Bałam się, że ktoś dowie się o tym, co się działo sobotniej nocy. Dziś poszłam na opuszczony korytarz, żeby pobyć sobie sama i znalazł mnie tak George. Zaczął się do mnie dopierać, całował mnie. Bałam się go cholernie. A Justin pojawił się znikąd i pobił go. To było bardzo dziwne jak scena z jakiegoś filmu. Rozumiesz Jessy? Dziś Justin uratował mi życie po raz drugi. - skończyłam mówić. Byłam tak bardzo zapłakana, że nie mogłam nabrać oddechu.
Poczułam jak Jessy mnie przytula. Spojrzałam na jej twarz. Już nie wiedziałam, jej przecudownego uśmiechu. Jej oczy, były zalane łzami, tak jak moje.
- Nie płacz kochanie, wszystko będzie dobrze. - wypowiadając te słowa, jej głos się złamał.
Wiedziałam, że to co jej powiedziałam załamało ją. Kochała mnie. Nie chciałam, żeby płakała prze zemnie.
- To Ty nie płacz! Nie powinnaś płakać. - powiedziała jej z wyrzutem. Na co ona jeszcze bardziej zaczęła płakać.
- Kocham Cie tak bardzo, że jak bym mogła zabrałabym ten ból który w Tobie teraz tkwi. Nie chce żebym cierpiała. Jak Ty cierpisz ja cierpię razem z Tobą. - powiedziała zanosząc się łzami.
- Zemszczę się na nim, obiecuję Ci to! - wytarła łzy z policzków, chciała mi pokazać tym, że jest silna.
- Proszę się, nie rób nic głupiego, on jest nieobliczalny. Obiecaj mi, ze nie zrobisz nic głupiego! - kazałam jej, żeby mi objechała.
- Ale Lily...
- OBIECAJ! - chciała coś jeszcze jej powiedzieć, ale jej przerwałam.
- Obiecuje. - powiedziała niepewny tonem.
- Zapal sobie. - powiedziała uśmiechając się do mnie lekko.
Podeszłam do szafki wyciągnęłam kolejnego papierosa.
Jeśli Jessy pozwalała mi palić, to znaczy, że naprawdę jej było mnie szkoda. I miała wyrzuty sumienia, że to spotkało mnie a nie ją.
Siedziałyśmy tak jeszcze gadając, o wszystkim i niczym, przez jakieś trzy godziny. Kochałam z ją spędzać czas. Ale nic nie trwa wiecznie. Jessy musiała iść do domu, bo mama jej szła do pracy na nockę, a ona musiała zostać z młodszą siostrą.
- Idę kochanie, trzymaj się. Kocham Cię bardzo. - przytuliła mnie i pocałowała w policzek.
- Też Cię kocham. - powiedziałam jej to, na co ona odwróciła się, i posłała mi najpiękniejszy uśmiech świata.
Wsiadła do samochodu i za chwilę zniknęła, za rokiem. A ja znów zostałam sama.
___________________________________________________________________

Przepraszam, że tyle czekaliście na nowy rozdział, ale nie miałam internetu od 3 dni. ;<

9 komentarzy:

  1. Justin .. o tak.. prosze takiego jednego na wynos.
    Świetnie, dziekuje za infromacje i prosze jak pojawi sie kolejny chce wiedziec ! :D x
    @for_me_bitches

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na nastepny :) @thepaula16

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG kocham to czekam na następny!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham <3 Czekam na nn ;) @Swag_On_Riri

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty. Czekam na nn. ;3 @MrsMalikslonkoo

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowny, informuj mnie jak możesz @Jamieesy :')
    czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  7. cudownie! KC <3

    OdpowiedzUsuń