niedziela, 29 grudnia 2013

chapter 12.

Justin's Pov.

Ubrałem się w czarne rurki z krokiem, które zwisały mi pod dupą i białą koszulkę z dekoltem w kształcie literki V.
Wyszedłem z sypialni, a moim oczom ukazał się obraz siedzącej Lily na kanapie, z podkulonymi nogami pod brodę. Była zapatrzona w jeden punk przed sobą, przez co nie zauważyła mojej obecności. Oparłam się o ścianę i obserwowałem ja, jest tak cholernie idealna. Nie wiem co ta dziewczyna ma w sobie, ale ciągnie mnie do niej. Jest inna, i to co powiem będzie dziwne ale zależny mi na niej, chociaż nawet nie znam jej dobrze.
Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak jej ciało zareagowało na mój pocałunek, wyglądała jak by pragnęła tego od dawna. Dałem jej to, czego prawdopodobnie chciała i chciałem dawać jej to częściej, jej usta są takie delikatne i miękkie.
W dzień kiedy ją poznałem była przerażona, miała rozmazany makijaż od łez. Przez cały kolejny dzień myślałem o niej i o tym co jej się stało, że była w tak tragicznym stanie. Pragnąłem jej pomóc, ale jak można pomóc komuś kogo się nie zna? Tak naprawdę nie sądziłem, że kiedyś jeszcze ją spotkam. Szalenie się zdziwiłem kiedy zobaczyłem ją w szkole, ale ona była jeszcze bardziej przerażona moim widokiem. Wcale się nie zdziwiłem, że tak zareagowała.. Po tym jak ją "uratowałem" zapewne nie chciała, żeby ktoś się o tym dowiedział i jak zawsze moje podejrzenia były zgodne z prawdą. A później się jakoś wszystko potoczyło do tego, że siedzi sobie na kanapie w moim ukochanym miejscu.
- Głodna? - postanowiłem, że przerwę jej rozmyślania, odezwałem się stanowczy głosem. Musiałem wyglądać bardzo głupio, gdyż mój uśmiech był tak szeroki, że chyba było mi widać ósemki.
- Trochę. - odpowiedziała lekko zdezorientowana.
Podszedłem do lodówki i wyciągnąłem z niej kilka jajek i wziąłem się za robotę. Czułem jej wzrok na moim ciele. Obserwowała mnie. Wstawiłem wodę i zrobiłem jej kawę, już wiedziałem jaką lubi, wiec dużo bardziej mi to ułatwiło. Podniosłem czarny kubek z kuchennego blatu i podszedłem do niej stawiając jej kawę ja stoliku. Obserwowała bacznie każdy mój ruch.
- Dziękuję. - powiedziała, niepewnym głosem.
- Proszę. - mój ton głosu był bardzo pewny siebie, zawsze byłem pewny siebie, zresztą ona też była. To zaskakujące jak na nią działam. Podoba mi się to.
Po zjedzeniu śniadania i wypici kawy siadłem koło niej na kanapie przyglądając się jej jak by była jakimś Bogiem. Chciałem się odezwać, ale przerwał mi to jej telefon, który zaczął dzwonić. Pospiesznie wstała z kanapy i zaczęła chodzić w tą i z powrotem. Miałem wrażenie, że jest wdzięczna na to, że ktoś własnie w tym momencie do niej zadzwonił.
- Halo?
- Tak, pójdę do niej.
- Okej. Nie zapomnę nie martw się.
- Kiedy wracacie?
- Dlaczego dopiero w poniedziałek?
- Ugh... okej, spoko dam sobie rade.
- Pa, też cię kocham.
Rozmowa była dość długa, ale Lily, mało co mówiła więcej słuchała. Z jej rozmowy mogłem wywnioskować, że rozmawia ze swoją mamą albo tatą i że nie ma ich w domu i będą dopiero w poniedziałek.
- Umm.. mógłbyś mnie odwieść do domu? - była tak bardzo niepewna sobie, że chciało mi się śmiać.
- Jasne. - podszedłem do szafki wziąłem kluczki, portfel, kurtkę i ruszyłem w stronę drzwi.
- Idziesz? - Lily dalej stała i przyglądała się uważne wszystkim moim ruchom. Na moje słowa otrząsnęła się i podeszła w stronę swoich butów, szybko wkładając je na nogi. Otworzyłem przed nią drzwi, i wypuściłem ją przed siebie.
Po opuszczeniu mojego "domku" Lily całkowicie się rozluźniła, znów zaczęła byś wkurzająca i pyskata. Po dotarciu do samochodu, zapaliliśmy jeszcze papierosa i ruszyliśmy w stronę jej domu.
______________________________________________________________________

BARDZO WAS PRZEPRASZAM, ALE MAM CHOLERNY BRAK WENY.. ;(
CHYBA POWINNAM PRZESTAĆ JUŻ PISAĆ TEGO BLOGA, BO NIEZBYT WYCHODZI MI TO PISANIE..